O ich wyjątkowości mówili wszyscy. Sarkozy deklarował potrzebę wstrząsu, który wyzwoliłby siły żywotne kraju, odblokował energię i zmodernizował Francję. Jego przeciwnicy zgodnie ze starą strategią lewicy diabolizowali prawicowego kandydata. Formuła “Sarko – facho” (Sarko – faszysta) funkcjonowała nie tylko w ogromnej ilości mniej formalnych kampanii esemesowych czy mejlowych. Jednoczyć miała wszystkich cywilizowanych ludzi przed nadejściem prawicowego radykalizmu. Znamienne, że o potrzebie zasadniczych zmian mówiła także jego główna konkurentka z Partii Socjalistycznej Segolene Royal.
Szczególny charakter tych wyborów wskazywały postacie obu głównych kandydatów. Były to osoby spoza oligarchii partyjnych, które startowały w dużej mierze wbrew politycznemu establishmentowi. Sarkozy wywalczył akceptację swojego obozu politycznego już jakiś czas temu, ale w dość dramatycznych okolicznościach. Od pewnego czasu jego głównym wrogiem był ustępujący prawicowy prezydent Jacques Chirac. Coraz więcej dowodów świadczy, że przy okazji afery Clearstream były premier Francji Dominique Villepin organizował prowokację mającą na celu pogrążyć swojego głównego konkurenta Sarkozy’ego i że prowokacja ta przeprowadzona była na zamówienie prezydenta Chiraca.
Obydwoje kandydaci podkreślali zmiany, choć dużo bardziej zmianę tę uosabiał Sarkozy. Nie jest on absolwentem ENA, najbardziej elitarnej szkoły wyższej we Francji, której ukończeniem chlubią się od jakiegoś czasu wszyscy znaczący politycy Francji z prawa i lewa. Naturalną drogą kariery po ukończeniu tej szkoły jest przejście do administracji publicznej lub bezpośrednio polityki. Sarkozy był adwokatem, działał w sektorze prywatnym, co daje odmienne doświadczenia życiowe i jest raczej niespotykane we francuskiej klasie politycznej.
Poza tym, czego nikt publicznie nie powie, ale co wielu powtarza prywatnie, Sarkozy jest nietypowy jeszcze pod innymi względami. Syn emigranta węgierskiego, ze strony matki wnuk greckiego Żyda, z żoną, która deklarowała, że nie ma w sobie “ani kropli krwi francuskiej”, jest kimś zupełnie nowym w poczcie prezydentów francuskich. Jest również rogaczem, o czym wszyscy wiedzieli już w trakcie wyborów, a o ile prezydenci francuscy miewali nieomal oficjalne kochanki, to ich małżonki miały być poza podejrzeniami, w czym także odbijał się imperialny charakter prezydentury tego kraju.
Ogromna frekwencja (85 procent) i temperatura debat dowodziły powszechnego poczucia znaczenia tych wyborów. Wybór Sarkozy’ego, który w kampanii wyborczej nie wahał się zaatakować licznych tabu funkcjonujących we Francji, pokazywał, że mieszkańcy tego kraju dojrzeli do zasadniczych zmian. Bo tym razem nie przeważyła sympatia do osoby. Wszystkie sondaże pokazywały, że inni kandydaci wzbudzali jej więcej. Jak zauważa głośny socjolog, historyk i ekonomista, jedna z ważniejszych postaci wspierających kandydaturę Sarkozy’ego Nicolas Baverez, Francuzi wybrali jego program, czyli koncepcję zasadniczej zmiany.