Praktyczne bankructwo Grecji, narastające kłopoty Hiszpanii, Portugalii i Włoch, wreszcie podwyższenie i tak już gigantycznego amerykańskiego deficytu o sumę dla normalnego śmiertelnika niewyobrażalną – 2,7 bln dolarów, a co za tym idzie, obniżenie zaufania do amerykańskiej gospodarki. Niektórzy eksperci przebąkują o rozpadzie strefy euro, inni, słusznie chyba, wskazują, że zbyt wiele już w nią zainwestowano, by miała się rozpaść, że upadek wspólnej waluty musiałby w rezultacie doprowadzić do rozpadu Unii Europejskiej.
Niemal codziennie czytam takie prognozy. Uderza mnie, że tak mało miejsca poświęca się temu, co, mniemam, jest chyba najważniejszym źródłem obecnych kłopotów. No, może jednym z najważniejszych. Chodzi mianowicie o osobliwy paradoks: ludzie Zachodu zbudowali system tak bezpieczny, że aż groźny. Im bogatsze stawały się poszczególne społeczeństwa, tym silniejsze było dążenie do ograniczenia ryzyka. Większe poczucie bezpieczeństwa stało się elementem wysokiej jakości życia. Dobrobyt stał się niezbywalnym prawem.
Pod tym względem protestujący Grecy czy Hiszpanie niewiele się od siebie różnią. Szczególnie ci pierwsi nie ukrywali, co myślą o przygotowanym przez rząd planie oszczędności. Greccy demonstranci nie zgadzali się na wprowadzenie cięć, bo nie chcieli zaakceptować tego, że oni sami i ich dzieci mieliby żyć gorzej niż ich rodzice.
To właśnie podstawowy problem, który coraz bardziej zdaje się przypominać węzeł gordyjski. Zachodnie społeczeństwa nie chcą i nie umieją się pogodzić z ograniczeniem poziomu konsumpcji i obniżeniem jakości życia; myśl, że każde nowe pokolenie ma prawo żyć lepiej, wygodniej i dłużej niż poprzednie, stała się niemal częścią zachodniego pojmowania świata. Przy takim nastawieniu jedyne, co pozostaje, to przekładać spłatę długów na później. Kiedyś będzie lepiej, kiedyś w końcu rozwój znowu przyspieszy. Skoro obecne pokolenie nie jest w stanie zacisnąć pasa, pozostaje tylko obciążanie długami potomków.
Dawniej kryzysy rozwiązywano prosto, acz brutalnie. Oczyszczającą rolę spełniały serie bankructw, które jednak pociągały za sobą drastyczne niekiedy pogorszenie warunków życia znacznych grup ludności. I towarzyszące temu niepokoje społeczne. A tego za wszelką cenę wszyscy starają się uniknąć. Dawna metoda przywracania równowagi systemu kapitalistycznego – przez masowe bankructwa – nie działa.