To pierwsze to oskarżenie Jerzego Urbana tylko trochę przerysowane przez żartownisiów z „Solidarności” – chodziło o sankcje nałożone na Polską rządzoną przez generałów. Jako kowboja przedstawiali go propagandziści stanu wojennego. Za jego „kowbojstwo” jestem mu wdzięczny do dziś.
Debatę, jaka wybuchła jakiś czas temu, czy Reagan jest godzien ulicy albo placu w Warszawie, uważam za żenującą. Budząca tysiące zastrzeżeń recepta na komunizm republikańskiego prezydenta – wyścig zbrojeń i zero tolerancji – okazała się skuteczna. Reagan przełamał rutynę myślenia i małą wiarę bynajmniej nie tylko amerykańskich liberałów i europejskich lewicowców – przecież detente z obozem komunistycznym była po części dziełem ludzi z jego obozu, by przypomnieć prezydenta Forda i Henry'ego Kissingera. Sięgnął do najbardziej elementarnych skojarzeń i najprostszych metod. Wygrał dzięki nim wolność dla nas wszystkich.
Co zabawne, spór o niego trwa nadal. Kilka lat temu jego nazwisko padło w mojej rozmowie z dziennikarzem, nieźle znającym Amerykę, ale idealnie mainstreamowym. – To był głupi człowiek – skrzywił się mój rozmówca.
Reagan głupi? Bywał politykiem cynicznym, uznającym, jak wszyscy ludzie władzy, że cel uświęca środki. Wtedy, gdy wygrywał debatę z Jimmym Carterem dzięki, jak wszystko na to wskazuje, podpatrzonym materiałom ze sztabu konkurenta, i wtedy, kiedy udawał naiwnego, oznajmiając w debacie z ekologami, że najwięcej zanieczyszczeń produkują drzewa i krzewy. Obsługiwał w ten nieskomplikowany sposób interesy biznesu.
Nie był z pewnością intelektualistą. Nie był nim jednak żaden z prezydentów USA ostatnich dziesięcioleci – łącznie z Kennedym i Clintonem. Lewicowe elity nie cierpiały tego byłego aktora, pisarz Gore Vidal dworował sobie: „Reagan nie odróżnia słowa Medici od słowa Gucci, bo wie, że jego żona Nancy nosi jedno z nich”. Ale ja wiem, że rozmawiając z Gorbaczowem, był wizjonerem, dokładnie wiedział, co chce osiągnąć i gdzie musi się zatrzymać.
Uwaga tego dziennikarza pokazuje, że spór o Reagana przeżył zimną wojnę i ma globalny charakter. Naturalnie niedźwiedzią przysługę wyrządzają temu pragmatykowi niektórzy jego zagorzali wielbiciele. Reaganomika, którą najpierw konkurent, a potem wiceprezydent naszego bohatera George Bush senior nazywał początkowo „ekonomią voodoo”, nie była eksperymentem do końca udanym.