To oczywiście nie znaczy, że przekładamy je do rubryki „uciechy" – wybieramy sobie po prostu nowe obiekty do narzekania, a stare odchodzą w zapomnienie. Szkoda, to w końcu też cząstka naszej tradycji. Nasze dzieci nawet już o tych troskach nie pomyślą. Oczywiście, będą miały swoje zmartwienia, ale poniższych 11 trosk z pewnością nie będzie ich już nękać.
Budka w naprawie
Osoby wkraczające dziś w dorosłość nie znają świata bez telefonu komórkowego. I choć pewnie widziały tu i ówdzie te dziwne urządzenia zamknięte w szklanych budkach, zbliżały się do nich już tylko z ciekawości. Nigdy nie dowiedzą się, co to znaczy rwać sobie włosy z głowy, bo automat zjadł ostatnią złotówkę albo ktoś wyrwał tę jedną, najważniejszą kartkę książki telefonicznej.
Szukanie drogi
Coraz doskonalsze systemy nawigacyjne, w samochodach i w telefonach komórkowych, nie tylko odnajdują właściwą ulicę na końcu kraju, ale nawet drogi polne, które wyprowadzą nas z grzybobrania do domu. Oczywiście zdarza nam się jeszcze wjechać w ślepą uliczkę albo w autostradę, której nie ma w systemie, ale najnowsze aplikacje pozwalają na automatyczne uzupełnianie bazy danych. A i dróg nie będziemy już tak szybko budować.
Nadzieje na emeryturę
Biorąc pod uwagę, jak prędko rośnie deficyt ZUS i koszty świadczeń emerytalnych, a topnieje stopa zwrotu, czyli stosunek pieniędzy, które wpłaciliśmy na fundusz emerytalny, do tych, które dostaniemy, możemy być pewni, że nasze dzieci żadnych emerytur już nie dostaną. Na pewno nie przestaną się martwić, ale troszczą się już nie o wyniki ZUS, tylko o to, czy dzieci będą miały dobrze płatną pracę, żeby ich utrzymywać, i o to, czy inwestycje w ziemie i papiery wartościowe przyniosą im gwarancję spokojnej starości.
Miejsce na encyklopedię
Już dziś trochę śmiesznie wyglądają stare regały uginające się od książek. A szczególnie pretensjonalne wydają się sążniste tomy encyklopedii, metodycznie ustawione od A do Ź. Przez ostatnie lata widziałem ich sporo w prywatnych domach i uczestniczyłem w kilku zakrapianych sporach o datę bitwy czy o to, jak nazywał się, no, ten aktor. Nie pamiętam, żeby ktoś sięgał po te śmieszne duże księgi. Zawsze kończyło się na Google'u.