Beztroska przyszłość

Na­uczy­li­śmy się re­kon­stru­ować sta­re sma­ki, stro­je, zruj­no­wa­ne ka­mie­ni­ce i zwy­cza­je. Tak bar­dzo przy­zwy­cza­ili­śmy się do na­szych co­dzien­nych trosk, że szyb­ko za­po­mi­na­my o tych sprzed lat.

Publikacja: 31.12.2011 00:01

Red

To oczy­wi­ście nie zna­czy, że prze­kła­da­my je do ru­bry­ki „ucie­chy" – wy­bie­ra­my so­bie po pro­stu no­we obiek­ty do na­rze­ka­nia, a sta­re od­cho­dzą w za­po­mnie­nie. Szko­da, to w koń­cu też cząst­ka na­szej tra­dy­cji. Na­sze dzie­ci na­wet już o tych tro­skach nie po­my­ślą. Oczy­wi­ście, bę­dą mia­ły swo­je zmar­twie­nia, ale po­niż­szych 11 trosk z pew­no­ścią nie bę­dzie ich już nę­kać.

Bud­ka w na­pra­wie

Oso­by wkra­cza­ją­ce dziś w do­ro­słość nie zna­ją świa­ta bez te­le­fo­nu ko­mór­ko­we­go. I choć pew­nie wi­dzia­ły tu i ów­dzie te dziw­ne urzą­dze­nia za­mknię­te w szkla­nych bud­kach, zbli­ża­ły się do nich już tyl­ko z cie­ka­wo­ści. Ni­gdy nie do­wie­dzą się, co to zna­czy rwać so­bie wło­sy z gło­wy, bo au­to­mat zjadł ostat­nią zło­tów­kę al­bo ktoś wy­rwał tę jed­ną, naj­waż­niej­szą kart­kę  książ­ki te­le­fo­nicz­nej.

Szu­ka­nie dro­gi

Co­raz do­sko­nal­sze sys­te­my na­wi­ga­cyj­ne, w sa­mo­cho­dach i w te­le­fo­nach ko­mór­ko­wych, nie tyl­ko od­naj­du­ją wła­ści­wą uli­cę na koń­cu kra­ju, ale na­wet dro­gi po­lne, któ­re wy­pro­wa­dzą nas z grzy­bo­bra­nia do do­mu. Oczy­wi­ście zda­rza nam się jesz­cze wje­chać w śle­pą ulicz­kę al­bo w au­to­stra­dę, któ­rej nie ma w sys­te­mie, ale naj­now­sze aplikacje po­zwa­la­ją na au­to­ma­tycz­ne uzu­peł­nia­nie ba­zy da­nych. A i dróg nie bę­dzie­my już tak szyb­ko bu­do­wać.

Na­dzie­je na eme­ry­tu­rę

Bio­rąc pod uwa­gę, jak pręd­ko ro­śnie de­fi­cyt ZUS i kosz­ty świad­czeń eme­ry­tal­nych, a top­nie­je sto­pa zwro­tu, czy­li sto­su­nek pie­nię­dzy, któ­re wpła­ci­li­śmy na fun­dusz eme­ry­tal­ny, do tych, któ­re do­sta­nie­my, mo­że­my być pew­ni, że na­sze dzie­ci żad­nych eme­ry­tur już nie do­sta­ną. Na pew­no nie prze­sta­ną się mar­twić, ale trosz­czą się już nie o wy­ni­ki ZUS, tyl­ko o to, czy dzie­ci bę­dą mia­ły do­brze płat­ną pra­cę, że­by ich utrzy­my­wać, i o to, czy in­we­sty­cje w zie­mie i pa­pie­ry war­to­ścio­we przy­nio­są im gwa­ran­cję spo­koj­nej sta­ro­ści.

Miej­sce na en­cy­klo­pe­dię

Już dziś tro­chę śmiesz­nie wy­glą­da­ją sta­re re­ga­ły ugi­na­ją­ce się od ksią­żek. A szcze­gól­nie pre­ten­sjo­nal­ne wy­da­ją się sąż­ni­ste to­my en­cy­klo­pe­dii, me­to­dycz­nie usta­wio­ne od A do Ź. Przez ostat­nie la­ta wi­dzia­łem ich spo­ro w pry­wat­nych do­mach i uczest­ni­czy­łem w kil­ku za­kra­pia­nych spo­rach o da­tę bi­twy czy o to, jak na­zy­wał się, no, ten ak­tor. Nie pa­mię­tam, że­by ktoś się­gał po te śmiesz­ne du­że księ­gi. Za­wsze koń­czy­ło się na Go­ogle'u.

Gdzie jest za­sięg?

Zni­ka­ją­cy za­sięg, wciąż jesz­cze na­sza zmo­ra, nie­dłu­go po­ja­wiać się bę­dzie już tyl­ko na kar­tach po­wie­ści hi­sto­rycz­nych. Wi­dząc za­pał, z ja­kim ko­lej­ny ope­ra­tor sie­ci bie­rze się za po­kry­wa­nie bia­łych plam, czy­li za­pew­nia­nie za­się­gu bo­brom i je­le­niom w re­zer­wa­tach, my­ślę, że na­sze dzie­ci bę­dą ata­ko­wa­ne przez blu­eto­oth pro­mo­cja­mi na świe­że ry­by, gdy tyl­ko roz­wi­ną węd­kę na środ­ku je­zio­ra.

Wy­pra­wa do wy­po­ży­czal­ni fil­mów

Punk­ty ofe­ru­ją­ce DVD znik­ną la­da chwi­la, zgod­nie z for­mu­łą, w myśl któ­rej naj­szyb­ciej prze­mi­ja to, co naj­no­wo­cze­śniej­sze. Wy­po­ży­czal­nie fil­mów – no­wość przed 20 la­ty – po­dzie­li­ły los za­kła­dów ze­gar­mi­strzow­skich i punk­tów ła­pa­nia oczek. W wie­lu do­mach osta­ły się jesz­cze od­twa­rza­cze DVD, ale gdy wa­sze dzie­ci bę­dą się wy­pro­wa­dzać, mo­że­cie być pew­ni, że nie za­bio­rą ich ze so­bą.

Okien­ko na po­czcie

Mnie przy­szło jesz­cze tłu­ma­czyć dzie­ciom, czym jest ko­lej­ka po nu­me­rek. Wo­bec tem­pa, w ja­kim zni­ka­ją li­sty, a ad­mi­ni­stra­cja mi­mo nie­chę­ci do no­wych tech­no­lo­gii prze­sta­wia się na e­-urzę­dy, e­-są­dy, e­-księ­go­wość i e­-hi­po­te­ki, mo­im dzie­ciom nikt już pew­nie nie za­da te­go py­ta­nia. A na py­ta­nie ich po­tom­nych, co to zna­czy „li­zać zna­czek", pew­nie się za­czer­wie­nią, za­nim przy­po­mną so­bie tę śmiesz­ną czyn­ność, do ja­kiej zni­ża­li się jesz­cze po­dob­no ich ro­dzi­ce.

Fisz­ki

W pre­hi­sto­rycz­nych cza­sach mo­ich stu­diów sztu­ka wy­szu­ki­wa­nia ksią­żek sta­no­wi­ła od­dziel­ną na­ukę. Wer­to­wa­nie po­ciesz­nych po­dłuż­nych szu­flad wy­pcha­nych po­żół­kły­mi kar­tecz­ka­mi w po­szu­ki­wa­niu ty­tu­łu, któ­ry mo­że do cze­goś się przy­da, zaj­mo­wa­ło nam dłu­gie go­dzi­ny. Ba, ist­nia­ła wy­ra­fi­no­wa­na sztuka opi­sy­wa­nia i ka­ta­lo­go­wa­nia tych kar­te­czek. Pra­ce nad ze­ska­no­wa­niem wszyst­kich po­zy­cji książ­ko­wych pew­nie jesz­cze tro­chę po­trwa­ją, nie wiem, czy prze­trwa czyt­nik Kin­dle ani im­pe­rium Ama­zo­na, ale jed­no jest pew­ne: fisz­ki już nie wró­cą.

Kla­so­wi dy­sk­dżo­ke­je

Ni­gdy już nikt nie za­wsty­dzi wa­sze­go dziec­ka py­ta­niem o naj­now­szy al­bum Led Zep­pe­lin. Nie tyl­ko dla­te­go, że Zep­pe­li­ni bę­dą już pas­se. Po pro­stu: nikt już nie mu­si cze­kać na pre­mie­rę no­wej pły­ty i usta­wiać się po nią w ko­lej­ce. Re­wo­lu­cja do­ko­nu­je się zresz­tą znacz­nie głę­biej: ma­ło kto my­śli o mu­zy­ce w kon­tek­ście  płyt ro­zu­mia­nych ja­ko ka­no­nicz­ny ze­staw utwo­rów. Mu­zy­ka to dziś po­je­dyn­cze utwo­ry, ewen­tu­al­nie skła­dan­ki, ale te są w sta­nie do­sko­na­le skom­po­no­wać wa­sze dzie­ci.

Wą­skie szpal­ty, czy­ste rę­ce

Dzien­ni­ki nie bę­dą nam już bru­dzić rąk i man­kie­tów. Nie że­by tech­no­lo­gia dru­ku ule­gła aż ta­kiej po­pra­wie: po pro­stu, nie bę­dzie już pa­pie­ro­wych ga­zet. Oczy­wi­ście zo­sta­ną, ja­ko cy­me­lia wy­daw­ni­cze, coś w ro­dza­ju płyt wi­ny­lo­wych, ale bę­dą tak cen­ne i ozdob­ne, że nikt się ni­mi nie usmo­li. Ar­cy­dzie­ła ty­po­gra­fii wie­sza­ne bę­dą w ram­kach, za szkłem, na ścia­nach.

Więc ja­ki to był nu­mer?

Ile to już lat, kie­dy nie sły­sza­łem ni­ko­go prze­chwa­la­ją­ce­go się, jak świet­ną ma pa­mięć do dat i nu­me­rów? Od pa­mię­ta­nia ter­mi­nów jest dziś Wi­ki­pe­dia, a numery telefonów za­pi­sa­ne są w pa­mię­ci aparatów. Zwy­kle nie pa­mię­ta­my już nu­me­rów nie tyl­ko zna­jo­mych (psy­cho­lo­dzy twier­dzą, że dzie­je się tak, po­nie­waż nie za­pi­su­je­my ich już w no­te­sie, tyl­ko od ra­zu wbi­ja­my do te­le­fo­nu), ale i wła­sne­go.  Wszyst­kich, któ­rym bra­ku­je daw­ne­go kunsz­tu mne­mo­tech­nicz­ne­go, po­cie­szam, że ma­ją jesz­cze kody PIN. Mo­gą za­mar­twiać się za każ­dym ra­zem, gdy ich za­po­mną.

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą