Janusz Pyda OP: Zacznijmy od pytania podstawowego: kim jest Godot? Bohaterowie sztuki mają o tym dosyć mgliste pojęcie, a właściwie żadnego. Estragon w ogóle nic nie wie, Vladimir zaś – jedyny rzecznik czekania na Godota – choć twierdzi, że spotkali go już kiedyś i że ten wyznaczył im spotkanie, nie potrafi opisać nawet jego wyglądu, nie mówiąc o wyjaśnieniu, w jakich okolicznościach doszło do pierwszego kontaktu i na czym opiera swoją wiarę, że Godot może odmienić ich los. Krótko mówiąc, świadectwo postaci dramatu zawarte w ich kwestiach jest mało wiarygodne i nie przynosi żadnych konkretnych danych.
Z kolei autor dramatu na postawione wyżej pytanie odpowiadał nie wprost albo przez negację. „Gdybym wiedział [kim jest Godot], powiedziałbym to w sztuce". Albo: „Gdyby Godot był Bogiem, tobym go tak nazwał". Najciekawszym z jego nielicznych autokomentarzy wydaje się jednak następujący: „Nie wiem, kim jest Godot. Nie wiem nawet, czy w ogóle istnieje. I nie wiem też, czy wierzą w to ci dwaj, co na niego czekają". Wynika z tego jedno. Że autor nie stawia się ponad odbiorcą, to znaczy, nie kamufluje w sztuce niczego, o czym sam coś wie, lecz czego nie chce ujawnić; ani nawet ponad własnym tekstem. Wie o nim tyle, ile da się wydedukować z jego treści, i nic ponadto.
A zatem w próbie odpowiedzi na nasze wstępne pytanie skazani jesteśmy wyłącznie na tekst. Otóż z tego tekstu, pełnego niedopowiedzeń i niewiadomych, jedno zdaje się wynikać w sposób bezsporny, a mianowicie: bez względu na to, czy Godot istnieje czy nie – czy bohaterowie rzeczywiście gdzieś kiedyś go spotkali, czy też wyłącznie go sobie uroili – jest on osobą. Bohaterowie nie czekają ani na żadne wydarzenie, ani tym bardziej na rzecz, na przykład na mannę z nieba, lecz ewidentnie na kogoś. Czy stwierdzenie to jest uprawnione? A jeśli tak, co z niego wynika?