Rzeczpospolita: To już niechlubna tradycja. Legia dziś po raz czwarty na przestrzeni ostatnich trzech lat zagra przy pustych trybunach w europejskich rozgrywkach. Jak wspomina pan mecz z Apollonem Limassol na jesieni 2013 roku, gdy właśnie w takich okolicznościach prowadził pan wojskowych?
Jan Urban: Puste trybuny zawsze sprzyjają słabszemu zespołowi, bo to jemu łatwiej się zmobilizować na wymagającego przeciwnika. To potwierdziło się w meczu z Apollonem, gdy mieliśmy wiele dogodnych okazji bramkowych, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Cypryjczycy zaś wyprowadzili jedną kontrę i wywieźli z Łazienkowskiej cenne zwycięstwo. Potem na wyjeździe wygraliśmy już 2:0, więc widać, że ten pierwszy mecz rzeczywiście był nietypowy. Dziś z pewnością słabszym zespołem jest Legia, więc to faworyzowany Real Madryt może mieć duże trudności, by w tej ciszy utrzymać koncentrację.
Na czym polega tzw. atut własnego boiska? Czy właśnie na żywiołowo reagujących trybunach?
Tylko że trudno sobie wyobrazić, by Real obawiał się gorącej atmosfery przy Łazienkowskiej. Doping w Warszawie jest znakomity, ale przecież Królewscy co roku rozgrywają wiele spotkań w gorącej atmosferze, więc są do niej na co dzień przyzwyczajeni. W Hiszpanii w każdym mieście mecze z Realem są wyjątkowym wydarzeniem, więc zazwyczaj zawsze jest komplet na trybunach i niesamowity doping.
Jak piłkarzom gra się przy pustych trybunach?