Reprezentacja odniosła drugie zwycięstwo za kadencji Portugalczyka. Jest satysfakcja, bo Polacy wykonali zadanie i choć na oczach 38 tys. widzów przez godzinę oddali na bramkę 69. drużyny Rankingu FIFA tylko trzy strzały, to wszystkie kończyły się golami. Najważniejszą postacią na boisku znów był kapitan Robert Lewandowski.
Pierwszą bramkę Polacy zdobyli błyskawicznie. Jakub Moder w 12. minucie dośrodkował z rzutu wolnego w pole karne, gdzie do pracy zabrali się weterani. 87-krotny reprezentant kraju Kamil Glik zgrał piłkę głową, a tuż przed bramką dopadł do niej grający 123. mecz w barwach drużyny narodowej Lewandowski. Musiał trafić.
Radość kapitana reprezentacji Polski Roberta Lewandowskiego po strzeleniu gola w meczu z Albanią
Polacy wcześniej nie przeprowadzili żadnej składnej akcji, nie oddali strzału. Nasi zawodnicy rozgrywali piłkę, ale w momentach przyspieszenia brakowało im dokładności, a rywale grali ostro. Wystarczyło 10 minut, żeby włoski sędzia Maurizio Mariani pokazał im trzy żółte kartki. Ta ostatnia, dla Elseida Hysaja, przyniosła rzut wolny, który skończył się pierwszą bramką.
Składnej akcji ani celnego strzału nie było ze strony Polaków też po golu, kwadrans później znów przeżyliśmy za to koszmar petersburskiej nocy. Kamil Glik zaspał przy podaniu Klausa Gjasuli, Jan Bednarek nie upilnował Sokola Cikalleshiego, a Wojciech Szczęsny przepuścił strzał z ostrego kąta w długi róg. Wszystkie grzechy Euro 2020 w jednej akcji.