Przedstawiciele wszystkich polskich uczelni apelują do ZUS o zaprzestanie kontroli umów o dzieło zawieranych z wykładowcami. Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) zwróciła uwagę na poważne finansowe następstwa takich kontroli.
Milionowe zaległości
Jak udało się nam ustalić, każda z działających w Polsce uczelni ma nawet kilka tysięcy takich umów podpisanych z wykładowcami. Przykładowo: jeśli taki kontrakt opiewa na wynagrodzenie w wysokości 1 tys. zł, uczelnia może dopłacić do tego kolejne 300 zł składek. Z tego około 100 zł może zażądać od wykładowcy. Część składek ZUS każdy ubezpieczony płaci bowiem z własnej kieszeni.
Po kontroli ZUS może się okazać, że każda szkoła wyższa będzie musiała dopłacić do tych umów kilka milionów złotych składek ZUS i później żądać zwrotu części tych pieniędzy od wykładowców.
KRASP w swoim stanowisku rozesłanym do ZUS i rządu powołuje się na korzystne dla uczelni stanowiska Sądu Najwyższego (wyrok z 30 maja 2001 r., sygn. I PKN 429/00) i Ministerstwa Kultury. Niestety dla uczelni Sąd Najwyższy w ostatnim czasie zmienił stanowisko i dopuszcza oskładkowanie umów (np. wyrok z 27 sierpnia 2013 r., sygn. II UK 26/13). Z kolei resort nauki i szkolnictwa wyższego stwierdził, że nie jest właściwy do interpretowania przepisów podatkowych i ubezpieczeniowych.
Trzeba walczyć
Eksperci są jednak dobrej myśli.