Od 2002 roku w Polsce utrzymuje się ujemny przyrost naturalny – czyli więcej osób umiera, niż się rodzi. W lipcu 2025 roku wskaźnik ten wyniósł -3,0 (dane GUS), co oznacza, że na każde tysiąc urodzeń przypadły 1003 zgony.
Wspomniane -3,0 dla Polski to jeden z najniższych wyników w Europie – średnia dla krajów Unii Europejskiej to -1,6. Jest to wynik, między innymi, utrzymującej się przez ponad trzy dekady niskiej dzietności.
Program 500+, wprowadzony w 2016 roku z myślą o zwiększeniu liczby urodzeń, przyniósł jedynie krótkotrwały efekt. Wskaźnik dzietności nieznacznie wzrósł po jego uruchomieniu, by już od 2018 roku ponownie spadać. Inne inicjatywy polityków przyniosły podobnie ograniczone rezultaty – nie tylko w Polsce, lecz także w wielu innych krajach o niskiej dzietności.
Przyczynom tego zjawiska oraz skuteczności polityki prorodzinnej przygląda się prof. dr hab. Anna Matysiak z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Po co politykom nasze dzieci?
„Piękno nie ma wieku. Płodność ma”– to jedno z haseł głośnej kampanii z 2016 roku, w której włoskie Ministerstwo Zdrowia zachęcało obywateli do posiadania dzieci.
Grafikę z tym hasłem prof. Anna Matysiak zaprezentowała podczas konferencji Europe and Mobilities. Challenges and Opportunities for Socio-Economic Transformations, która w czerwcu 2025 r. odbyła się na Uniwersytecie Warszawskim. Obok włoskiej kampanii badaczka pokazała analogiczne przykłady z Japonii, USA czy Rosji – wszystkie w podobnym, mobilizującym tonie.
Starzejące się społeczeństwa to dziś wyzwanie dla większości rozwiniętych państw. W pierwszej ósemce najstarszych społeczeństw świata aż pięć to kraje europejskie: Włochy, Portugalia, Grecja, Finlandia i Niemcy. Na szczycie listy znajduje się Japonia, a tuż za nią – Korea Południowa, Tajwan i Singapur, z najniższymi współczynnikami dzietności na świecie. Żyjemy coraz dłużej i w coraz lepszym zdrowiu, co samo w sobie jest sukcesem cywilizacyjnym. Problem w tym, że rodzi się nas coraz mniej.
Demograficzne starzenie się kraju oznacza nie tylko mniej osób w wieku produkcyjnym, ale też coraz większe obciążenie systemów emerytalnych i ochrony zdrowia.
Co więcej, będzie dochodzić do napięć międzypokoleniowych, między młodymi wchodzącymi na rynek pracy a starszym pokoleniem wymagającym opieki i wsparcia finansowego. Wszystko to sprawia, że wzrost dzietności staje się jednym z najczęściej deklarowanych celów polityki rodzinnej.
– Tyle, że ludzie podejmując decyzję o posiadaniu (bądź nie) dzieci, nie kierują się powyższymi względami – mówi prof. Anna Matysiak i kontynuuje: – Posiadanie dziecka to indywidualna decyzja, którą młodzi podejmują, biorąc pod uwagę ich własne pragnienia rodzicielskie, a także uwarunkowania, w których funkcjonują, np. czy mają partnera, odpowiednie warunki materialne, wsparcie ze strony państwa, rodziny czy partnera w łączeniu pracy zawodowej z opieką i radzeniu sobie z innymi trudnościami.
Prawo do aborcji, pracy i mieszkania
Załóżmy, że jest para, która chciałaby mieć dzieci, ale wciąż odkłada tę decyzję. Co ich powstrzymuje?
– Nasze badania wskazują na dużą rolę zmian w prawie aborcyjnym. Co zrobimy, jeśli płód okaże się nieuleczalnie chory? Choć takie przypadki to niewielki odsetek ciąż, lęk przed nimi jest powszechny – mówi prof. Anna Matysiak.
Na drugim miejscu badaczka wymienia kwestie mieszkaniowe: łatwiej zdecydować się na dziecko, gdy mieszka się „na swoim”, a metraż odpowiada potrzebom rodziny. Trzeci kluczowy czynnik to stabilna i dobrze płatna praca.
Wspomniane badania przeprowadziły dr hab. Anna Kurowska, prof. ucz., prof. Anna Matysiak oraz Magdalena Grabowska z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW i Interdyscyplinarnego Centrum Dynamiki Rynku Pracy i Rodziny (LabFam). Zastosowały one metodę eksperymentu ankietowego, w którym uczestnicy oceniali hipotetyczne scenariusze odzwierciedlające sześć potencjalnych barier w decyzji o urodzeniu pierwszego lub kolejnego dziecka. Na liście znalazły się: stabilizacja zawodowa, własne mieszkanie, dostęp do instytucji opiekuńczych, zaangażowanie partnera w opiekę nad dzieckiem, zmiany klimatu oraz prawo aborcyjne.
W badaniu wzięło udział 1337 kobiet i mężczyzn w wieku 20–35 lat – zarówno bezdzietnych, jak i mających jedno dziecko, pozostających w związkach i singli. Każda z osób oceniała, w jakim stopniu te czynniki wpływają na decyzję o rodzicielstwie.
Jak bardzo różni się punkt widzenia?
Na pytania badaczek odpowiadały kobiety bezdzietne i te, które mają już jedno dziecko, a także bezdzietni mężczyźni i ojcowie jednego dziecka. Poniższa analiza wyników objęła osoby będące w związkach.
Dla kobiet bezdzietnych najważniejszym czynnikiem okazał się dostęp do aborcji w przypadku ciężkich wad rozwojowych płodu. Na kolejnych miejscach znalazły się: bezpieczeństwo zatrudnienia, możliwość posiadania własnego mieszkania, zaangażowanie partnera w opiekę nad dziećmi i obowiązki domowe oraz dostępność wysokiej jakości opieki nad dziećmi świadczonej przez osoby inne niż rodzice. Najmniejsze, choć wciąż zauważalne znaczenie miały obawy związane ze zmianami klimatycznymi.
Bezdzietni mężczyźni za ważne wśród badanych czynników uznali dostęp do własnego mieszkania, stabilność zatrudnienia oraz dostęp do instytucji opiekuńczych. Nieco mniejsze znaczenie – niż w przypadku bezdzietnych kobiet – miały dla nich prawa reprodukcyjne. Zaangażowanie mężczyzn w opiekę nad dziećmi czy kwestie klimatyczne nie miały istotnego wpływu na ich decyzje o rodzicielstwie.
Kobiety, które mają już dziecko i myślą o następnym, w pierwszej kolejności zwracają uwagę na stabilność zatrudnienia i warunki mieszkaniowe. Ważne są też dla nich: udział partnera w pracach domowych, dostępność żłobków i przedszkoli oraz prawa reprodukcyjne. W porównaniu z kobietami bezdzietnymi matki wyżej cenią zewnętrzną opiekę nad dziećmi. Najmniejsze znaczenie mają dla nich kwestie klimatyczne – choć pozostają zauważane.
W ocenie ojców na czele rankingu znalazły się bezpieczeństwo zatrudnienia, dostępność mieszkań i prawa reprodukcyjne, choć wpływ tych ostatnich na decyzję o rodzicielstwie jest jednak słabszy niż w przypadku kobiet. Dostęp do opieki nad dziećmi, udział w pracach domowych czy zmiany klimatyczne mają dla mężczyzn znacznie mniejsze znaczenie.
Łatwo o ojca, trudno o partnera
Dziecko to marzenie nie tylko osób będących w związkach. Dotyczy również kobiet, które chciałyby zostać matkami, ale trudno im znaleźć partnera gotowego na wspólne rodzicielstwo.
Jeszcze przed kilkunastoma laty przeszkodą w tworzeniu związków była głównie różnica w poziomie wykształcenia. Kobiety częściej niż mężczyźni podejmowały studia i przeprowadzały się do większych miast, tam więc pojawiła się nadwyżka wykształconych kobiet poszukujących partnerów o podobnym statusie edukacyjnym. W mniejszych ośrodkach pozostała nadreprezentacja mężczyzn z niższym wykształceniem i ograniczonymi szansami na znalezienie partnerki.
Te różnice w poziomie wykształcenia sprawiają, że część młodych kobiet i mężczyzn nie ma szans na sformułowanie związków. Co więcej, poza różnicami w poziomie wykształcenia pojawiają się także inne, mianowicie w wartościach i oczekiwaniach wobec życia.
– W badaniach realizowanych w LabFam m.in. przez dr Alinę Paveleę, widzimy, że kobiety coraz częściej szukają partnera, który będzie je wspierał, uczestniczył w obowiązkach domowych i opiece nad dziećmi oraz przychylnie patrzył na ich aktywność zawodową. Mężczyźni natomiast, nawet ci wykształceni, są zwolennikami bardziej konserwatywnego porządku. Jeśli oni deklarują to już na początku, a kobiety są świadome, kogo szukają, to trudno o stworzenie związku. Nie pojawia się wtedy nawet pierwsze dziecko. To jest problem, bo zarówno te kobiety jak i mężczyźni nie mają szansy zrealizować swoich pragnień – mówi prof. Anna Matysiak.
Co robią politycy?
Program 500+ wprowadzony w 2016 roku miał pomóc rodzinom w pokryciu kosztów wychowania dzieci – od edukacji po codzienne wydatki. Od 2024 r. świadczenie wzrosło do 800 zł. Choć program przyczynił się do ograniczenia skrajnego ubóstwa wśród dzieci, nie przełożył się na trwały wzrost liczby urodzeń. Dodatkowe środki w domowym budżecie okazały się niewystarczającym argumentem wobec barier, które powstrzymują wiele osób przed decyzją o rodzicielstwie – szczególnie o kolejnym dziecku.
„Aktywny rodzic” – tzw. babciowe, „Aktywny maluch” – rozwój instytucji opieki, Karta Dużej Rodziny czy dłuższy i dostępny dla obojga rodziców urlop rodzicielski – to tylko przykłady innych rządowych programów, które mają na celu wspieranie rodzin, a więc i dzietności.
Od 1 czerwca 2024 r. państwo dofinansowuje także procedury in vitro, dzięki czemu na świat przyszło już około sześciu tysięcy dzieci.
– Musimy jednak pamiętać, że te programy nie zmienią znacząco poziomu dzietności w kraju. One zdecydowanie poprawiają jakość życia rodzin, stwarzają warunki do posiadania dzieci tym, którzy chcą mieć dzieci i mają partnera. Ale nie mają szans w pełni zmienić rzeczywistości, w której żyjemy. A to rzeczywistość, w której mamy do czynienia z bardzo wymagającym rynkiem pracy i rosnącymi cenami mieszkań, a także konfliktem zbrojnym za naszą wschodnią granicą. Kolejne pokolenia młodych ludzi, decydując się na dzieci, nie tylko muszą sobie radzić same z tymi wyzwaniami, ale chcą też zapewnić swoim dzieciom jak najlepszą przyszłość. Stawiają sobie coraz wyżej poprzeczkę w dobrej wierze. Ale to oznacza, że decydują się na mniejszą liczbę dzieci. I z tym trendem mamy do czynienia nie tylko w Polsce, ale w większości krajów wysoko- i średniorozwiniętych – zauważa prof. Anna Matysiak.
Czytaj więcej na: serwisnaukowy.uw.edu.pl
prof. dr hab. Anna Matysiak, od 2019 r. wykładowczyni Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Kieruje Interdyscyplinarnym Centrum Badań nad Rynkiem Pracy i Rodziną (LabFam). W swoich badaniach koncentruje się na procesach formowania i rozpadu rodzin w powiązaniu z funkcjonowaniem rynków pracy, zwłaszcza w kontekście przemian technologicznych. Bada także nierówności płci na rynku pracy. Jest laureatką prestiżowego grantu ERC, redaktorką międzynarodowego czasopisma naukowego Demographic Research oraz wiceprezydentką Europejskiego Stowarzyszenia Badań Ludnościowych (EAPS).
Materiał Partnera