W uzasadnieniu do ustawy znalazł się zapis, że podwyżki dla nauczycieli zostaną sfinansowane w ramach „zwiększonej kwoty części oświatowej subwencji ogólnej na 2019 r.". Nie ma jednak wyliczenia kosztów tych podwyżek ani wskazania podstawy do podwyższenia subwencji.
Z kolei podwyżki dla nauczycieli przedszkoli (placówki te nie są objęte subwencją) zostaną sfinansowane przez samorządy, których dochody „w ostatnich latach wykazują silną dynamikę wzrostową". Jak pokazano, w 2018 r. dochody jednostek samorządów terytorialnych poszły w górę średnio o 10 mld zł, tj. 9,5 proc. licząc rok do roku.
Nauczyciele, którzy rozpoczynają pracę w zawodzie, otrzymają dodatek na zagospodarowanie w wysokości 1000 zł. To kosztować będzie łącznie około 28 mln zł. Zdaniem autorów projektu środki na to znajdą się w ramach „zmienionych kryteriów podziału subwencji oświatowej". Chodzi o to, że jej wysokość będzie uzależniona od zamożności poszczególnych samorządów. Słowem – im bogatsza gmina, tym mniej dostanie pieniędzy.
Ustalona zostanie także minimalna wysokość dodatku za wychowawstwo na poziomie 300 zł. Obecnie wynosi on przeciętnie 128 zł. Otrzymuje go 282 537 pedagogów. „Nie przewiduje się kosztów zaproponowanego rozwiązania w zakresie dodatku za wychowawstwo".
– Obawiam się, że sfinansowanie tych podwyżek spadnie na barki samorządów – mówi Marek Olszewski, starosta toruński. Jego zdaniem ogólne zapisy w uzasadnieniu do projektu w zakresie finansowania projektowanych zmian są dowodem na to, że w budżecie państwa nie przewidziano dodatkowych środków na podwyżki. – Projekt wskazuje na finansowanie w ramach nowego podziału subwencji. Ale o tym, jak będzie to wyglądało, dowiemy się za jakiś czas, kiedy pojawi się projekt rozporządzenia. A wtedy już Karta nauczyciela nałoży na samorządy nowe obowiązki – dodaje.
Podobnego zdania jest także Roman Smogorzewski, prezydent podwarszawskiego Legionowa. – Podwyżki kosztują. Nie da się podnieść wynagrodzeń, nie zwiększając kosztów. Tu jednak wymyślono, że swoje obietnice rząd może sfinansować pieniędzmi samorządowców – tłumaczy. Jak podkreśla, nie będą mieli innego wyjścia, jak tylko poszukać środków na ich realizację nawet kosztem nadmiernego zadłużania gminy czy rezygnacji z zaplanowanych działań rozwojowych na rzecz społeczności. – Liczymy, że do naszego budżetu wpadną także podatki zapłacone w ramach trzynastej emerytury. Oczywiście nie pokryje to wydatków na podwyżki dla nauczycieli, ale będzie pewnym zastrzykiem gotówki – mówi Smogorzewski.