Naczelny Sąd Administracyjny uznał kasację resortu zdrowia w sporze z producentem viagry. Nakazał, by sąd niższej instancji jeszcze raz sprawdził, czy zagraniczny koncern w ogóle może protestować przeciw dopuszczeniu na rynek maxigry – głównego polskiego konkurenta viagry.
To odprysk znacznie większej sprawy – tzw. leków duchów. Waży się los odszkodowań, których zagraniczne firmy farmaceutyczne mogłyby żądać od Skarbu Państwa. Tylko w przypadku viagry może chodzić o kwoty sięgające kilkudziesięciu milionów złotych.
– Na razie po wyroku NSA droga do ubiegania się o odszkodowanie jest zamknięta, co jest korzystne dla podatników – mówi mec. Tomasz Siemiątkowski z Kancelarii Głuchowski Rodziewicz Siemiątkowski Zwara, który reprezentował ministerstwo.
Skąd wziął się problem? Polska, wstępując do UE, wymieniła w traktacie akcesyjnym farmaceutyki, które są u nas zarejestrowane i podlegają łagodnym, krajowym procedurom. Potem okazało się, że na liście jest kilkaset leków więcej, niż rzeczywiście można znaleźć w aptekach. Nazwano je lekami duchami.
– W przededniu akcesji pospiesznie zarejestrowano setki leków – mówi Paulina Kieszkowska-Knapik z Kancelarii Baker & McKenzie, która reprezentowała w podobnych sprawach zagraniczne firmy. – Doszło do masowego naruszenia przedakcesyjnych przepisów rejestracyjnych. Bezpieczeństwo, skuteczność i jakość leków muszą być ocenione przed rejestracją, a nie po niej.