Także [b]Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku (sygn. I SA/Gd 17/10)[/b] przyznał, że pożyczanie pieniędzy przez Internet to klasyczna działalność gospodarcza. Taka wykładnia powoduje, że osoby, które czerpią z tego zyski, muszą dopełnić wielu formalnych wymogów. Mogą też czasami stracić podatkowo. Sumują bowiem zyski z odsetek z innymi dochodami, co może spowodować, że zapłacą od wszystkiego 32 proc. podatku.
Spór dotyczył rozliczenia zysków z pożyczek udzielanych za pomocą internetowych serwisów typu social lending. Są to coraz popularniejsze platformy pożyczkowe ułatwiające nawiązanie kontaktu i zawarcie umowy między osobami, które potrzebują szybko pieniędzy, a tymi, którzy mają nadwyżki finansowe i chcą na nich zarobić. Ci pierwsi unikają uciążliwej procedury bankowej i płacą mniejsze odsetki niż od kredytu, drudzy zarabiają na pożyczce więcej niż na bankowej lokacie.
Korzystne zasady działania takiego portalu skusiły podatnika, który chciał zainwestować wolne środki z pracy na etacie. We wniosku o interpretację zapytał on, czy udzielanie pożyczek za pośrednictwem serwisu jest działalnością gospodarczą. Twierdził, że nie musi się rozliczać jak przedsiębiorca, ponieważ wykonywane przez niego czynności nie mają cech działalności. Pożyczek będzie bowiem udzielał okazjonalnie i sporadycznie.
Jego zdaniem odsetki od internetowej pożyczki to przychody z kapitałów pieniężnych (opodatkowane 19-proc. ryczałtem).
Fiskus nie zgodził się z tym poglądem. Argumentował, że aby udzielać pożyczek, trzeba się podporządkować regułom wyznaczonym przez system, mieć własny sprzęt komputerowy i dostęp do Internetu. Podatnik działa więc w sposób zorganizowany i jest przygotowany do udzielania pożyczek w sposób ciągły. Chce też na tym zarobić. Jest zatem przedsiębiorcą.