Jeśli testament może być rozumiany rozmaicie, należy przyjąć taką wykładnię, która pozwala utrzymać rozrządzenie spadkodawcy w mocy i nadać mu rozsądną treść.
Sprawa, która trafiła na wokandę [b]Sądu Najwyższego (sygn. IV CSK 524/09)[/b], dowodzi, że wypełnienie tych dyrektyw, zapisanych w art. 948 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=D874A3BBB198A64D2A67EBBC0F470E86?id=70928]kodeksu cywilnego[/link], może być w praktyce niełatwe.
[srodtytul]Spadek dla sześciorga [/srodtytul]
Apolonia S. spisała testament własnoręczny w 1999 r. Zmarła w 2007 r. po krótkim pobycie w szpitalu. Choć liczyła wówczas 88 lat, nie poddawała się chorobie, była do końca sprawna, prowadziła nawet samochód. Mieszkała w swym domu z niezamężną córką Lidią S., która po długoletnim pobycie za granicą (od 1975 r.) wróciła do kraju w 2004 r.
To Lidia S. wystąpiła do sądu o stwierdzenie, że na podstawie testamentu nabyła w całości spadek po swej matce. Oprócz Lidii krąg spadkobierców ustawowych Apolonii S., którzy dziedziczą automatycznie, jeśli spadkodawca nie spisał ostatniej woli, obejmował jeszcze czworo dzieci i wnuki po zmarłej córce Irenie.