Tak uznał [b]Sąd Najwyższy w wyroku z 17 września 2010 r. w sprawie wszczętej przez Jana P (sygn. II CSK 94/10)[/b].
Mężczyzna, rocznik 1953, z zawodu cieśla budowlany, pracował na budowie, której inwestorem i wykonawcą był Michał C. 29 grudnia 2003 r. uległ tragicznemu w skutkach wypadkowi. Ważąca około tony żelbetowa płyta balkonu na pierwszym piętrze, na której stał, oberwała się i gdy spadał, przygniotła go swym ciężarem. Jan P. przeżył cudem dzięki lekkiemu wgłębieniu w terenie. Doznał licznych złamań i obrażeń kręgosłupa, skomplikowanych złamań nóg, złamania żeber. Biegli ocenili, że skutkiem tego wypadku jest 75-proc. uszczerbek na zdrowiu.
[srodtytul]Był wyrok skazujący [/srodtytul]
Jan P. przeszedł kilka skomplikowanych, bardzo bolesnych operacji. Leżał rok w szpitalu. Mimo późniejszych wielokrotnych pobytów w różnych placówkach na leczeniu ma trudności z poruszaniem się. Nie prowadzi samochodu, nie może podróżować komunikacją miejską. Jest całkowicie niezdolny do pracy, utracił możliwość korzystania ze swych licznych umiejętności, dzięki którym był określany jako złota rączka. Wciąż odczuwa ból.
Proces leczenia nie jest zakończony i trzeba się liczyć z dalszymi negatywnymi konsekwencjami wypadku. Już do końca życia będzie mu potrzebna intensywna rehabilitacja.