Żyjemy w czasach wyniszczającego konfliktu władzy politycznej z sądowniczą, który podzielił Polaków. W tym sporze coraz trudniej zachować neutralność, dystans i trzeźwość oceny. Adwokatom również. Większość opowiedziała się po stronie sądów reformowanych metodą siłową przez PiS. Swój krytyczny stosunek do działań władzy wyrażali w licznych opiniach i uchwałach.
Czytaj także: Kandydują do SN. Mogą stracić adwokackie togi
Adwokatura pozostała jednocześnie otwarta na merytoryczną dyskusję i tolerancyjna dla innych poglądów i ocen. A wchodzenie w twardy dyskurs to raczej eksces. Zaledwie kilku adwokatów z politycznym rodowodem ciągle nie potrafi się wyzwolić z politycznych ciągot. Regułą pozostaje merytoryczny udział w debacie na temat państwa i prawa, z dala od wiecowych haseł i uogólnień.
Szukanie dyscyplinarnego odwetu na nieprawomyślnych członkach palestry to nic innego jak próba zepchnięcia adwokatury na radykalne pozycje. Tego nie da się pogodzić z jej rolą w państwie, bo ma służyć przecież wszystkim obywatelom, bez segregowania ich według kryteriów słuszności poglądów (sympatykom PiS również).
Tym bardziej że prawo nie zabrania adwokatom kandydowania do Sądu Najwyższego, a przepisy zostały uchwalone przez demokratycznie wybrany parlament. Co więcej, nie było też większych prawnych kontrowersji wokół powołania nowych izb w Sądzie Najwyższym.