Skąd to wiemy? Z YouTube. Na portalu każdy może na własne oczy zobaczyć, jak pouczał sędziego Marcina Patrę. Tłumaczył, że jest za tym, aby media relacjonowały proces, ale nie bez kontroli sądu. Jego zdaniem, jeśli sąd widzi potrzebę utrwalenia przebiegu sprawy, powinien to uczynić z własnej inicjatywy, we własnym zakresie i na własnym sprzęcie.
Co więcej, według Janasa nagrywanie rozpraw nie jest standardem w procedurze karnej i praktyce sądowej. Być może, będąc skupionym na ochronie swojego wizerunku, zapomniał, że zgodnie z kodeksem postępowania karnego sąd może zezwolić przedstawicielom mediów na utrwalanie rozprawy, jeśli przemawia za tym interes społeczny. W tej konkretnej sprawie sam oskarżony domagał się jawności.
Skuteczność prokuratora, przynajmniej w kwestiach nagrywania procesu, okazała się zerowa. Jednak tak jak sobie życzył, dostępne w Internecie wideo nie jest zmanipulowane, a wycinki nie zostały wyrwane z kontekstu. Choć ktoś, kto zyska prawo do ich dalszego rozpowszechnienia, może z nich zrobić własny użytek. Skoro jednak sąd nie utajnił rozprawy, to obywatele mogą poznać jej fragmenty.
Jedno jest pewne. Pan prokurator rozbił sobie głowę o mur medialny. Chcąc pozostać w cieniu kamer, zrobił karierę. Do poniedziałku do godz. 14 jego blisko 12-minutowa mowa wygłoszona podczas rozprawy 8 maja została wyświetlona ok. 123 tys. razy! Nie jest to milionowa oglądalność w najlepszym telewizyjnym czasie, ale 15 razy większa niż sędziego Tulei na tym samym portalu (obejrzało go tylko 10 tys. internautów).
Janas popularnością cieszy się głównie wśród mężczyzn między 24. a 44. rokiem życia. Czy to kibice? Tego statystyki nie zdradzają, ale myślę, że znaczna ich część komuś kibicuje. I raczej nie jest to prokurator. Jego występ zebrał 318 ocen. I tylko 14 pozytywnych.