Reklama

Michał Urbańczyk: Moja śmierć jest lepsza niż twoja. Zabójstwo Charliego Kirka a wolność słowa

Gdyby wolność słowa miała dotyczyć wyłącznie poglądów, z którymi się zgadzamy, byłaby zupełnie niepotrzebna. Ta tragedia powinna skłonić ludzi po obu stronach politycznej barykady do refleksji nad językiem debaty publicznej i miejmy nadzieję, że to będzie najtrwalszym dziedzictwem Charliego Kirka.

Publikacja: 15.09.2025 13:29

Michał Urbańczyk: Moja śmierć jest lepsza niż twoja. Zabójstwo Charliego Kirka a wolność słowa

Róże i świece umieszczone obok zdjęcia Charliego Kirka podczas czuwania pod hasłem „Pamięci Charliego Kirka, za wolność, patriotyzm i sprawiedliwość” przed Ambasadą Stanów Zjednoczonych, Berlin, 11.09.2025 r.

Foto: REUTERS/Annegret Hilse

Zabójstwo konserwatywnego aktywisty politycznego Charliego Kirka wywołało ogromne poruszenie na całym świecie. Sprawa ta jest szeroko komentowana, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i poza nimi, również przez osoby, które na co dzień nie śledzą amerykańskiej polityki. Nic dziwnego, bowiem Kirk był jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci amerykańskiej prawicy i ruchu MAGA. Nie tylko ze względu na swoją działalność społeczną i polityczną, lecz przede wszystkim dzięki ogromnej popularności w mediach społecznościowych.

Reklama
Reklama

Jednakże fala komentarzy, jakie pojawiły się po jego śmierci, ujawniła ciemną stronę współczesnej debaty publicznej. Nagrania w social mediach wyrażające radość z jego zabójstwa są zwykłą pochwałą przestępstwa penalizowaną przez większość kodeksów karnych. Niestety, w szeregu innych reakcji znaleźć można przykłady szeroko rozumianej mowy nienawiści, czyli języka pogardy, który choć niezakazany przez prawo, powinien być eliminowany ze sfery publicznej. Co gorsza – wiele z tych głosów pochodzi od osób, które uważają siebie za „tolerancyjne” i „progresywne”.

Po zabójstwie Charliego Kirka – krytyka jego zwolenników

Jednym z pierwszych argumentów, które pojawiły się w infosferze, było oskarżenie o hipokryzję: skoro zwolennicy Kirka tak głośno opłakują jego śmierć, to dlaczego nie reagowali podobnie w przypadku innych zabójstw politycznych? Przypominano między innymi zamach na byłą przewodniczącą Izby Reprezentantów w Minnesocie, Melissę Hortman, oraz jej męża.

Czytaj więcej

Katarzyna Batko-Tołuć: A może już czas na rewizję podejścia do wolności słowa

Historia USA rzeczywiście pełna jest politycznych mordów, wystarczy wspomnieć zabójstwo prezydentów Lincolna czy Kennedy’ego. Bezsporne jest, że należy potępić każdy przejaw politycznej przemocy bez względu na to, przeciwko komu jest skierowana. Sprowadzanie dyskusji do wyliczania, czyja śmierć była „ważniejsza”, jest nie tylko moralnie niebezpieczne, ale kompletnie bezproduktywne. Dobitnie podsumował to senator Bernie Sanders, polityk demokratyczny, który – mimo radykalnych różnic ideologicznych – potępił zabójstwo Charliego Kirka. Zwrócił uwagę, że każda przemoc polityczna to cios w fundamenty demokracji. Tymczasem różnica w reakcjach opinii publicznej wynika raczej z rozpoznawalności ofiar. Kirk był postacią znaną na całym świecie, a jego działalność miała realny wpływ na globalną debatę publiczną.

Reklama
Reklama

Charlie Kirk zasłużył na śmierć? Progresywny seksizm à rebours

Jedną z najbardziej bulwersujących opinii pojawiających się w sieci jest stwierdzenie, jakoby Kirk „zasłużył” na śmierć, ponieważ był gorącym zwolennikiem prawa do posiadania broni wynikającego z drugiej poprawki do Konstytucji USA. Tego rodzaju myślenie ma identyczną strukturę jak klasyczne seksistowskie i mizoginiczne twierdzenia, że kobieta „sama się prosiła” o gwałt, bo założyła krótką sukienkę albo flirtowała w barze. To przerzucanie winy z agresora na ofiarę. Tymczasem Kirk miał prawo do głoszenia swoich poglądów, tak samo jak inni mają prawo do ich krytykowania. Co więcej, ów argument padał często z ust osób deklarujących walkę o prawa ofiar przemocy. Okazuje się więc, że solidarność i walka o prawa człowieka bywają selektywne i uzależnione od ideologicznej bliskości.

Kolejną wątpliwą praktyką, powtarzaną w części komentarzy, było wskazywanie na rodzinę zamachowca. Jego rodzice są zwolennikami Donalda Trumpa, a cała rodzina jest głęboko wierząca. Problem polega na tym, że takie opinie najczęściej pojawiają się ze strony, która w innych kontekstach głośno krytykuje podobne praktyki – np. w Polsce, gdy piętnowane jest rodzinne pochodzenie dziennikarzy czy polityków. Widać więc wyraźnie, że „pochodzenie” staje się wygodnym narzędziem politycznym, które można używać wybiórczo – zawsze przeciwko tym, którzy należą do innego plemienia.

„Faszysta” Charlie Kirk, czyli argumentum ad Hitlerum

Jeszcze poważniejszym problemem jest łatwość, z jaką część komentatorów posługuje się etykietą „faszysta”. Wystarczy sprzeciw wobec aborcji, pochwała tradycyjnych wartości czy poparcie Donalda Trumpa, aby przypiąć komuś tę łatkę. W przypadku Charliego Kirka to szczególnie absurdalne. Był on człowiekiem, który całe życie poświęcił otwartej debacie. Jego dewizą było: „Udowodnij mi, że się mylę”. Oskarżanie takiej osoby o sympatie totalitarne jest karygodnym nadużyciem. Takie pogardliwe etykietkowanie odniosło skutek najgorszy z możliwych. Na jednym z magazynków znalezionych na miejscu zbrodni widniał napis „faszysto – złap to!”. To oznacza, że sprawca uwierzył w polityczną narrację, zgodnie z którą walczył z wyimaginowanym wrogiem.

Nie trzeba zgadzać się z czyimiś poglądami, by bronić jego prawa do wolności słowa. Niestety ta oczywista prawda nie jest rozumiana przez przez sporą część uczestników debaty publicznej, co pokazuje, że trzeba ją co rusz przypominać. Gdyby wolność słowa miała dotyczyć wyłącznie poglądów, z którymi się zgadzamy, byłaby zupełnie niepotrzebna. Wolność wypowiedzi ma zastosowanie nie tylko do informacji czy poglądów przyjmowanych przychylnie albo uważanych za nieszkodliwe, lecz także do takich, które obrażają, szokują lub niepokoją. Bez pluralizmu, tolerancji i otwartości umysłu nie ma prawdziwego społeczeństwa demokratycznego, o czym mówił Europejski Trybunał Praw Człowieka już w 1976 roku.

Reklama
Reklama

Na szczęście pojawiły się również głosy rozsądku – zarówno po stronie konserwatywnej, jak i progresywnej. Wspomniany już Bernie Sanders, ale także republikański gubernator stanu Utah, Spencer Cox, który w przejmującej przemowie potępił dehumanizację przeciwników politycznych, dali przykład, że można wznieść się ponad partyjne podziały i sprzeciwić się wszechobecnej – zwłaszcza w mediach społecznościowych – radykalizacji i politycznej plemienności. Ta tragedia powinna skłonić ludzi po obu stronach politycznej barykady do refleksji nad językiem debaty publicznej i miejmy nadzieję, że to będzie najtrwalszym dziedzictwem Charliego Kirka.

Michał Urbańczyk

Michał Urbańczyk

Foto: mat. prywatne

Autor

Dr hab. Michał Urbańczyk

Prof. UAM, prawnik i amerykanista, ekspert ds. wolności słowa i mowy nienawiści oraz systemów wyborczych; Fundacja Harlana; Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Zabójstwo konserwatywnego aktywisty politycznego Charliego Kirka wywołało ogromne poruszenie na całym świecie. Sprawa ta jest szeroko komentowana, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i poza nimi, również przez osoby, które na co dzień nie śledzą amerykańskiej polityki. Nic dziwnego, bowiem Kirk był jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci amerykańskiej prawicy i ruchu MAGA. Nie tylko ze względu na swoją działalność społeczną i polityczną, lecz przede wszystkim dzięki ogromnej popularności w mediach społecznościowych.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Prawne
Mateusz Radajewski: Potrzebujemy apolitycznego Trybunału Stanu
Opinie Prawne
Jacek Dubois: Pomóżmy ministrowi Żurkowi
Opinie Prawne
Krzysztof Augustyn: Adwokatura nie może być muzeum paragrafów
Opinie Prawne
Paulina Kieszkowska: Ministrze, nie idźmy tą drogą!
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Transparentny jak sędzia TSUE
Reklama
Reklama