Z tego artykułu się dowiesz:
- Jakie są kulisy konfliktu między Adamem Glapińskim a jego zastępcami w Narodowym Banku Polskim?
- Jakie są potencjalne skutki tego sporu dla sytuacji ekonomicznej Polski?
- Jakie stanowiska zajmują poszczególni członkowie zarządu NBP w odniesieniu do tego konfliktu?
- W jaki sposób polityczne tło wpływa na rozwój sytuacji wokół Narodowego Banku Polskiego?
- Jakie są możliwe ścieżki rozwiązania konfliktu wewnątrz NBP?
Spór o kompetencje? Echa frakcyjnego konfliktu w PiS? Działanie, które ma doprowadzić do obalenia prezesa NBP Adama Glapińskiego? Od kilku tygodni opinia publiczna, a przede wszystkim biznesowe i polityczne elity w Warszawie, śledzą eskalację konfliktu w zarządzie banku centralnego. Zarząd liczy dziewięć osób, a kilka z nich – powołanych za czasów rządów PiS – miało „zbuntować się” przeciwko władzy prezesa Glapińskiego. W odpowiedzi prezes pozbawił ich nadzoru nad departamentami w banku.
Jednak w ostatnich dniach sytuacja miała się nieco uspokoić. Jak wynika z rozmów „Rzeczpospolitej”, w poniedziałek zakończyło się głosowanie obiegowe w zarządzie (rozpoczęte w piątek), które „konsumuje” część z postulatów grupy określanej w mediach jako „buntownicy”.
Co mogłoby naprawdę zakończyć spór w NBP?
O sytuacji w zarządzie, który ponownie zbierze się na zaplanowanym posiedzeniu w czwartek 18 grudnia, rozmawiamy z Arturem Soboniem, członkiem zarządu NBP, który w mediach określany był jako jeden z buntowników obok Piotra Pogonowskiego, Rafała Sury i Pawła Muchy (ten ostatni skonfliktowany z Glapińskim był od bardzo dawna i publicznie zarzucał mu m.in. brak transparentności w działaniach). Soboń przekonuje, że całość została nadmiernie rozkręcona przez media. – Proszę nie mówić o mnie, że jestem jakimś buntownikiem. W zasadzie wszystkie informacje, które pojawiły się w ostatnich tygodniach w przestrzeni publicznej, tworzyły szum informacyjny, celowy lub niecelowy. Sprawy, które zostały podniesione dotyczą tylko i wyłącznie wewnętrznych kwestii banku, czyli regulaminu prac zarządu. Sprawa kompletnie oderwała się od rzeczywistości – mówi Soboń „Rzeczpospolitej”.
Jak dodaje, wspomniana wcześniej uchwała realizuje część wewnętrznych postanowień, które w grudniu były przedmiotem dyskusji. – Nie ma powodu, by wewnętrzną rozmowę w banku od razu uznawać za destabilizację. To nie był test na to, czy jest większość – mówi. I dorzuca, że kwestia, która wywołała duże emocje w mediach, czyli kompetencje do ustalania wynagrodzeń i premii, pozostanie bez zmian i nie była przedmiotem przyjętych już przez zarząd wewnętrznych dokumentów.