W tym roku minęło dziesięć lat od wejścia Polski do Unii Europejskiej. Przedstawiciele międzynarodowych grup kapitałowych inwestujący w Polsce zastanawiają się jednak w wielu sytuacjach, czy to na pewno ta sama Unia, do której należy Francja czy Niemcy.
Teoretycznie obowiązują nas te same dyrektywy i nasze prawo lokalne powinno być do nich dostosowane. To prawo lokalne, szczególnie podatkowe, bardzo często jednak jest bardzo niejasne, nieprecyzyjne, wewnętrznie sprzeczne, co powoduje, że przedsiębiorca prowadzący biznes w Polsce błądzi w labiryncie pełnym pułapek i zapadni. Szczególnie zaskoczeni sytuacją bywają przedsiębiorcy, którzy prowadzą już biznes w innych krajach Europy i nie mogą uwierzyć, że pewne przepisy są w Polsce tak nieprecyzyjne i konsekwentnie interpretowane w taki sposób, aby przypadkiem nie ułatwić funkcjonowania podatnikowi.
Fiskus na przekór podatnikom
Ze względu na to, że jesteśmy w UE stosunkowo krótko, oraz na to, że wiele przepisów powstawało bardzo szybko, można byłoby wybaczyć krajowemu ustawodawstwu pewną niedbałość i niespójność. Najbardziej niezrozumiałe jest w tych okolicznościach mocno restrykcyjne podejście organów skarbowych, które wykorzystują wszystkie niejasności i zawiłości przepisów podatkowych na niekorzyść podatnika.
Przykładowo, bardzo długo do celów podatku dochodowego i VAT obowiązywały inne kursy wymiany walut. Różnica dotyczyła wprawdzie tylko jednego dnia, jednak kurs, który należało stosować, był inny. Oznaczało to konieczność prowadzenia dwóch odrębnych ewidencji. Obecnie sytuacja nieco się poprawiła, ale nie do końca.