Być może to tylko zbieg niekorzystnych okoliczności spowodował, że program Mieszkanie+ zatrzymał się na pilotażach. Ale nie mogło być inaczej, kiedy ceny materiałów poszły w górę, a rąk do pracy ubyło. Za 3 tysiące złotych nie zbuduje się już metra kwadratowego nowego mieszkania. A sfinansowanie budowy to też nie taka prosta sprawa jak przesunięcia budżetowe by wypłacać 500+. Tutaj trzeba mieć grunty, projekty, wszelkie pozwolenia na budowę – więc to nie tylko pieniądze, ale także czas.
Czytaj także: Rynkowe czynsze - tak rząd chce reanimować Mieszkanie+
Owszem, w Wałbrzychu, Białej Podlaskiej czy Jarocinie można się cieszyć z inwestycji w lokale, ale przecież wszystko miało wyglądać nieco inaczej. Nie łudźmy się: na obiecane przez rząd Beaty Szydło sto tysięcy mieszkań szans raczej nie mamy.
Rząd próbuje metody znanej pod obiegową nazwą „nie kijem go, to pałką": właśnie dowiedzieliśmy się, że – w sytuacji gdy główny filar programu Mieszkanie+ obumiera, wskrzeszany jest inny – czyli ścieżka budowy lokali pod wynajem z użyciem gruntów z Krajowego Zasobu Nieruchomości.
W tym miejscu muszę jednak rozczarować czekających na realizację programu budownictwa socjalnego, którzy chcieli móc zamieszkać bez kredytu: ta nowelizacja takiego programu nie uruchomi. Zatem wygląda, że lepiej – mimo niedoskonałości - udały się programy połączone z kredytem: Rodzina na Swoim, czy Mieszkanie dla Młodych.