Reforma procesu, a zarządzenia prezesów sądów

Żadna reforma mająca przyspieszyć rozpoznawanie spraw nie wytrzyma zderzenia z zarządzeniami prezesów sądów nakazującymi wyznaczanie co najmniej ośmiu rozpraw dziennie – pisze radca prawny

Publikacja: 23.04.2012 09:35

Monika Hartung

Monika Hartung

Foto: archiwum prywatne

Red

Ze smutkiem przeczytałam odważną wypowiedź pana sędziego Łukasza Piebiaka o łowcach numerków, opublikowaną w „Rzeczpospolitej" 13 kwietnia. Istotnie, żadna reforma mająca przyspieszyć rozpoznawanie spraw nie wytrzyma zderzenia z zarządzeniami prezesów sądów nakazującymi wyznaczanie co najmniej ośmiu rozpraw dziennie. A przecież sprawne rozstrzyganie – coraz trudniejszych – spraw zwiększa szanse na wykonanie prawomocnego wyroku, budując poczucie sprawiedliwości i zaufanie do państwa i prawa.

Jak pogodzić obowiązek „obsądzenia" ośmiu spraw dziennie z art. 47916 kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym sąd powinien dążyć do wydania wyroku w terminie trzech miesięcy od dnia wniesienia powództwa? To jest niemożliwe, choć przepis ładnie wygląda w kodeksie. W ciągu 15 lat wykonywania zawodu radcy prawnego nigdy nie otrzymałam w takim terminie rozstrzygnięcia sądu I instancji, a nie mam na myśli wyłącznie sądów gospodarczych w Warszawie.

Ma rację pan sędzia Piebiak, że dowody osobowe powinny być przeprowadzone na jednej, najwyżej dwóch rozprawach, najlepiej w tym samym tygodniu (jak to się zwykle odbywa przed sądem polubownym). Wówczas i sąd, i strony pamiętają treść zeznań świadków i nie muszą „uczyć się" sprawy od

początku. Pamiętam zdumienie pełnomocników, gdy dwa lata temu na pierwszej rozprawie sąd zaplanował postępowanie dowodowe wymagające przesłuchania 15 świadków i wyznaczył pięć kolejnych rozpraw w odstępach miesięcznych. Wpadliśmy w euforię, że jest szansa na zakończenie sprawy w tym samym roku, w którym weszła na wokandę.

Nakaz wyznaczania ośmiu spraw to marnotrawstwo czasu i pieniędzy, a także dyskomfort sędziów i pełnomocników. Gdy klient pyta, czemu na kolejną rozprawę ma czekać pół roku, pełnomocnik zwykle odpowiada, że przyczyną jest nadmierne obciążenie sądów. Dla klienta to nie jest wytłumaczenie, zwłaszcza jeśli sprawa weszła na wokandę po kilku miesiącach od złożenia pozwu.

Egzekucja uzyskanego po latach prawomocnego wyroku jest wątpliwa, co obniża szacunek dla państwa i prawa.

Poza tym w wypadku ośmiu spraw dziennie nie sposób tak zaplanować wokandy, by wszystkie rozprawy odbyły się o czasie. Znaczne opóźnienia rozpraw to strata czasu i nerwów. Nie służy to kształtowaniu właściwego wizerunku sądownictwa, a dla cudzoziemców jest trudne do zrozumienia.

Wprowadzenie postępowania odrębnego w sprawach gospodarczych miało przyspieszyć merytoryczne ich rozpoznawanie. Pierwotna wersja regulacji nie zawierała przepisów istotnie przyspieszających postępowanie. Część tych zmian mających dyscyplinować strony, a w konsekwencji służyć sprawności procesu, była zbędna wobec treści art. 207 kodeksu postępowania cywilnego i uprawnienia sądu do nakładania na strony określonych obowiązków procesowych.

Nowela, która wchodzi w życie 3 maja, likwiduje  postępowanie gospodarcze

Późniejsze nowelizacje, zawsze w imię usprawnienia i przyspieszenia postępowania, przeniosły na strony wiele czynności wykonywanych uprzednio przez sądy. Dodano obowiązek podania w pierwszych pismach procesowych wszystkich dowodów, zarzutów i twierdzeń pod rygorem utraty prawa do ich powołania w przyszłości, zakaz zmiany powództwa, zakaz wniesienia powództwa wzajemnego, możliwość wydania wyroku na posiedzeniu niejawnym itd.

Jednakże ostre rygory prekluzji sprawiły, że strony załączały do pozwu i odpowiedzi na pozew wszystkie możliwe dokumenty i wnioski dowodowe, aby nie narazić się na zarzut niemożności ich zgłoszenia na późniejszym etapie sprawy. Akta rosły ponad miarę, a przypomnienie sobie treści złożonych pism procesowych i dowodów przed kolejną rozprawą wymagało ogromnego nakładu pracy.

Czasem sędzia referent prosił strony o nienadsyłanie dalszych dowodów w sprawie, co ze względu na rygor prekluzji nie spotykało się ze zrozumieniem. Trudności w ocenie przydatności dowodów sprawiały, że sądy często przeprowadzały wszystkie dowody zgłoszone przez strony.

Ostatecznie skutki przepisów o prekluzji zostały znacznie złagodzone na skutek licznych orzeczeń Sądu Najwyższego. Mimo to sprawy gospodarcze nie przyspieszyły, a rola sędziego niebezpiecznie zbliżyła się do roli urzędnika wysłuchującego strony, a nie rozstrzygającego spór.

Nowelizacja wchodząca w życie 3 maja likwiduje postępowanie odrębne w sprawach gospodarczych. Nakłada też na sędziego obowiązek aktywnego prowadzenia postępowania. Przewodniczący będzie mógł przed pierwszym posiedzeniem zobowiązać strony do złożenia dalszych pism przygotowawczych, oznaczając porządek i termin ich składania oraz okoliczności, które mają być wyjaśnione. Strony będą mogły składać w toku sprawy dalsze pisma procesowe, jeżeli sąd je dopuści, z wyłączeniem pism zawierających wnioski dowodowe. Prekluzja, nieco złagodzona, pozostaje, a spóźnione twierdzenia lub dowody zgłoszone przez strony sąd pomija.

Niewątpliwie służy to koncentracji materiału dowodowego i aktywizuje rolę sądu, ale czy gwarantuje szybszy proces? Mam wątpliwości, zwłaszcza wobec nakazu rozpoznania ośmiu spraw jednego dnia.

Co z tego, że sędzia przed pierwszym posiedzeniem zapozna się ze stanowiskami stron, zarządzi wymianę pism procesowych i bez zarzutu zorganizuje fazę pisemną postępowania, skoro dowody osobowe będzie musiał prowadzić na rozprawach wyznaczanych w kilkumiesięcznych odstępach, za każdym razem przypominając sobie sprawę od początku?

W planach są dalsze usprawnienia, takie jak nagrywanie rozpraw czy ustne uzasadnianie orzeczeń. Magia nowelizacji nie przyspieszy jednak rozstrzygania spraw. Jedyna nadzieja, że korzystając z nowych-starych instrumentów proceduralnych, sędziowie będą planować rozpoznawanie spraw, kierując się interesem stron, a nie liczbą numerków zakreślonych w repertorium.

Autorka jest radcą prawnym w kancelarii Wardyński i Wspólnicy

Ze smutkiem przeczytałam odważną wypowiedź pana sędziego Łukasza Piebiaka o łowcach numerków, opublikowaną w „Rzeczpospolitej" 13 kwietnia. Istotnie, żadna reforma mająca przyspieszyć rozpoznawanie spraw nie wytrzyma zderzenia z zarządzeniami prezesów sądów nakazującymi wyznaczanie co najmniej ośmiu rozpraw dziennie. A przecież sprawne rozstrzyganie – coraz trudniejszych – spraw zwiększa szanse na wykonanie prawomocnego wyroku, budując poczucie sprawiedliwości i zaufanie do państwa i prawa.

Jak pogodzić obowiązek „obsądzenia" ośmiu spraw dziennie z art. 47916 kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym sąd powinien dążyć do wydania wyroku w terminie trzech miesięcy od dnia wniesienia powództwa? To jest niemożliwe, choć przepis ładnie wygląda w kodeksie. W ciągu 15 lat wykonywania zawodu radcy prawnego nigdy nie otrzymałam w takim terminie rozstrzygnięcia sądu I instancji, a nie mam na myśli wyłącznie sądów gospodarczych w Warszawie.

Pozostało 84% artykułu
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Iwona Gębusia: Polsat i TVN – dostawcy usług medialnych czy strategicznych?
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie