Kiedy patrzę na naszą prawniczą rzeczywistość, przypomina mi się zupełnie nieprawnicza dyskusja nad obrazem, wizerunkiem piekła w malarstwie. A przede wszystkim nad – jakże wymownym – dziełem niderlandzkiego mistrza Petera Bruegla „Tryumf śmierci" (choć i „Walka postu z karnawałem" jest arcydziełem tego samego pędzla). Oczywiście sam tytuł może wydawać się nie na miejscu w sytuacji, w której opisywać należy rzeczywistość zawodów prawniczych, jednak w tym wypadku chodzi jedynie o dzisiejsze reminiscencje ówczesnej wizji piekła, tak trafnie przedstawionej przez renesansowego mistrza. A wizja ta, pełna przemocy, makabry, strachu i zwątpienia jest przejmująca. Przy tym wydawałoby się, że jest ona tak od nas odległa...
Czyżby? Już tak jest, że wielu z nas potrafi uczynić piekło na ziemi z mizernych powodów. To piekło to stan ducha, który nakazuje nam niszczyć i atakować wszystko, co obce, inne, a przede wszystkim to wszystko, co zagraża wyhodowanej w naszych umysłach wizji otaczającego nas świata. To jest właśnie piekło na ziemi. To również przedstawiali Bosch czy Bruegel. Na ich deskach można podziwiać ostrzeżenie przed stawaniem się hipokrytą, który broni jedynie „swojego podwórka". To również ostrzeżenie przed utratą wrażliwości.
Ktoś zapyta się, po co radca prawny pisze o renesansowym malarstwie? Jaki jest cel tego „piekielnego" opisu?
Odpowiedź jest prosta: dla wielu adwokatów obraz piekła na ziemi to sytuacja, w której radcy prawni otrzymują uprawnienia do obron karnych. Epatowanie okrutnymi obrazami przedstawiającymi schyłek cywilizacji, schyłek życia było w XVI wieku potrzebne, by „ciemny lud" po prostu straszyć. Przestrzec przed nowym lub starym, przed nieposkromionymi ambicjami, stylem życia, wreszcie ostrzec przed wojną, irredentą, zarazą i innymi ówczesnymi koszmarami.
Dziś jest podobnie – niektórzy z adwokatów biorą do ręki pióro i niczym pędzlem kreślą na desce czy płótnie obraz piekła. Tu również widzimy dantejskie sceny: „hordy niedouczonych radców prawnych okrążające redutę prawych adwokatów, by wydrzeć im resztkę zawodowych pryncypiów". Widzimy na tych obrazach – podobnie jak niemal 400 lat wcześniej – „zwykłych ludzi oszukiwanych, omamianych przez radców prawnych, którzy jak kruki już krążą nad »trupami«, napawając się swoim nieodległym a przecież pewnym sukcesem". Wreszcie widzimy wysłanników niebios w adwokackich togach, którzy tocząc samotny i okrutnie trudny bój o lepszą przyszłość nas wszystkich, zmagają się z liczniejszym i podstępnym przeciwnikiem.