Dębowski: o podziale na adwokatów i radców prawnych

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego naruszać jasny i społecznie zrozumiały podział na adwokatów, uprawnionych do obrony w sprawach karnych, i radców, mających prawo pracy na etacie – pyta adwokat Rafał Dębowski.

Publikacja: 17.06.2013 10:28

Red

Nie pretenduję do miana adwokackiej mądrej głowy. Teoretycznie nie powinienem więc odpowiadać na pytania postawione przez redaktora Tomasza Pietrygę w felietonie pt. Prawnicza wojna bez sensu („Rz" z 13 czerwca 2013 r.) by nie przylgnęła do mnie łatka, sprytnie wklejona w rzeczonym tekście. Podejmę jednak rękawicę, gdyż mandat, którym obdarzyli mnie koledzy w wyborach do Naczelnej Rady Adwokackiej, zobowiązuje. Więc na pytanie redaktora: po co bratobójcza walka, odpowiem przekornie: dobre pytanie; też chciałbym to wiedzieć!

Zupełnie bowiem nie rozumiem, dlaczego naruszać jasny i społecznie zrozumiały podział na adwokatów uprawnionych do obron karnych i radców mających prawo pracy na etacie? Jaki interes społeczny przemawia za tym, by w dobie nadpodaży usług prawnych burzyć utrwalony od lat kompromis zawodów prawniczych?

Jako obywatel nie chcę słyszeć o aspiracjach i ambicjach władz któregokolwiek z samorządów zawodowych. Proszę o rzeczową odpowiedź na pytanie, jaka jest społeczna potrzeba? I co władza powie pokrzywdzonemu lub społeczeństwu, gdy długi i żmudny proces karny trzeba będzie powtarzać, bo w apelacji się okaże, że radca prawny – obrońca jednak pracował na część etatu? Jaką gwarancję ma społeczeństwo, że wyposażeni w kompetencje obrończe radcowie prawni w ogóle będą chcieli przyjmować takie sprawy, ot choćby karne urzędówki?

Dlaczego nie widzę i nie słyszę rzetelnych opinii i wyników badań? Przepraszam! Muszę jednak skorygować: są takie; ostatnio nawet trafiły do parlamentu, sporządzone przez dziekana izby katowickiej adwokata Romana Kusza, wyniki ankiety. Profesjonalnie zbadano w niej, jak sędziowie zapatrują się na pomysł rozszerzenia uprawnień obrończych. Wyniki są jednoznaczne i miażdżące dla pomysłodawców.

Popieram więc żądanie sporządzenia niezależnych badań i analiz, zgłoszone w imieniu NRA przez lobbystę, uczciwie i zgodnie z prawem wykonującego swój zawód. I protestuję przeciw próbie deprecjonowania jego głosu w debacie publicznej. Bo nie jest żadnym wstydem ani rzeczą niestosowną skorzystanie z usług profesjonalisty. Transparentny lobbing jest po stokroć lepszy dla poprawności procesu legislacyjnego niż najlepsze, ale jednostronne ustalenia gabinetowe. Lobbing, przez postawienie trudnych pytań, zmusza bowiem władzę ustawodawczą do społecznej debaty z udziałem wszystkich stron. W granicach prac legislacyjnych i na rzeczowe argumenty. A nie na ambicje i na skłócenie środowiska.

Ten, kto mnie zna, ten wie, że jestem przyjacielem radców prawnych. Dosłownie i w przenośni. Wszak wykonujemy podobne zawody, razem pracujemy, przyjaźnimy się osobiście.

Z rozmów z kolegami wiem jednak, że nie wszystkim podoba się pomysł zrównania uprawnień zawodowych. I nie ma w tym nic zdrożnego. Wszak różnice stały się tradycją naszych zawodów. Nie tylko w kolorze żabotu togi. Będąca podstawą równouprawnienia zasada: my zajmujemy się obroną w sprawach karnych, koledzy mogą pracować na etacie, wpisana jest w istotę celów, dla jakich powołano nasze zawody. Jak słusznie wskazał nasz lobbysta, mecenas Jerzy M. Majewski, adwokacka ustawa ustrojowa wskazuje cele, dla jakich powołano adwokaturę. Jest wśród nich także współdziałanie w ochronie praw i wolności obywatelskich. Wszak to istota funkcji obrończych i to nie teraz, ale od 95 lat pozaborowej wolnej Polski.

Nie będę pisał więcej o szczegółach. Nie czas na to i nie miejsce. W imię dobrze pojętego, rzeczywistego prawa do obrony kieruję jednak apel o umiar w wypowiedziach i zarzutach, i o rzeczową dyskusję! Na argumenty.

A parlamentarzystów proszę o przeprowadzenie wnikliwej analizy i debaty opartej na badaniach rzeczywistych społecznych potrzeb i oczekiwań. Tylko i aż o tyle!

Autor jest członkiem Naczelnej Rady Adwokackiej

Nie pretenduję do miana adwokackiej mądrej głowy. Teoretycznie nie powinienem więc odpowiadać na pytania postawione przez redaktora Tomasza Pietrygę w felietonie pt. Prawnicza wojna bez sensu („Rz" z 13 czerwca 2013 r.) by nie przylgnęła do mnie łatka, sprytnie wklejona w rzeczonym tekście. Podejmę jednak rękawicę, gdyż mandat, którym obdarzyli mnie koledzy w wyborach do Naczelnej Rady Adwokackiej, zobowiązuje. Więc na pytanie redaktora: po co bratobójcza walka, odpowiem przekornie: dobre pytanie; też chciałbym to wiedzieć!

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy niczym luddyści
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Szef Służby Więziennej w roli kozła ofiarnego
Opinie Prawne
Gutowski, Kardas: Ryzyka planu na neosędziów
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Lewicowy sen o krótszej pracy - czy rynek to wytrzyma
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Przepisy Apteka dla Aptekarza – estońskie nauki dla Polski
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne