Na szacunek wymiar sprawiedliwości musi sobie zapracować

Rozmowa z Maciejem Bednarkiewiczem, adwokatem, byłym prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej

Publikacja: 16.10.2013 03:00

Co pan sobie myśli, kiedy słyszy, że 40 tys. prawomocnie skazanych korzysta z wolności, zamiast siedzieć w kryminale?

Maciej Bednarkiewicz:

Że od lat źle się dzieje. To dowód silnego kryzysu wymiaru sprawiedliwości w państwie. Kryzysu, który dotyka nie tylko stanowienia prawa, ale także jego wykonywania. Kiedyś rozmawiałem o tym z dyrektorem jednego z więzień. Był bardzo zaangażowany we wszystko, co wiązało się z resocjalizacją. Śledził badania – i te krajowe, i te zagraniczne. Wynikało z nich, że 60 proc. skazanych trafiło po raz drugi za kraty właśnie dlatego, że nie wykonano wobec nich pierwszego wyroku. Czuli się bezkarni, a wizja popełnienia kolejnego przestępstwa nie niosła za sobą strachu przed trafieniem do kryminału. Skorzystali więc i tym razem wpadli. Wielu z nich za drugim razem też nie trafiło za kraty.

Dlaczego więc nie ma zdecydowanej reakcji państwa na kpienie z prawa, a w konsekwencji – z państwa prawa?

Państwo, choć nie ma łatwego zadania, ma jednak wybór. Stanowi prawo, które albo buduje do niego społeczny szacunek, albo sprawia, że ludzie się państwa boją. Nasze od lat stawia na drugie rozwiązanie, a to powoduje upolitycznienie wymiaru sprawiedliwości. Nie stać nas na budowę nowych kryminałów, ale z tego zdają sobie sprawę tylko ci, co odpowiadają za wykonanie kary. A przecież to wszystko są naczynia połączone i żeby mówić o skutecznym działaniu państwa, każdy szczebel musi sprawnie funkcjonować.

Czyli jest źle. Wymiar sprawiedliwości jest krytycznie oceniany przez obywateli. Przed laty było zupełnie inaczej.

Przed laty, a wiem coś o tym, bo wiele lat w sądzie spędziłem, sale rozpraw były pełne. Na procesy przychodzili znajomi, sąsiedzi, wrogowie, rodzina, a czasem i zwykła publiczność. Słuchali, kiedy sąd mówił, pytał, odbierał zeznania, i spełniało to funkcję dydaktyczną. Teraz niech pani wejdzie na pierwszą lepszą salę. Pusto, jakiś zabłąkany kolega oskarżonego, dziennikarz – to cała publiczność. Państwo nie chce uczyć ludzi rozumienia prawa, to i sąd tego nie robi.

Ale przecież czym innym jest nauka, a czym innym szacunek do prawa, sądu, sędziego.

Odpowiem pani na przykładzie historii mojego klienta sprzed wielu lat. Był prezesem banku, osobą szanowaną u siebie w mieście. Jego proces trwał 15 lat. Proces, który nigdy nie powinien się zacząć. Po 15 latach skończył się uniewinnieniem. Tam, gdzie człowiek mieszkał, na niewiele to się zdało. Musiał zmienić miejsce zamieszkania, żył ze skromnej emerytury. Wystąpiłem o odszkodowanie od państwa za czas niesłusznie spędzony w areszcie. Uznano, że się przedawniło, a Sąd Najwyższy... obciążył go kosztami postępowania o równowartości czterech jego emerytur. W świecie tego człowieka nikt nie będzie mówił dobrze ani o państwie, ani o prawie. I nikogo nie powinno to dziwić. Na szacunek trzeba sobie zapracować.

Sędziowie źle orzekają?

Różnie. Nie da się przesądzić: wszyscy dobrze czy wszyscy źle. To sprawa człowieka, jego predyspozycji, przygotowania itd. Niestety, wielu z nich jest przypadkowych, nie z powołania. Niewielu zdaje sobie jednak sprawę, że wydając wyrok, powinni mieć świadomość nie tylko wysokości kary, ale także możliwości jej wykonania. A dziś wygląda to tak, jakby każdy miał do wykonania swoje zadanie, a reszta go nie obchodziła.

Ma pan jakąś receptę, jak to, co złe, naprawić?

Mam pewien pomysł od lat. Wprowadziłbym do polskiego wymiaru sprawiedliwości ławę przysięgłych. Wielu powie, że to rewolucja. Zgadzam się, ale dlaczego jej nie przeprowadzić. Wszedłby człowiek z ulicy do sądu i może wtedy skończyłyby się opowieści o korupcji, niekompetencji itd.

Opinie Prawne
Tomasz Tadeusz Koncewicz: najściślejsza unia pomiędzy narodami Europy
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Dane osobowe też mają barwy polityczne
Opinie Prawne
Piotr Młgosiek: Indywidualna weryfikacja neosędziów, czyli jaka?
Opinie Prawne
Pietryga: Czy repolonizacja zamówień stanie się faktem?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Kryzys w TK połączył Przyłębską, Rzeplińskiego i Stępnia
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem