W 2017 r. 1,5 tys. sędziów może odejść z urzędu. Reforma emerytalna przeprowadzona jeszcze w poprzedniej kadencji parlamentu sprawiła, że część najbardziej doświadczonych sędziów może odejść z urzędu na tzw. starych zasadach. To niemal 1/6 dziś orzekających. W dodatku najbardziej doświadczonych.
Spora część sędziów, która chce odejść, nie robi tego ze względu na brak sił do pracy czy wątłe zdrowie. Jaki więc jest powód? Niepewność, co w sądach będzie się działo. Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości, od ponad roku zapowiada wielką reformę sądownictwa. Wprawdzie konkretnych projektów nie widać, jednak cykliczne przypominanie i zapowiadanie, że coś będzie się działo, robi swoje. Tu i tam słyszy się też, że MS zmieni zasady wynagradzania sędziów, odbierze część pieniędzy tym, którzy przeszli w stan spoczynku itd. Wprawdzie nic takiego na razie się nie dzieje, jednak sędziowie obawiają się, że do zmian niekorzystnych dla nich dojdzie.
Takie gremialne odejście sędziów może uderzyć we wszystkich obywateli. Wyniki sprawności sądownictwa są bowiem coraz gorsze. A wygląda na to, że będzie jeszcze gorzej. Ministerstwo zapewnia, że zwalniane etaty będą obsadzane. Część dostaną asesorzy, którzy w 2017 r. pojawią się w sądach; część przypadnie kandydatom na sędziów z innych zawodów prawniczych, a część przejdzie w etaty referendarskie. To jednak wcale nie jest proste i nie da się tego przeprowadzić szybko.
Procedura nominacyjna na sędziego trwa średnio ok. dziewięciu miesięcy. Wszystko wskazuje na to, że przez kilka, jeśli nie kilkanaście miesięcy sądy będą orzekały w zmniejszonym składzie. Może więc minister sprawiedliwości odkryje karty, wyjawi szczegóły reformy i tym sprawi, że sędziowie pozostaną na urzędzie.