Grosse: Ostatnia nadzieja Włoch

Silvio Berlusconi jest traktowany przez europejskie elity jako mąż opatrznościowy, jedyny polityk mogący powstrzymać włoskich populistów – pisze politolog.

Publikacja: 26.02.2018 18:00

Grosse: Ostatnia nadzieja Włoch

Foto: AFP

Zgodnie z obyczajem politycznym UE decydenci z jednych państw wpływają na politykę wewnętrzną w innych krajach. Tak było m.in. pod koniec 2011 roku we Włoszech. Według dziennikarskiego śledztwa „The Wall Street Journal” interwencja kanclerz Merkel u włoskiego prezydenta Napolitano przyspieszyła dymisję ówczesnego premiera Silvio Berlusconiego. Jakiś czas później na łamach Financial Times ukazano zakulisowe działania rodzimej i europejskiej elity, które zmierzały do obalenia legalnie sprawującego władzę, choć skompromitowanego na europejskich salonach „Cavaliere”. Osadziły następnie na fotelu premiera technokratę Mario Montiego, co zdaniem dziennika miało na celu ratowanie strefy euro, ale postawiło poważne wątpliwości konstytucyjne wobec całego procederu. Według wspomnień Timothy Geithnera, ówczesnego sekretarza skarbu USA, politycy europejscy gorąco namawiali go, aby przyłączył się do presji na Berlusconiego i aby zagroził wstrzymaniem pożyczki IMF dla Włoch, jeśli premier nie ustąpi.

 

Po kilku latach od tego wydarzenia Berlusconi jest traktowany przez te same elity niemal jako mąż opatrznościowy. Wydaje się być jedynym, który w nadchodzących wyborach jest w stanie jest w stanie stawić opór siłom populistycznym. Okazuje się, że decydenci europejscy potrafią pragmatycznie podejść nawet do najbardziej wcześniej ośmieszanych i dezawuowanych polityków, o ile sytuacja nie pozostawia im innego wyjścia. Jest To nauczka dla liderów unijnych, że piętnowanie polityków narodowych lub ingerowanie w politykę krajową może okazać się krótkowzroczne.

 

Koszty kryzysu

Nadzieją przedstawicieli UE, którzy niedawno podejmowali Berlusconiego w Brukseli, jest przede wszystkim to, że po wyborach jego ugrupowanie, Forza Italia utworzy rząd z obecnie rządzącą Partią Demokratyczną premiera Paolo Gentiloni i byłego premiera Matteo Renziego. Obu ugrupowaniom może jednak zabraknąć odpowiedniej liczby parlamentarzystów. Co więcej, Berlusconi startuje w sojuszu z radykalną Ligą Północną. Zapowiedzią sukcesu tej koalicji były listopadowe wybory regionalne na Sycylii, gdzie jej kandydaci wygrali uzyskując ponad 42 proc. głosów. Wiodąca koalicja centro-prawicowa pod egidą Berlusconiego oscyluje w lutowych sondażach wokół 36-38 proc., ale pomimo lekkiego niedoszacowania nie wiadomo czy przekroczy 40 proc. Jest to próg niezbędny dla otrzymania premii wyborczej. Z kolei poparcie dla centrolewicowej koalicji Renziego, jak również dla Ruchu Pięciu Gwiazd waha się wokół 28 proc. O ile poparcie dla ugrupowania założonego przez "Beppe" Grillo utrzymuje się generalnie w trendzie stabilnym o tyle dla koalicji zbudowanej wokół rządzącej Partii Demokratycznej wykazuje długofalowy trend spadkowy. W dalszym ciągu wielu wyborców jest niezdecydowanych.

 

Jeśli władzy nie zdobędzie koalicja Berlusconiego to wielce prawdopodobny jest pat powyborczy między trzema głównymi siłami politycznymi, rząd mniejszościowy, albo próby porozumienia między ugrupowaniami eurosceptycznymi, w tym także z udziałem Ruchu Pięciu Gwiazd. Taki obrót sprawy wydaje się w Brukseli i niektórych innych stolicach prawdziwą katastrofą. Dlatego zapominają o dawnych grzechach „Cavaliere” i z niepokojem obserwują scenę polityczną trzeciej gospodarki strefy euro i państwa założycielskiego wspólnot europejskich.

 

Italia boryka się z dwoma zasadniczymi problemami: członkostwem w unii walutowej, a dokładnie szeregiem kłopotów, które z tego faktu wynikają oraz kryzysem migracyjnym. Ani UE nie może rozwiązać tych problemów, przynajmniej zgodnie z oczekiwaniami polityków znad Tybru, ani sami Włosi nie chcą lub nie potrafią się z nimi uporać. W ten sposób dwupoziomowy system polityczny włosko-europejski okazuje się coraz bardziej dysfunkcjonalny.

 

Członkostwo w unii walutowej, podjęte bez odpowiednich dostosowań wewnętrznych, ani bez wystarczającego wsparcia finansowego ze strony tej unii, okazało się być dla Włochów kosztowne. Według IMF gospodarka powróci do poziomu sprzed kryzysu najwcześniej w 2025 roku, co oznacza niemal dwie stracone dekady dla rozwoju kraju. Włoska gospodarka jest o 30 proc. mniej konkurencyjna od niemieckiej. Przyczyną jest niska, najgorsza wśród krajów grupy G7 produktywność. Niskie są też inwestycje przedsiębiorstw, na co wpływ ma zadłużenie sektora bankowego. Włosi mają najwyższy w UE poziom pożyczek zagrożonych niespłacalnością (ponad 20 proc. PKB, około 17 proc. wszystkich kredytów). Koszty kryzysu w strefie euro dotknęły przede wszystkim młodszej części populacji. Bezrobocie wśród młodzieży wynosi około 35 proc. i bardzo niski jest poziom zatrudnienia absolwentów (poniżej 50 proc., na przykład w Polsce ten wskaźnik jest bliski 80 proc.).

 

Nic więc dziwnego, że wysoka jest emigracja Włochów z ojczyzny. Szacuje się, że od czasu kryzysu wyniosła wyjechało półtora miliona  1.5 miliona osób, choć eksperci uznają, że może być to wielkość nawet dwukrotnie zaniżona. Jak wszędzie indziej także w Italii zjawisko odpływu młodych obywateli jest niekorzystne dla rozwoju kraju. Skutki kryzysu dotknęły także osób w wieku produkcyjnym, zwłaszcza pracowników najemnych. Do dzisiaj dochody ich gospodarstw domowych są znacząco mniejsze niż przed powołaniem strefy euro. Podobnie jest z tzw. dochodami do dyspozycji na głowę mieszkańca, które są we Włoszech mniejsze niż przed wejściem do unii walutowej. Innym problemem jest gigantyczny dług publiczny przekraczający 130 proc. PKB (ponad 2.2 biliona euro). To wszystko oznacza, że społeczeństwo jest uboższe, gospodarka mniej konkurencyjna a państwo bardziej zadłużone, niż przed przyjęciem euro.

 

Społeczne bomby

Aby odwrócić te tendencje potrzebne są reformy zarówno w strefy euro jak i we Włoszech. Istnieje szansa wprowadzenia zmian w unii walutowej, ale wątpliwe czy doprowadzą one do przełomu na Półwyspie Apenińskim. Jednocześnie Niemcy stawiają warunek uprzedniej poprawy sytuacji w bilansach banków. Włosi odrzucali do tej pory takie dictum. W zeszłym roku ratowali swoje banki z budżetu państwa wbrew regułom unii bankowej. Co więcej, w kampanii pojawił się postulat umorzenia części włoskiego długu, co mogłoby uderzyć rykoszetem w bilanse banków.

 

Nierozbrojone bomby

Europejscy decydenci zastanawiają się też nad wprowadzeniem instrumentów inwestycyjnych dla strefy euro. Będą one zapewne mogły być uruchamiane tylko pod warunkiem wprowadzenia reform strukturalnych i przy zachowaniu oszczędnej polityki budżetowej. Ale jak pokazuje kampania we Włoszech politycy wszystkich formacji kwestionują takie wymogi i prześcigają się w obietnicach obniżenia podatków. Obietnice w tym względzie złożone przez samego Berlusconiego mogą kosztować około 130 mld euro.

 

Z kolei liderzy lewicowej partii rządzącej forsują wprowadzenie hojnej polityki prorodzinnej. Obiecują przez trzy lata po 400 euro na każde dziecko, a ponadto odliczenie od podatku po 240 euro dopóki nie skończy 18 roku życia. Liga Północna zaproponowała wycofanie się z reform 2011 roku i przywrócenie wieku pozwalającego wcześniej przejść na emeryturę. Może to kosztować budżet państwa około 140 mld euro. Ruch Pięciu Gwiazd proponuje ustanowienie minimalnego dochodu dla wszystkich obywateli w wysokości 780 euro i podobnie jak inne partie zamierza podnieść emerytury.

 

Kolejny wielki problem dotyczy imigracji. Włosi oczekują od Europy, że rozwiąże kryzys przez otwarcie granic i mechanizm przymusowej relokacji. Tymczasem Francja odsyła do Włoch wszystkich tych imigrantów, którzy nielegalnie przekraczają granice. Ochronę swoich granic wzmocnili także Austriacy i Szwajcarzy. Mechanizm relokacji jest natomiast blokowany przez kraje Europy Środkowej przy cichym poparciu ze strony niektórych innych państw UE. Włosi nie potrafią sami skutecznie rozwiązać problemu. Ich zabiegi dyplomatyczne i pomoc dla Libijczyków przyniosła w zeszłym roku zmniejszenie napływu imigrantów o 30 proc., ale nadal było to blisko 120 tys. osób.

 

Prowadzi to do rosnącej fali niezadowolenia społecznego, którego ostatnim przykładem było ostrzelanie imigrantów w Maceracie przez działacza Ligi Północnej. Stało się to kilka dni po zatrzymaniu Nigeryjczyka zamieszanego w sprawę makabrycznej zbrodni na miejscowej nastolatce. Według "Beppe" Grillo kryzys może uczynić z Włochów rasistów. Bez wątpienia zmienia ich nastawienie do własnej historii. Rośnie liczba członków ugrupowań neofaszystowskich. Opisywane zmiany mają tak duże znaczenie wyborcze, że Forza Italia i Liga Północna zablokowały niedawno ustawę mającą ograniczyć promocję neofaszyzmu. Po wydarzeniach w Maceracie Berlusconi uznał problem imigracji za bombę społeczną, która jest gotowa do eksplozji. W jego opinii wszyscy imigranci żyją z oszustw i przestępczości, dlatego przyrzekł deportację 600 tys. osób. O ile można w ten sposób rozwiązywać problem niechcianej imigracji, kiedy jest ona liczona w tysiącach, o tyle jest to trudniejsze, kiedy ich liczba przekracza pół miliona. Włochy stanęły na progu trudnych do przewidzenia zawirowań społecznych i politycznych. 81-letni Berlusconi może mieć wpływ na kształt nowego rządu, choć ze względu na zakaz prawny do niego nie wejdzie. Będzie więc tylko w niewielkim stopniu rozwiązywać włoskie kłopoty. Jednak to samo można powiedzieć o elicie politycznej Włoch i UE. Trudno się spodziewać, aby w najbliższym czasie zgodnie rozwiązywały palące problemy tego kraju.

 

Autor jest profesorem w Instytucie Europeistyki UW, artykuł wyraża jego osobiste poglądy, a nie instytucji, z którymi jest związany.

 

Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Wybór Friedricha Merza może przynieść Europie nadzieję
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: O wyższości 11 listopada nad 3 maja
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem