Panuje dość powszechne przekonanie, że Prawo i Sprawiedliwość nie odnalazło się w opozycji, że nie potrafi otrząsnąć się z szoku po przegranej w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych i popełnia same głupstwa. Jestem odmiennego zdania – uważam, że strategia i taktyka działań tej partii są trafne i w przyszłości mogą jej zapewnić powrót do władzy.
PiS ma już za sobą okres wewnątrzpartyjnej burzy i naporu i jest powolny decyzjom swego prezesa. Oponenci Jarosława Kaczyńskiego zostali z ugrupowania wyrzuceni i wegetują na obrzeżach życia politycznego, co stanowi na pewno przestrogę dla ich ewentualnych naśladowców (nawet najsilniejszy i najinteligentniejszy z dysydentów, Ludwik Dorn, jest w partii całkowicie zmarginalizowany). Cała formacja jest posłusznym narzędziem w rękach swego prezesa i tym samym stała się na powrót sterowna, co umożliwia jej skupienie się na walce z obozem rządowym, a nie na wewnątrzpartyjnych sporach i waśniach.
Poza tym PiS przyjął słuszną taktykę, którą po sportowemu określiłbym jako stały pressing na całym boisku, krótkie krycie przeciwnika. Ani na chwilę nie pozwala Platformie na swobodną grę i jest wszędzie, gdzie tylko może to zaszkodzić formacji rządzącej – przed sopockim ratuszem, na autostradzie w celu wymuszenia obniżki opłat za przejazd, na ulicy, domagając się walki z drożyzną, na konferencji prasowej, stając w obronie aresztowanego dziennikarza.
Nie ma takiej kwestii czy problemu, którego formacja Kaczyńskiego nie wykorzystałaby do ataku na rząd, do wykazywania, że jest on niekompetentny i leniwy, a członkowie PO to banda złodziei, łapówkarzy i ignorantów. Wieczorne serwisy informacyjne pełne są ataków pisowców na platformersów.
Na pierwszy rzut oka wydaje się to szaleńcze, bo potwierdza opinię o ugrupowaniu Kaczyńskiego jako formacji awanturniczej i populistycznej. I czasami rzeczywiście granice zostają przekroczone, jak w przypadku smutnego i żenującego przebiegu posiedzenia Komisji Regulaminowej. Ale jest to chyba konieczna cena za ów pressing, za to, że PiS siedzi rządowi na karku – jak to kiedyś w odniesieniu do taktyki swej partii wobec gabinetu Vaclava Klausa określił szef czeskich socjaldemokratów Milosz Zeman.