PiS gra pressingiem

PiS bez przerwy siedzi rządowi na karku. Czasem fauluje i przekracza granice, ale dzięki swojej aktywności stał się jedyną realną alternatywą dla Platformy – pisze politolog z Uniwersytetu Śląskiego

Aktualizacja: 07.08.2008 10:18 Publikacja: 07.08.2008 02:36

PiS gra pressingiem

Foto: Rzeczpospolita

Panuje dość powszechne przekonanie, że Prawo i Sprawiedliwość nie odnalazło się w opozycji, że nie potrafi otrząsnąć się z szoku po przegranej w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych i popełnia same głupstwa. Jestem odmiennego zdania – uważam, że strategia i taktyka działań tej partii są trafne i w przyszłości mogą jej zapewnić powrót do władzy.

PiS ma już za sobą okres wewnątrzpartyjnej burzy i naporu i jest powolny decyzjom swego prezesa. Oponenci Jarosława Kaczyńskiego zostali z ugrupowania wyrzuceni i wegetują na obrzeżach życia politycznego, co stanowi na pewno przestrogę dla ich ewentualnych naśladowców (nawet najsilniejszy i najinteligentniejszy z dysydentów, Ludwik Dorn, jest w partii całkowicie zmarginalizowany). Cała formacja jest posłusznym narzędziem w rękach swego prezesa i tym samym stała się na powrót sterowna, co umożliwia jej skupienie się na walce z obozem rządowym, a nie na wewnątrzpartyjnych sporach i waśniach.

Poza tym PiS przyjął słuszną taktykę, którą po sportowemu określiłbym jako stały pressing na całym boisku, krótkie krycie przeciwnika. Ani na chwilę nie pozwala Platformie na swobodną grę i jest wszędzie, gdzie tylko może to zaszkodzić formacji rządzącej – przed sopockim ratuszem, na autostradzie w celu wymuszenia obniżki opłat za przejazd, na ulicy, domagając się walki z drożyzną, na konferencji prasowej, stając w obronie aresztowanego dziennikarza.

Nie ma takiej kwestii czy problemu, którego formacja Kaczyńskiego nie wykorzystałaby do ataku na rząd, do wykazywania, że jest on niekompetentny i leniwy, a członkowie PO to banda złodziei, łapówkarzy i ignorantów. Wieczorne serwisy informacyjne pełne są ataków pisowców na platformersów.

Na pierwszy rzut oka wydaje się to szaleńcze, bo potwierdza opinię o ugrupowaniu Kaczyńskiego jako formacji awanturniczej i populistycznej. I czasami rzeczywiście granice zostają przekroczone, jak w przypadku smutnego i żenującego przebiegu posiedzenia Komisji Regulaminowej. Ale jest to chyba konieczna cena za ów pressing, za to, że PiS siedzi rządowi na karku – jak to kiedyś w odniesieniu do taktyki swej partii wobec gabinetu Vaclava Klausa określił szef czeskich socjaldemokratów Milosz Zeman.

Bywa, że owo krótkie krycie skłania do faulów i gry zbyt ostrej, ale jest niezbędne w dziele stałej i ostrej kontroli partii rządzącej. Jest także konieczne do ciągłego podtrzymywania zainteresowania sobą mediów, a tym samym opinii publicznej. W oczach wyborców najpoważniejszą opozycją wobec obecnych rządów jest właśnie PiS, a nie lewica.

Udaje się więc partii Kaczyńskiego to, co udało się w poprzedniej kadencji ugrupowaniu Tuska – być postrzeganym jako najważniejsza alternatywa dla ekipy rządzącej. Kiedyś na łamach „Rzeczpospolitej” sformułowałem aforyzm, że w polityce obowiązuje zasada, iż gdzie dwóch się bije, tam obaj korzystają. Podtrzymuję tę tezę – wysokie notowania zarówno PO, jak i PiS świadczą, że obu protagonistom opłaca się udział w tej bijatyce.

Kiedy porównać strategię SLD (do niedawna) i PiS, to widać, że w przeciwieństwie do biegających po całym boisku pisowców, którzy zamęczają swych politycznych przeciwników, politycy lewicy skupili się wokół swojego pola karnego i bronią jedynie dostępu do własnej bramki. Czasami nawet można było odnieść wrażenie, że podają piłkę platformersom i nie mają zupełnie ochoty do walki. Dziś trochę się to zmienia pod rządami Grzegorza Napieralskiego, ale i tak w zestawieniu z działaczami PiS drużyna SLD wydaje się ospała i niemrawa.

Pisowcy krótkim kryciem na całym boisku zamęczają swych politycznych przeciwników. Politycy lewicy skupili się wokół swojego pola karnego i bronią jedynie dostępu do bramki

Dziś na formację Kaczyńskiego oddałby swój głos co czwarty, a w niektórych badaniach nawet co trzeci Polak. Oznacza to, że partia ta zdołała utrzymać przy sobie wyborców, którzy przed dziewięcioma miesiącami oddali na nią swój głos. Dzieje się tak mimo ogromnego kredytu zaufania, jakim obecny gabinet cieszy się wśród naszych rodaków, mimo – mówiąc delikatnie – nieprzychylności większości mediów wobec PiS i mimo problemów, które ta partia miała ze sobą jeszcze parę miesięcy temu.To dobra prognoza dla tego ugrupowania, bo oznacza, że ma ono ogromne, wielomilionowe rzesze zwolenników. Stałe parcie na rząd, na Platformę, utrzymuje te masy w poczuciu, że ich ukochana partia jest w ofensywie, że nie skonała, jak jeszcze przed kilkoma tygodniami zapewniali znani publicyści. Tych kilka milionów co wieczór widzi, że ich liderzy prowadzą wyrównaną walkę z premierem i jego ministrami.

Posiadanie tego elektoratu gwarantuje co najmniej przetrwanie na scenie politycznej jako najpoważniejsza alternatywa dla Platformy. Pressing na całym boisku może z czasem przynieść realizację drugiego warunku zwycięstwa w następnej elekcji – spadku popularności PO i odpływu jej wyborców albo do PiS, albo do… domu.

Elektorat Platformy z 2007 roku i obecnie składa się po części także z wyborców partii Kaczyńskiego, którzy uznali, że przesadził on z rządzeniem z populistami, i wybrali PO jako lepsze, nieskompromitowane aferami… Prawo i Sprawiedliwość. Gdyby w wyniku owego krótkiego krycia przez następnych kilkanaście miesięcy zobaczyli, że w procesie rządzenia skompromitowała się także PO, mogliby powrócić do swej macierzystej formacji. Jeżeli przeszli od Kaczyńskiego do Tuska, to mogą odbyć także drogę powrotną – nie takie przepływy widzieli już polscy politolodzy i socjolodzy.

A jeśli obecna ekipa rządowa zacznie pod wpływem pressingu PiS popełniać błędy (na przykład broniąc Jacka Karnowskiego z Sopotu), to może się okazać, że część dzisiejszych wyborców PO, nawet jeśli nie zasili szeregów elektoratu Kaczyńskiego, może pozostać w dniu następnej elekcji w domu. To zaś przyniosłoby zwycięstwo PiS.

Dlatego ostre faulowanie platformersów, stała obecność w życiu publicznym, krótkie krycie i gra na granicy gwizdka sędziego są dla PiS opłacalne. Partia ta już jakiś czas temu znalazła własny sposób na bycie skuteczną opozycją, tyle tylko, że obserwatorzy – a nawet sama Platforma – tego nie zauważyli.

Panuje dość powszechne przekonanie, że Prawo i Sprawiedliwość nie odnalazło się w opozycji, że nie potrafi otrząsnąć się z szoku po przegranej w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych i popełnia same głupstwa. Jestem odmiennego zdania – uważam, że strategia i taktyka działań tej partii są trafne i w przyszłości mogą jej zapewnić powrót do władzy.

PiS ma już za sobą okres wewnątrzpartyjnej burzy i naporu i jest powolny decyzjom swego prezesa. Oponenci Jarosława Kaczyńskiego zostali z ugrupowania wyrzuceni i wegetują na obrzeżach życia politycznego, co stanowi na pewno przestrogę dla ich ewentualnych naśladowców (nawet najsilniejszy i najinteligentniejszy z dysydentów, Ludwik Dorn, jest w partii całkowicie zmarginalizowany). Cała formacja jest posłusznym narzędziem w rękach swego prezesa i tym samym stała się na powrót sterowna, co umożliwia jej skupienie się na walce z obozem rządowym, a nie na wewnątrzpartyjnych sporach i waśniach.

Pozostało 85% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Waluś nie jest bohaterem walki z komunizmem
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: W sprawie immunitetu Kaczyńskiego rację ma Hołownia, a nie Tusk
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Demokracja w czasie wojny. Jak rumuński sąd podważa wiarygodność Zachodu
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie polityczno - społeczne
Franciszek Rzońca: Polska polityka wymaga poważnych zmian. Jak uratować demokrację nad Wisłą?