[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/03/10/andrzej-paszewski-spor-o-status-embrionu/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Od pewnego czasu w mediach pojawiają się liczne wypowiedzi w sprawie uregulowania w Polsce stosowania metody zapłodnienia in vitro jako jednej z metod medycznie wspomaganej prokreacji. Sprawa budzi liczne kontrowersje, najważniejsza jednak dotyczy statusu ludzkiego embrionu.
Problem polega na tym, że w obecnej fazie metoda ta, dla uzyskania maksymalnej skuteczności, wymaga tworzenia nadliczbowych embrionów ponad te, które są przeznaczone do natychmiastowej implantacji kobietom. Te nadliczbowe są zamrażane. Nadają się one do implantacji również po rozmrożeniu, co wykorzystuje się głównie w przypadkach, gdy pierwsza implantacja nie doprowadziła do ciąży. W ten sposób unika się narażania kobiety na ponowną stymulację hormonalną i ponowną operację dla uzyskania następnych komórek jajowych.
Można śmiało powiedzieć, że skoro urodziło się na świecie ok. 3 milionów dzieci poczętych in vitro, od 2 do 3 milionów embrionów zostało zamrożonych. Część z nich zostaje potem implantowana, w praktyce jednak większość ulega w końcu likwidacji. Były już o tym doniesienia prasowe. Pytanie brzmi, czy niszczy się coś, czy kogoś – i jest to pytanie kluczowe.
[srodtytul]Debata bioetyczna [/srodtytul]