Kaczyńscy nie ruszyli w pościg

Gęsicka to wybitny fachowiec i ma doskonałe publicity. Ale co z jej doświadczeniem politycznym? Bo jej poprzednik Gosiewski nie był wprawdzie Misterem Universum, ale politykę miał w małym palcu – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Aktualizacja: 15.01.2010 07:42 Publikacja: 15.01.2010 03:15

Pojawiające się czasem w PiS deklaracje wiary w zwycięstwo są tylko rytuałem. Na zdjęciu Jarosław Ka

Pojawiające się czasem w PiS deklaracje wiary w zwycięstwo są tylko rytuałem. Na zdjęciu Jarosław Kaczyński, grudzień 2008 r.

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

W dwóch poprzednich kadencjach Sejmu wśród polityków popularny był następujący dowcip: pani odpytuje dzieci o pracę ich rodziców. Dochodzi do Jasia. Zaczerwieniony i spocony chłopiec duka: „tata pracuje w klubie nocnym, gdzie na golasa tańczy przy rurze”. Wszyscy zszokowani milkną, tylko jeden z kolegów szepce do Jasia: „Powiedz prawdę. Czemu kłamiesz?”. Na co Jasio: „A co? Mam powiedzieć, że ojciec jest posłem Samoobrony?”.

[srodtytul]Fajny chłop, ale ekscentryk[/srodtytul]

Pewien kulturalny i dobrze wykształcony poseł PiS opowiadał, że jeszcze rok temu ten dowcip mógłby odnieść do własnej sytuacji. Dziś po serii błędów Platformy ponoć jest znacznie lepiej. Ale i tak on w swoim inteligenckim środowisku nadal jest traktowany z pewnym dystansem – niby fajny chłop, ale ekscentryk, bo należy do PiS.

Jest to niewątpliwie element zjawiska społecznego, które niedawno opisał Rafał Ziemkiewicz, nazywając zespołem urojeniowym. Czyli postrzegania PiS jako bytu groźnego dla demokracji, swobód obywatelskich, także partii „obciachowej” i antyinteligenckiej. Fakt, że to obraz mocno zafałszowany, będący skutkiem dość skutecznej manipulacji. Ale jest też faktem, że wielu polityków PiS, łącznie z liderami, pracowicie przyczyniło się do wytworzenia tego wizerunku. Również jest społecznym faktem to, że miliony wyborców wierzą w ten obraz, a Prawo i Sprawiedliwość niewiele zrobiło dla jego demistyfikacji.

Trwałość tego w dużej mierze, lecz nie całkowicie, fałszywego wizerunku sprawia, że PiS buksuje w miejscu od czasu przegranych wyborów. Buksuje także dziś, gdy rządząca partia popełnia coraz więcej błędów, a rozdzierające ją spory zaczynają być znane opinii publicznej. Mimo to główna partia opozycyjna na razie w niewielkim zakresie korzysta ze zmieniającej się atmosfery.

Kaczyńscy na pewno nie ruszyli w pościg – jak dwa dni temu opisał nowy trend Igor Janke. Złapali więcej oddechu, uporządkowali wiele spraw wokół siebie, zaczęli korzystać z tego, że media im odpuściły, biorąc pod lupę Platformę. I tylko tyle, nie jest to zmiana rewolucyjna. W dużej mierze z winy liderów PiS i inercji tej partii, do której większość jej polityków z wygodą dla siebie się przystosowała.

PiS ma 20 – 25-procentowe poparcie w sondażach. Z zewnątrz wygląda to słabo. A od wewnątrz? Całkiem przyjemnie. Bo to znaczy, że prawie każdy poseł, także ten z ostatniego rzędu, ma zagwarantowaną reelekcję. Nie trzeba się o więcej starać, tylko o to, by to trwało.

[srodtytul]Donosy na kolegów[/srodtytul]

Trwaj, chwilo – można sądzić, że tym kierują się śląscy posłowie PiS podgryzający od pewnego czasu Marka Migalskiego. Znany politolog był ostatnio jedynym ważnym akcesem do obozu braci Kaczyńskich, niewątpliwie wartością dodaną. Jednak dzięki swoim niesztampowym zachowaniom i sukcesowi wyborczemu okazał się konkurencją dla lokalnych działaczy, których nazwisk nawet nie warto wymieniać, bo i tak nie są znane opinii publicznej.

Zatem zaczęło się donoszenie na Migalskiego i monity, aby góra go zdyscyplinowała. Po części te zabiegi trafiły na podatny grunt, bo prezes partii też jakby wolał, by przedstawiciele PiS wypowiadali się w mediach według jednego wzorca. Nigdy kłopotów z powodu swoich medialnych wypowiedzi nie miał Marek Suski – skądinąd dumny z tego, że żyje źle z mediami. Częste natomiast reprymendy dostawały takie osoby, jak Paweł Poncyljusz i Paweł Kowal.

Równanie w dół i forowanie partyjnych aparatczyków nie jest przypadłością wyłącznie PiS. W Platformie też się tak dzieje, ale to partia Kaczyńskiego ma kłopot wizerunkowy.

PiS ciągle nie wyzwoliło się z syndromu pogodzenia się z tym, że będzie się mniejszością. Deklaracje wiary w zwycięstwo w ustach niektórych polityków są tylko rytuałem. Im dobrze z tym, że są funkcjonalnym odpowiednikiem – jak to kiedyś określił Marek Jurek – Francuskiej Partii Komunistycznej. Czyli ugrupowania, które cały czas ma swoje 20 proc. poparcia i żadnej szansy na rządzenie.

Wielu komentatorów – także Igor Janke – za rewolucyjne uznało ostatnie zmiany w PiS i otoczeniu prezydenta. Po prawdzie w PiS była tylko jedna znacząca zmiana – wymiana szefa klubu. Grażyna Gęsicka – „fachowiec, uosobienie inteligenckości, samodzielnie myśląca kobieta” (cytując Jankego) – ma odmienić partię na przedwyborczy czas. Istotnie Gęsicka, wybitny fachowiec, ma doskonałe publicity. Ale co z jej doświadczeniem politycznym i zdolnościami przywódczymi?

Odwołany Przemysław Gosiewski nie był Misterem Universum, ale politykę miał w małym palcu. Gęsicka w jednym z wywiadów powiedziała, że nie ma w klubie jej frakcji. Brzmi to szlachetnie, ale czy nie jest to mimowolne przyznanie się do osamotnienia? Można przypuszczać, że prędzej partyjne koterie ją otorbią, niż ona przekształci podległą jej strukturę. Choć oczywiście lepiej byłoby dla całej polskiej polityki, by się jej udało.

Przy tym wydarzeniu pojawił się też argument, że Gosiewski przestanie być twarzą PiS. Czyżby? Jako szef klubu nie bywał zbyt często w mediach, bo zwyczajnie nie miał czasu. Zakazane miał też wtedy pojawianie się w mainstreamowych programach. Po odebraniu funkcji Gosiewski ma sporo czasu i od razu rozpoczął tour po redakcjach. Tym bardziej że dla otarcia łez zakaz nie jest już zbyt surowo egzekwowany.

[srodtytul]PiS kontra artysta[/srodtytul]

Więcej zmian było w Pałacu Prezydenckim. Trzeba przyznać, że praca ministrów Władysława Stasiaka i Pawła Wypycha znacząco poprawiła wizerunek prezydenta. Dobrym i pożytecznym posunięciem jest powołanie przy Lechu Kaczyńskim Narodowej Rady Rozwoju. Problem jednak w tym, że Stasiak i Wypych zaczęli działać o cztery lata za późno. Rada powstała też za późno. Powołanie jej w roku wyborczym rodzi – kluczowe w polityce – pytania o intencje.

[wyimek]Dopóki działała LPR i Roman Giertych, partia Kaczyńskich była szacowną chadecją. Dziś pełni funkcję monstrum integrującego zwolenników szeroko pojętego postępu[/wyimek]

Jest też pytanie o wizerunek samego prezydenta. „Przypominanie „Spieprzaj, dziadu” już się przejadło” – pisze Igor Janke. Trudno rozstrzygnąć, czy Kaczyński jest dalej negatywną ikoną zbiorowej wyobraźni. Jeśli nawet ten obraz wyblakł, to widać też, że nikt inny nie zajął tego niemiłego miejsca. Na pewno zaś nie Donald Tusk. Skądinąd w wielu knajpach warszawskiej Pragi można płacić żetonami z wizerunkiem prezydenta o nazwie dziad warszawski. Co ciekawe, dzieje się to w jedynej warszawskiej dzielnicy, gdzie elektorat PiS przeważa nad wyborcami PO.

Tu widać, jak szkodliwe dla PiS było zlikwidowanie LPR. Do tamtej pory Liga obsługiwała lęki i nienawiści lewej i centrowej części opinii wobec „faszyzmu”, „klerykalizmu” i „oszołomstwa”. Można pomstować nad tym durnym zjawiskiem, ale jest ono faktem. Nie tylko w Polsce, ale i w wielu krajach Zachodu ktoś musi być obsadzony w roli straszydła spod prawej ściany. Dopóki działała LPR i Roman Giertych, partia Kaczyńskich była szacowną chadecją. Dziś pełni funkcję monstrum integrującego zwolenników szeroko pojętego postępu.

Rola monstrum, w istocie potwora całkowicie papierowego, jest – powtórzmy – wygodna dla wielu działaczy PiS. Przykładem niech będzie Jolanta Szczypińska składająca doniesienie do prokuratury przeciw niejakiemu Nergalowi. Muzyk podarł Biblię, więc nie jest tak, że za Szczypińską nie stoją żadne racje. Być może prosili ją o to wyborcy. Dla Szczypińskiej rozgłos wokół tego doniesienia jest zyskiem. Przypomni o sobie najbardziej przekonanemu elektoratowi. Ale cała partia nie ma już z tego żadnej korzyści. Do szerszej opinii dotrze tylko krótki komunikat: całe PiS gnębi muzyka rockowego. Politycy kontra artysta.

[srodtytul]Bez rewolucji[/srodtytul]

W PiS nie doszło do rewolucyjnej zmiany. Partia nieco się zintegrowała i uporządkowała swoje sprawy. Być może poprawi swoje wyniki kosztem Platformy, gdzie coraz więcej polityków zaczyna publicznie prać brudy. W końcu – jak stwierdziła Margaret Thatcher – to nie partie wygrywają wybory, ale rządy je przegrywają. Widać jednak, że PiS, jeśli nawet wygra wybory parlamentarne w przyszłym roku, to nie będzie miało szans na samodzielne rządzenie. Natomiast Platforma, chociaż oddala się od wizji ponad 50-procentowego zwycięstwa, to i tak jest temu bliższa niż jej główny konkurent.

[ramka][b]W opiniach[/b]

Igor Janke

[b][link=http://www.rp.pl/artykul/418612.html]Kaczyńscy ruszają w pościg - 13 stycznia 2010[/link][/b]

Jacek Kucharczyk

[b][link=http://www.rp.pl/artykul/419233.html]PiS nie doścignie Platformy - 14 stycznia 2010[/link][/b][/ramka]

W dwóch poprzednich kadencjach Sejmu wśród polityków popularny był następujący dowcip: pani odpytuje dzieci o pracę ich rodziców. Dochodzi do Jasia. Zaczerwieniony i spocony chłopiec duka: „tata pracuje w klubie nocnym, gdzie na golasa tańczy przy rurze”. Wszyscy zszokowani milkną, tylko jeden z kolegów szepce do Jasia: „Powiedz prawdę. Czemu kłamiesz?”. Na co Jasio: „A co? Mam powiedzieć, że ojciec jest posłem Samoobrony?”.

[srodtytul]Fajny chłop, ale ekscentryk[/srodtytul]

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Waluś nie jest bohaterem walki z komunizmem
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: W sprawie immunitetu Kaczyńskiego rację ma Hołownia, a nie Tusk