Powoływanie się na to, że mamy 500 kilometrów wybrzeża, a „nasza flota, choć nieduża, wiernie strzeże portu bram”, to tromtadracja bez pokrycia, mogąca u obcych budzić zdumienie i zasługująca na kpinę. Ambicje należy zatem kroić wedle możliwości, a możliwości, jeśli chce się podnosić ambicje na coraz wyższy poziom, trzeba ustawicznie powiększać. Wymaga to wysiłku i trwa zazwyczaj długo, nawet całe dziesięciolecia. Jest to zresztą stary polski dylemat, czy mierzyć siły na zamiary, jak chcieli romantycy, czy zamiar podług sił, jak postulowali pozytywiści i zwolennicy polityki realnej.
Oczywistym więc warunkiem powodzenia polityki o „mocarstwowych” (cudzysłów jest tu niezbędny) ambicjach jest umacnianie wewnętrznej siły państwa mierzonej jakością i potęgą jego gospodarki, infrastruktury, nauki i kultury, szkolnictwa wszystkich szczebli, aktywnością społeczeństwa obywatelskiego, zamożnością mieszkańców, skutecznością aparatu władzy i, last but not least, wartością bojową jego sił zbrojnych.
[srodtytul]Dwuznaczne żądania[/srodtytul]
W dzisiejszych czasach bardzo niewiele państw świata samodzielnie utrzymuje lub uzyskuje status mocarstwa. Kraje zachodnioeuropejskie – Hiszpania, Portugalia, Francja, Wielka Brytania, Holandia – niegdyś światowe potęgi, właściwość tę, jak się zdaje, bezpowrotnie utraciły. Mocarstwowość stała się dziś cechą głównie państw spoza naszego kontynentu.
Polska też była przed wiekami mocarstwem, jeśli nie światowym, to przynajmniej europejskim. Nie wydaje się jednak, aby w dającej się przewidzieć przyszłości status taki samodzielnie odzyskała. Może być natomiast elementem większej całości o mocarstwowym charakterze, jakim jest (lub stanie się) zjednoczona Europa, a także być tej Europy coraz mocniejszym ogniwem. Dlatego dzisiejsze marzenia o „mocarstwowości” muszą być umieszczone w europejskim kontekście. Działania naszego kraju zwrócone przeciw Europie, obliczone na to, że przyniosą Polsce powodzenie jako regionalnemu choćby mocarstwu, nie przyniosą nam, obawiam się, powodzenia. Zamiast niego możemy się raczej spodziewać zepchnięcia na margines polityki i gospodarki europejskiej.
Dążąc do uzyskania statusu lidera wobec państw środkowo-wschodniej Europy, nie możemy jedynie spoglądać wstecz, sycąc się naszą przeszłą chwałą związaną z powodzeniem polityki zwanej obecnie jagiellońską. Wokół Polski ukształtowały się bowiem narody i państwa mające własne ambicje i cele, nie zawsze zgodne z naszymi. Nie powinno nas to gorszyć ani przerażać, skoro pragną one tego co my i czynią to, co i my czynimy.