KPO to finansowany pieniędzmi unijnymi ogromny program wsparcia odbudowy polskiej gospodarki po pandemii i uodpornienia jej na przyszłość. Do dyspozycji mamy blisko 270 mld zł. Modernizujemy i unowocześniamy energetykę, sieci przesyłowe, linie kolejowe, drogi, wzmacniamy służbę zdrowia, budujemy żłobki, upowszechniamy dostęp do internetu. Do tego dochodzi cyfryzacja, robotyzacja firm, wreszcie uniezależnienie od rosyjskich surowców. Jest jeszcze klimat, poprawa powietrza i mnóstwo innych inwestycji.
Polska od trzech dni dyskutuje jednak w kontekście KPO tylko o jachtach, solariach, kijach golfowych i swingers clubie. Okazało się bowiem, że jakaś część firm hotelarskich i gastronomicznych wystąpiła na nie o unijne euro.
Czytaj więcej
Prezes PARP zdymisjonowana, działa prokuratura, a Komisja Europejska chce wyjaśnień. Pieniądze z...
Złodziej krzyczy: łapać złodzieja
Przy tej okazji po raz kolejny wyszedł komunikacyjny problem rządu. Bo tę sprawę można było wygrać. Skoro wykryto nieprawidłowości przy podpisywaniu umów i odwołano szefową odpowiedzialnej za to agencji, trzeba to było ogłosić. Pokazać, że monitorujemy proces wydatkowania unijnych pieniędzy, panujemy nad nim, a ewentualne nieprawidłowości szybko naprawiamy.
Rząd wybrał inną drogę. Zdymisjonował urzędniczkę po cichu, bez podawania powodów. Myślał, że one nie wyjdą? Daleko posunięta naiwność, która opozycji dała paliwo do wściekłych ataków.