Krasnodębski: drugie dno katastrofy smoleńskiej

Większość ludzi na świecie podejrzewa, że katastrofa smoleńska może mieć drugie dno, że może chodzić o zbrodnicze niedbalstwo. Nikomu jednak nie jest na rękę podsycać takie podejrzenia – uważa filozof społeczny

Publikacja: 12.01.2011 00:21

Krasnodębski: drugie dno katastrofy smoleńskiej

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

W czasie pobytu prezydenta Dmitrija Miedwiediewa w Warszawie dziennikarze „Faktów” z prawdziwą dumą, niemal z triumfem, relacjonowali szczegółowo, jak wspaniale zabezpieczona była ta wizyta — niemal tak, jak zabezpiecza się wizyty prezydenta amerykańskiego. Pokazywali latający nad Warszawą helikopter, dwie opancerzone limuzyny jeżdżące razem w kolumnie, by nikt nie wiedział, w której znajduje się prezydent Rosji, mówili o setkach funkcjonariuszy ochrony – rosyjskich i polskich – czuwających nad bezpieczeństwem dostojnego gościa.

Co chcieli powiedzieć widzom autorzy tej relacji? Wiedzieli przecież, że każdemu nienafaszerowanemu do niepoczytalności propagandą Polakowi musi przyjść na myśl inna wizyta – ostatnia wizyta prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w Rosji. Trudno o większy kontrast. Tam był jeden – podobno – borowiec bez broni, bardziej pilnujący ambasadora Bahra niż prezydenta Rzeczypospolitej, lotnisko przypominające gdzieniegdzie wybetonowane krowie pastwisko, otoczone laskiem i wysypiskiem śmieci, oraz rudera zwana wieżą kontrolną, w której siedziało trzech facetów. Z polskiej strony nikt ich nie sprawdzał, a potem nie przesłuchał.

Gdyby kiedyś powiedziano mi, że w taki sposób i w takie miejsce może polecić prezydent RP i 95 innych znamienitych osób, w istocie bez żadnego zabezpieczenia, nie uwierzyłbym. Okazało się, że cały ten sztafaż – borowcy, którzy z piskiem opon zajeżdżali w Lucieniu, by chronić prezydenta przed nami, naukowcami, to tylko ludzie odgrywający komedię, bawiący się w to, co widzieli w amerykańskich filmach – zapewne jak i inne służby, łącznie z kontrwywiadem, który miał podobno śledzić i ubezpieczać lot rządowego tupolewa.

[srodtytul]Sentymenty dziadkówz Kominternu[/srodtytul]

Reporterzy „Faktów” uznali pokazaną przez siebie różnicę między prezydentem Federacji Rosyjskiej i prezydentem RP – tamtym prezydentem – za rzecz całkowicie oczywistą i chcieli, by za taką uznali ją Polacy. To był zamierzony morał opowieści „Faktów”. Chodzi o to, byśmy znali swoje miejsce.

Lech Kaczyński to nie Dmitrij Miedwiediew czy Władimir Putin. Ani nawet nie Bronisław Komorowski. Rzeczpospolita to nie Federacja Rosyjska, choć oba państwa zdały egzamin – Rosja ponownie skazując na długoletnie więzienie Michaiła Chodorkowskiego i pałując demonstrantów, a Polska wysyłając w ten sposób swego prezydenta do Katynia, a potem urządzając pogrzeby, usuwając krzyż z Krakowskiego Przedmieścia i krzewiąc demokrację na Białorusi.

Tych, którzy sprawują nad nami rządy, zaprzyjaźnieni dziennikarze nie muszą przekonywać. Kiedyś brałem udział w dyskusji w tej samej telewizji. Wybitny współdyskutant podkreślał, jak nieważna z punktu widzenia Rosji jest Polska. Zaszokował mnie błysk dumy w jego oczach – dumy, że ta Rosja taka jest silna, a ta Polska taka nic nieznacząca.

Ciągle jeszcze dawne imperium Wielkorusów i dawna ojczyzna światowego proletariatu budzi ciepłe uczucia wśród znacznej części polskich elit, w przeciwieństwie do biednego nadwiślańskiego kraju, który co najwyżej nadaje się do robienia w nim fortun, z ciemną ludnością, którą ciągle trzeba modernizować, wybijać jej z ciemnych głów kult maryjny i nadmierną skłonność do żałoby. A Rosja to Rosja. Czy można się dziwić, że twórca „Pokolenia” wrócił do fascynacji czasów młodości, a w wielu innych po latach odzywają się sentymenty dziadków i pradziadków z Kominternu?

[srodtytul]Lepiej siedzieć cicho[/srodtytul]

Gdy zaś nie wszystko, co dzieje się w Polsce, udaje się pomieścić w ramach niebywałego „ho-ho-ho” sukcesu, do jakiego doprowadziły rządy Donalda Tuska, pozostają melancholijno-filozoficzne konstatacje – że woda ma to do siebie, że się zbiera, a potem spływa, a śnieg jest tam, gdzie pada, że trzeba płynąć głównym nurtem. Nie ma sensu zmagać się z przyrodą i nie ma sensu zadzierać z silnymi.

Wypadki lotnicze się zdarzają. Nie ma o co robić tyle rabanu. Słusznie Miedwiediew przywołał przywódców znowu bratniej Polski do rozumu. Gdyby samolot nie lądował we mgle, toby się nie rozbił, choć „w zasadzie zła widoczność nie stanowi w nowoczesnej nawigacji lotniczej żadnego problemu” („Der Spiegel”, 12.04.2010). W ogóle nie powinien wystartować. A gdyby Lech Kaczyński nie został prezydentem, do tej pory żyłby spokojnie i szczęśliwe.

Ci, którzy powtarzają ten argument, nie wiedzą nawet, co mówią – zgodnie z tą logiką trzeba by uznać, że są ludzie przeznaczeni do rządów w Warszawie, i ci żyją długo i spokojnie, nawet sądy się ich nie imają.

Niewiele możemy, lepiej jest więc siedzieć cicho. Jeśli będziemy cicho, to nawet do Świnoujścia pozwolą nam wpływać. Zresztą może się to okazać niepotrzebne, bo Niemcy już wspaniałomyślnie zaoferowały nam gaz z gazociągu północnego. I być może Unia, być może Republika Federalna zadbają o to, byśmy nie zawierali niekorzystnych umów i byśmy znowu nie znaleźli się w strefie niezdemokratyzowanej.

[srodtytul]Drugie dno[/srodtytul]

Na doniesieniach o Smoleńsku można by zarobić w mediach sporo pieniędzy. Tyle pisano przecież o katastrofie „Heweliusza” czy „Estonii”, o concordzie i wielu innych tragicznych wypadkach. Kręcono o tym filmy i reportaże. Skąd więc to grobowe milczenie w świecie o smoleńskiej katastrofie? Dlaczego żaden „Times”, „Spiegel” czy „Stern”, żaden tygodnik francuski czy hiszpański nie zamieścił informacji o tym, jak prowadzone jest śledztwo, jakie nowe fakty wypłynęły na światło dzienne, nikt nie pokazał materiału zdobytego przez prawdziwą dziennikarkę roku Anitę Gargas o tym, co się działo z wrakiem samolotu.

[wyimek]Ciągle jeszcze dawne imperium Wielkorusów i dawna ojczyzna światowego proletariatu budzi ciepłe uczucia wśród części polskich elit[/wyimek]

Dlaczego nadal większość światowej opinii pozostawiona została z podanymi w pierwszych chwilach po katastrofie przez rosyjską stronę wyjaśnieniami o czterokrotnej próbie lądowania i lekceważeniu polecenia odejścia na lotnisko zapasowe? Powód jest oczywisty. Otóż znakomita większość ludzi na świecie podejrzewa, że sprawa może mieć drugie dno, że może na przykład chodzić o zbrodnicze niedbalstwo. Co więcej, Lech Kaczyński uchodził za przeciwnika Rosji. Jego śmierć nazbyt wpisuje się w polityczny scenariusz, by wydawała się zupełnie przypadkowa.

Nikomu nie jest na rękę podsycać takie podejrzenia. Dobre stosunki z Rosją i stabilizacja w Polsce są zbyt ważne, by narażać je na szwank. Nie należy się więc dziwić, że na „wysłuchaniu” w Parlamencie Europejskim pojawiło się tak mało europosłów. Ich nieobecność była znamienna i przemyślana. Oni wiedzą, czego się boją, wiedzą, czego nie chcą słuchać. Spokój musi panować w Warszawie. Dobrze, że bale i imprezy noworoczne były tak huczne i udane.

[i]Autor jest socjologiem i filozofem społecznym, profesorem Uniwersytetu w Bremie i UKSW w Warszawie. Współpracuje z „Rzeczpospolitą”[/i]

W czasie pobytu prezydenta Dmitrija Miedwiediewa w Warszawie dziennikarze „Faktów” z prawdziwą dumą, niemal z triumfem, relacjonowali szczegółowo, jak wspaniale zabezpieczona była ta wizyta — niemal tak, jak zabezpiecza się wizyty prezydenta amerykańskiego. Pokazywali latający nad Warszawą helikopter, dwie opancerzone limuzyny jeżdżące razem w kolumnie, by nikt nie wiedział, w której znajduje się prezydent Rosji, mówili o setkach funkcjonariuszy ochrony – rosyjskich i polskich – czuwających nad bezpieczeństwem dostojnego gościa.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?