Maciej Bitner: reformy Viktora Orbana

Viktor Orban nie różni się tak bardzo od pozornie kontrastującego z nim Donalda Tuska. Ale w Polsce niektórym wydaje się, że u sąsiada trawa jest zieleńsza – pisze ekonomista

Publikacja: 04.02.2011 00:09

fot. wealth solutions

fot. wealth solutions

Foto: Fotorzepa

Red

W Polsce i w Europie jest wielkie zapotrzebowanie na odważnych polityków gotowych podjąć się przeprowadzenia niezbędnych reform gospodarczych. Z lektury opublikowanych niedawno w „Rzeczpospolitej” tekstów Anny Słojewskiej („Kontrowersyjna recepta na uzdrowienie gospodarki”) i Igora Jankego („Kto się boi Viktora Orbana”) można odnieść wrażenie, że w tym świetle widzą oni węgierskiego premiera Viktora Orbana. O ile w pełni podzielam marzenie o pojawieniu się w naszym regionie polityka ze spójną wizją ekonomicznych reform, o tyle lider Fideszu wydaje mi się nie najlepszym kandydatem do tej roli.

[srodtytul]Uwięzione zasoby[/srodtytul]

Igor Janke nieco zbyt szybko rozprawia się z krytyką pod adresem węgierskiego premiera: „Nie ma znaczenia to, że Orban obniża węgierskim obywatelom podatki do 16 procent, a małym firmom do 10 procent. Według liberalnych publicystów to nie jest oznaka liberalizmu”. Rzeczywiście nie jest. Z samego obniżenia stawek podatku dochodowego absolutnie nic nie wynika, nawet to, że podatki są niższe. Obniżone zostały przecież progi podatkowe, podniesiono podatki pośrednie (VAT do 25 proc.) i obciążono dodatkowym podatkiem niektóre branże.

Dodatkowe środki dla budżetu pozyskano z konfiskaty prywatnych funduszy emerytalnych, które przejęto, obiecując w zamian przyszłym emerytom wypłacanie świadczeń przez państwo. Gdyby było rzeczywiście tak, że „węgierski premier chce rozruszać małe firmy, zostawić w kieszeni obywateli więcej pieniędzy, wyzwolić ich inicjatywę i przedsiębiorczość, dać im możliwość wyboru, co z tymi pieniędzmi mogą zrobić”, to obniżono by wydatki budżetowe.

Węgry mają największe wydatki publiczne w regionie, na poziomie przekraczającym 50 proc. PKB. Sam Viktor Orban także jest za to odpowiedzialny – za jego rządów w latach 1999 – 2002 wydatki publiczne wzrosły o 6 proc. Bez zmniejszenia zaś udziału sektora publicznego w gospodarce nie ma co marzyć o aktywizacji sektora prywatnego; bez względu na to, czy zasoby będą stamtąd odciągane przez podatki, konfiskaty czy pożyczki (deficyt), pozostaną one uwięzione w nieefektywnym sektorze publicznym.

Niestety nie widać, by w Budapeszcie planowano w tym względzie jakieś głębsze zmiany. Na pewno nie można zaliczyć do nich zwiększenia dotacji dla kolei ani planów połączenia ich z lokalnymi liniami autobusowymi w jedno państwowe przedsiębiorstwo.

[srodtytul]Liberałowie nie udają[/srodtytul]

Na pytanie, które stawia Igor Janke: „co liberałowie gospodarczy sądzą na temat tego, jakie inwestycje lepiej wspierać: motoryzację czy hipermarkety?” – odpowiedź jest zaskakująco prosta. Nie należy wspierać żadnych branż, a o tym, co ma być produkowane, mają decydować konsumenci, a nie rządy. Liberalna wizja rozwoju gospodarczego nie jest nigdy konkretnym planem wspierania określonych gałęzi gospodarki.

Liberałowie nie udają, że wiedzą, która branża najlepiej służy społeczeństwu, dlatego doradzają, by rząd ograniczył swoje apetyty, jeśli chodzi o ingerencję, pozwolił obywatelom wykorzystywać swoje atuty i nie wikłał ich w ten czy inny sposób w mało produktywne państwowe przedsięwzięcia.

Naprawdę trudne decyzje zostały nad Balatonem podjęte przez skompromitowanych socjalistów w 2008 oraz bezpartyjny rząd Gordona Bajnaia w 2009 roku. Dało to Orbanowi miejsce na eksperymenty i umożliwiło twardą postawę wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego, którą zapewne będzie musiał zrewidować, gdy za dwa lata wyczerpią się środki z funduszy emerytalnych i wygasną nadzwyczajne podatki.

Trudno w tym kontekście zrozumieć, co ma na myśli Anna Słojewska, pisząc że „Logikę Orbana zrozumiał rynek”. Gdyby rzeczywiście tak było, spadłyby koszty ubezpieczenia się od bankructwa węgierskiego rządu, a indeksy giełdowe poszybowały w górę. Stało się zaś coś zupełnie przeciwnego. W przeddzień wyborów z 11 kwietnia 2010 r. CDS na węgierski dług kwotowany był po 185 punktów bazowych, dziś jest to 357 punktów. Czołowy budapeszteński indeks giełdowy BUX stracił od tego czasu 9 proc., podczas gdy WIG20 zyskał w tym samym okresie 6 proc.

[srodtytul]Poparcie przeszkadza[/srodtytul]

To, co spodobałoby się rynkowi, niekoniecznie spotkałoby się od razu z aprobatą obywateli. Wysokie poparcie, jakim się cieszy rząd Orbana, może być paradoksalnie przeszkodą w dokonaniu jakichś głębszych zmian. W tym względzie premier Węgier nie jest aż tak daleki od, pozornie kontrastującego z nim, Donalda Tuska. Przeważnie tak jest, że wrażenie, iż u sąsiada trawa jest zieleńsza, okazuje się złudzeniem.

[i]Autor jest głównym ekonomistą Wealth Solutions, firmy zajmującej się kreacją i dystrybucją produktów inwestycyjnych[/i]

[ramka][srodtytul]Pisali w „Rz”[/srodtytul]

[i][b]Anna Słojewska[/b][/i]

[b]Kontrowersyjna recepta na uzdrowienie gospodarki[/b]

[i]10 stycznia 2011[/i]

[i][b]Igor Janke[/b][/i]

[b]Kto się boi Viktora Orbana[/b]

[i]28 stycznia 2011[/i][/ramka]

W Polsce i w Europie jest wielkie zapotrzebowanie na odważnych polityków gotowych podjąć się przeprowadzenia niezbędnych reform gospodarczych. Z lektury opublikowanych niedawno w „Rzeczpospolitej” tekstów Anny Słojewskiej („Kontrowersyjna recepta na uzdrowienie gospodarki”) i Igora Jankego („Kto się boi Viktora Orbana”) można odnieść wrażenie, że w tym świetle widzą oni węgierskiego premiera Viktora Orbana. O ile w pełni podzielam marzenie o pojawieniu się w naszym regionie polityka ze spójną wizją ekonomicznych reform, o tyle lider Fideszu wydaje mi się nie najlepszym kandydatem do tej roli.

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?