Igor Janke: nie zmieniac ustawy o aborcji

Debata zostanie wzbogacona o bardziej drastyczne środki wyrazu i bardziej dosadne epitety. Jeśli odniesie jakiś realny skutek, to taki, że przybliży nas do liberalizacji ustawy aborcyjnej – ostrzega publicysta „Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 26.06.2011 20:30 Publikacja: 26.06.2011 20:25

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Można powiedzieć, że osiągnięty kilkanaście lat temu kompromis antyaborcyjny jest zgniły. Choć sam tak nie uważam, to szanuję poglądy tych, którzy mają inne zdanie od mojego i uważają, iż aborcja – jako zabijanie nienarodzonego życia – powinna być bezwzględnie zakazana. Tylko czy wywoływanie nowej wojny światopoglądowej ma w ogóle sens? W to śmiem wątpić.

Gdy rozgorzeje walka

Osobiście uważam, że kształt ustawy z 1993 roku jest optymalny. Nie dopuszcza do aborcji na żądanie, ale też nie zmusza kobiety do ryzykowania własnego życia czy utrzymywania ciąży, która powstała w wyniku gwałtu.

Przypomnijmy sobie czas, gdy uchwalano obowiązującą ustawę antyaborcyjną. Niezwykłe emocje, wysoka temperatura sporu, nieustanne demonstracje i ciągłe walki obu stron. Było to zupełnie zrozumiałe. Spór, nawet tak bardzo emocjonalny jak tamten, nie jest wszak niczym złym, zwłaszcza gdy dotyczy sfery wartości. Podobnie nie jest niczym złym obywatelskie zaangażowanie ludzi, którzy włączają się do debaty publicznej.

Trzeba jednak postawić sobie pytanie, jakie mogą być skutki otwarcia takiej debaty. Chciałbym o to zapytać przede wszystkim środowiska pro-life. Wyobraźcie sobie państwo, jak media będą relacjonowały tę debatę? Jeśli rozgorzeje walka (a na pewno tak się stanie, bo w takich krajach jak Polska, Hiszpania czy Stany Zjednoczone ten temat zawsze wywołuje ogromne emocje), to jak będą pokazywały ją media?

Czy zachowają równowagę i z równym spokojem będą przedstawiać argumenty jednej i drugiej strony? Mogę się założyć, że tak nie będzie.

Już widzę te debaty

Na początku lat 90. środowiska liberalne były słabsze i gorzej zorganizowane. Dziś bardziej niż kiedyś sprzyjają im media, które są coraz bardziej stronnicze. A twórcy mediów coraz bardziej ulegają własnym emocjom. Nie jest zaś żadnym odkryciem stwierdzenie, że większość dziennikarzy i pracowników wielkich stacji telewizyjnych, radiowych czy prasy drukowanej ma poglądy zdecydowanie bardziej liberalne niż konserwatywne. Można się więc spodziewać, że w przestrzeni publicznej znacznie silniej prezentowane będą poglądy przeciwników zakazu aborcji. A zatem to ich głos będzie lepiej słyszalny.

Można być pewnym, że podobnie jak działacze ruchów pro-life, tak i zwolennicy nieograniczonego dostępu do aborcji ostro ruszą do boju. Już sobie wyobrażam te debaty w TVP czy TVN. Wyobrażam sobie, co będzie się dziać w studiach Radia Zet czy RMF. Już widzę, ile nowych grup powstanie na Facebooku i ilu nowych apostołów swobody aborcyjnej pojawi się w przestrzeni publicznej.

Jaki będzie efekt? Łatwo przewidzieć. Wywołanie tego tematu wzmocni tylko zwolenników pełnego dostępu do aborcji.

Jałowy spór

A tendencja w Europie jest oczywista. To nie ruchy konserwatywne rosną w siłę. W innych państwach ten proces zaszedł już dawno. Hiszpania i Irlandia tracą swój tradycyjny charakter. Nie ma takiego cudu, który by sprawił, że w Polsce będzie inaczej.

Nowa wojna aborcyjna wywoła ogromne emocje i sprawi, że media z chęcią podejmą ten właśnie temat i pominą to, co realnie trzeba w kraju zrobić. Znakomicie przykryte zostaną wszelkie problemy i rząd – ten czy następny – dalej będzie mógł nic nie robić, bo lud będzie miał inne igrzyska niż budowa dróg, uniwersytetów, infostrad czy walka z rosnącym długiem.

Gdyby jeszcze ta walka miała jakieś szanse na sukces – zrozumiałbym. Ale szans na zmianę ustawy na bardziej restrykcyjną nie ma najmniejszych. Debata nie zostanie wzbogacona o żadne nowe wątki, bo wszystkie argumenty po obu stronach sporu już padły. Wzbogacona zostanie najwyżej o bardziej drastyczne środki wyrazu i bardziej dosadne epitety. Jeśli odniesie jakiś realny skutek, to taki, że przybliży nas do liberalizacji ustawy aborcyjnej. A tego pomysłodawcy zmian zapewne by nie chcieli.

Powtórzę – ustawa w obecnym kształcie jest dobrym rozwiązaniem. Przede wszystkim chroni życie. Kilkanaście lat temu udało się osiągnąć kompromis w sprawie niezwykle kontrowersyjnej i wywołującej ogromne emocje. Chrońmy ten kompromis, bo jest niezwykle cenny. A wspólnotę buduje się, osiągając kompromisy i szanując się nawzajem.

Można powiedzieć, że osiągnięty kilkanaście lat temu kompromis antyaborcyjny jest zgniły. Choć sam tak nie uważam, to szanuję poglądy tych, którzy mają inne zdanie od mojego i uważają, iż aborcja – jako zabijanie nienarodzonego życia – powinna być bezwzględnie zakazana. Tylko czy wywoływanie nowej wojny światopoglądowej ma w ogóle sens? W to śmiem wątpić.

Gdy rozgorzeje walka

Pozostało 90% artykułu
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml