Niekiedy trafiamy na obiegowe opinie tak zdumiewająco nieprzemyślane, że trudno traktować je inaczej niż ideologiczne rusztowanie. Należy do nich głoszony z całą powagą w III RP dogmat, że modernizacja oznacza skopiowanie stanu obecnego cywilizacji zachodnioeuropejskiej. Innymi słowy: bez zgody na homoseksualne małżeństwa, zakwestionowanie rodziny czy radykalne zeświecczenie społeczeństwa nie da się zbudować autostrad. Nonsens tego rozumowania bije w oczy. Znajduje ono jednak w naszym kraju zdumiewająco wielu zwolenników.
Europejska stagnacja
Można zrozumieć, że ludzie nieposiadający żadnego intelektualnego przygotowania i zafascynowani kawałkiem zasobnego świata, który udało im się zobaczyć, uznają, iż jedynym sposobem przybliżenia się do niego jest bezrefleksyjne naśladowanie wszystkich zachowań jego mieszkańców. Literatura anglojęzyczna od Kiplinga do Naipaula pełna jest groteskowych postaci krajowców, którzy uwierzyli, że ubieranie się w angielskie kostiumy, picie herbaty po południu i palenie fajki wzniesie ich na wyżyny brytyjskiej kultury.
Co jednak sądzić o przedstawicielach elity III RP, którzy zachowują się w podobny sposób? Co więcej, to oni dominują od 20 lat w polskich ośrodkach opiniotwórczych. Ich mentalne nastawienie nie ulega wątpliwości. Bezrefleksyjnie przyjmują ideologię, której wehikułem stała się Unia Europejska, co nie znaczy, że kraje ją tworzące zostały już przez nią ostatecznie uformowane. Fakt, że różnią się tak znacznie jak Włochy od Finlandii czy choćby Anglia od Francji, jest tego najlepszym dowodem.
Co ważniejsze jednak, ideologia ta nie tylko nie jest oczywistą konsekwencją europejskiej cywilizacji, ale budowana jest w opozycji do niej. Można uznać, że jest wykwitem, a jednocześnie czynnikiem europejskiej dekadencji. Od wielu lat nasz kontynent pogrążony jest w stagnacji. Jego ekonomia nie jest innowacyjna, a tempo jej wzrostu radykalnie niższe niż nie tylko nowych gospodarczych tygrysów, ale także Stanów Zjednoczonych.
Przyjęta przez UE w 2000 r. strategia lizbońska, zgodnie z którą do 2010 roku mieliśmy przegonić USA, okazała się spektakularną porażką, a dystans Europy do Ameryki tylko się zwiększył. Natomiast jeśli chodzi o kulturowe nowinki, to UE jest w czołówce i wyraźnie nie ma zamiaru się zatrzymać. Jeśli więc chcemy się rozwijać, czyli modernizować i gonić Europę, to powinniśmy wystrzegać się imitacji dominujących w niej dziś postaw i odwołać się do kulturowego etosu, na którym zbudowana była jej potęga.