Nigdy nie miał dobrej prasy, ale grillowanie, jakie właśnie fundują mu media, dotychczas zarezerwowane było tylko dla Kaczyńskiego i prawicowych oszołomów. Grzegorz Napieralski ma twardą skórę, ale mu to nie pomoże. Jest największym przegranym tej kampanii.
Akty rozpaczy
Nie przesądzam wyników, myślę nawet, że mogą być dla SLD korzystniejsze niż najczarniejsze sondaże. W końcu stary, sprawdzony postpezetpeerowski elektorat może się zawahać. Czy naprawdę proponowani tym wyborcom przez Palikota lokalni biznesmeni, faceci z kryminalną przeszłością, obfitość gejów oraz transseksualista, transwestyta czy jakakolwiek inna Transylwania to jest to, czego oczekują? Oczywiście starzy wyborcy mogą na wybory nie iść, dlatego nie zdziwiłbym się, gdyby w ostatnim tygodniu kampanii, w akcie rozpaczy, Napieralski uśmiechnął się do peerelowskich weteranów. Tyle że teraz tylko takie akty rozpaczy mu zostały.
Na równię pochyłą Grzegorz Napieralski nie tyle wkroczył, ile został wepchnięty przez tandem Tusk – Arłukowicz. Podebranie przez Platformę popularnego posła było dla SLD ciosem, po którym jednak partia mogła się podnieść, ale jej lider zareagował nerwowo, by nie powiedzieć histerycznie. Zaczął chuchać i dmuchać na wszystkie swoje rozkapryszone gwiazdki i gwiazdeczki, a one zaczęły ciosać mu kołki na głowie. I Ryszard Kalisz, i Katarzyna Piekarska nie pozwoliliby sobie na te publiczne przytyki wobec Napieralskiego, gdyby ten był choć trochę twardszy.
Jednak przerażony dalszą erozją partii Napieralski fatalnie ułożył listy do Sejmu, idąc przy tym na mnóstwo koncesji. Doprawdy trudno orzec, czy ławka Sojuszu jest tak krótka, czy też wzrok Napieralskiego tak słaby, że za młodych gniewnych robią tam ludzie pokroju Łukasza Naczasa wzbudzającego raczej salwy śmiechu niż respekt. I to jest opis, nie opinia, proszę sobie rzucić okiem na internetowe portale społecznościowe.
Być może Roman Giertych w 2005 roku przesadził, wpychając na listy LPR samych chłopaczków z Młodzieży Wszechpolskiej, ale gdyby tamta kadencja potoczyła się inaczej, to z gromady nieopierzonych młokosów mogłaby się zrodzić drużyna młodych, sprawnych i otrzaskanych polityków. Napieralski, zamiast zaryzykować i pójść w jego ślady, wybrał kompromis, który nie zadowoli nikogo. W efekcie, jeśli przegra, zawdzięczający mu karierę młodzi będą zbyt słabi, by go wybronić. A starzy i tak czują się upokorzeni antyszambrowaniem u drzwi lidera i chętnie wymienią go na silniejszego.