Anglosasom trzeba tego zazdrościć. Uczyć się i naśladować. W czasie inauguracji ostatnich igrzysk paraolimpijskich ważnym momentem była recytacja fragmentu „Burzy" Williama Szekspira. - To niebywałe! Tyle cudownych istot! O jakże piękny jest człowiek. Nowy, wspaniały świat, w którym są tacy ludzie...! - usłyszały miliony ludzi wersy z dzieła napisanego cztery wieki temu. Ale mimo to będącego cały czas żywą literaturą. Budzącą emocje, zainteresowanie i będącą spoiwem dla ludzi z całego kręgu kultury anglosaskiej.
Nie do wyobrażenia jest ważna impreza w Polsce, którą zaczęto by deklamacją wersów „Odprawy posłów greckich". Jan Kochanowski jest dla nas skamieliną z lektur szkolnych. Tak samo jak prawie każdy polski pisarz, który już nie żyje. Polskie dzieła literackie żyją tak długo jak ich autorzy. I nie jest to wina jakości ich kunsztu, lecz stanu, w którym znaleźliśmy się jako zbiorowość. To jednocześnie objaw, skutek i przyczyna kondycji narodowej Polaków. Kondycji wiążącej się z niezrozumieniem wagi wartości wyższych, abstrakcyjnych, rzekomo nieprzydatnych w naszej przyziemnej zapobiegliwości o dobra materialne, zaszczyty i prestiż. Nic nie wskazuje - mimo 20 lat niepodległości - że będzie lepiej z naszą narodową kondycją. Nie ma już nadziei, że nastąpi jakaś samoistna - wynikająca z niepodległego bytu państwowego - poprawa.
Jednym ze skutków takiej sytuacji będzie zrywanie więzi z krajem ludzi, którzy kilka lat temu wyjechali na Wyspy Brytyjskie. Uczucie będzie dotkliwe, bo nic nie wskazuje na to, że przestajemy być krajem emigracyjnym. Młode kobiety wybierające na miejsce narodzin swych dzieci Anglię nie kierują się chęcią chwilowego skorzystania z tamtejszego socjalu. Wiele z nich widzi Wyspy jako miejsce dostatniej przyszłości dla swoich dzieci. Świadczy o tym też krzątanina wielu naszych rodaków przy zdobyciu paszportów krajów, w których osiedli.
To nie jest kwestia wyłącznie pieniędzy i dobrobytu. To wynik słabnącej emocji, jaką jest polskość. Coraz bardziej wątłe są więzy łączące Polaków we wspólnotę narodową. I nie ma tu znaczenia to, co rozumiemy pod pojęciem „naród". Czy rozumiemy to jako wspólnotę tylko etniczną, czy jako pojęcie szersze - naród polityczny. W obu przypadkach murszeją spoiny.
Z grubsza można wyróżnić cztery czynniki spajające: codzienny obyczaj, dumę wypływającą z sukcesów odnoszonych w imieniu wspólnoty, kulturę oraz historię. Trzy pierwsze są już w stadium zaniku. Funkcjonuje, choć coraz słabiej, czynnik ostatni, czyli wspólna świadomość historyczna.