Neutralność światopoglądowa jest oszustwem. Zakłada bowiem, że wyrugowanie religii z przestrzeni publicznej czyni tę przestrzeń wolną od wszelkich ideologii. Otóż każda przestrzeń publiczna, w której funkcjonują ludzie, nie jest wolna od przekonań, wierzeń, zasad, norm i religii. Myśli i idee pojawiają się w naszej głowie samoistnie. Nie jesteśmy w stanie wszystkich ich kontrolować, często nawet nie potrafimy ich nazwać, co nie oznacza, że nie postępujemy według nich.
W próżni nie ma życia
Tam, gdzie spotyka się dwóch ludzi o w miarę normalnym rozumowaniu i normalnej percepcji świata nie ma już mowy o neutralności światopoglądowej. Jeśli to są dwaj ateiści, wtedy jest to przestrzeń zdominowana przez poglądy ateistyczne.
Bierze się to z prostego faktu, że człowiek jako istota społeczna od najmłodszych lat chłonie normy, wartości i poglądy otaczającego świata. Pod względem poznawczym i moralnym jest istotą bardzo zależną od innych. Gdybyśmy chcieli wychować go w pełnej „wolności" od wszelkich nakazów moralnych i religii, to wyszedłby nam Tarzan, człowiek wychowany przez małpy.
O idealnie czystej przestrzeni publicznej można mówić jedynie wtedy, gdy tworzą ją istoty nierozumne, nieużywające mowy i abstrakcyjnego myślenia. Tylko że w takich laboratoryjnych warunkach – niemożliwych do osiągnięcia w normalnym życiu – przestrzeń taka byłaby... zupełnie martwa, bo czy w próżni jest życie? Idealnie sterylne warunki oznaczają brak wszelkich form życia.
Złote cielce
Religia tkwi tak głęboko w ludzkim doświadczeniu, że nie da się jej poddać żadnej kontroli. Stąd człowiek ma prawo do modlitwy tak prywatnej, jak i publicznej. Nie można, rzekomo dla dobra państwa, zakazywać noszenia krzyżyków w miejscu publicznym, uboju rytualnego czy przymuszać farmaceutów do sprzedaży środków wczesnoporonnych. Państwo nie może kontrolować sumienia ludzkiego, które dla wierzących zależy tylko od Boga. Prawo do czci Boga jest najsilniejszym dążeniem człowieka i choćby było krępowane prześladowaniami, nie da się go wyrwać z serca. Dążność do transcendencji jest u człowieka tak naturalna jak oddychanie. Administracyjne ograniczanie symboli oddających cześć Bogu nie oczyści przestrzeni publicznej, co najwyżej ją popsuje.