Edukacja zdrowotna to samograj. Znowu o niej mówimy. Politycy i kibice polityczni wyczekują ostatecznych danych z MEN, ilu rodziców wypisało dzieci z tego przedmiotu. Już wkrótce na podstawie tych danych będą wyciągane daleko idące wnioski, także polityczne – dotyczące prognozowania wyników przyszłych wyborów parlamentarnych.
I zapewne część rodziców rzeczywiście potraktowała ten przedmiot jako plebiscyt i okazję do dania rządowi czerwonej kartki za całokształt. Ale jednak punkt widzenia wielu rodziców jest inny. Odkładamy politykę na bok – bo chodzi o dobro naszej pociechy.
Jak na nowy przedmiot edukacja zdrowotna reagują dzieci?
Najpierw zapytaliśmy dziecko, czy chce chodzić na nieobowiązkowy nowy przedmiot, który się nazywa edukacja zdrowotna i jest o tym i o tym. Pierwsza odruchowa odpowiedź: raczej nie, skoro mogę mieć mniej lekcji, to po co mieć więcej. Ale jeszcze zobaczę, czy zapiszą się najbliższe koleżanki i koledzy, na której godzinie będzie ten przedmiot, czy nie na 7 rano w poniedziałek i nie na ostatniej lekcji w piątek. I który nauczyciel będzie go uczył.
Czytaj więcej
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski odniósł się do informacji, że jego syn miał zostać wypisany...
Ponieważ przedmiot jest nowy, został wprowadzony w trybie nagłym, nie ma przeszkolonych nauczycieli do jego nauki. Szkoły radzą sobie z tym, jak mogą. W tej, do której chodzi moja 6-klasistka, nauka tego przedmiotu została powierzona pani wicedyrektorce (w przeszłości kierowniczce świetlicy szkolnej), pani od angielskiego i panu od WF-u.