Kiedy Sąd Najwyższy orzekł, że Ślązaków nie można uznać za odrębny naród i z tej przyczyny Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej nie może być zarejestrowane, pisarz wypalił na Facebooku: „Pier... się, Polsko".
Oczywiście, po prawej stronie opinii publicznej na Twardocha posypały się gromy. Dotąd zastrzeżenia mogła budzić treść wypowiedzi, w których zdarzało mu się podkreślać swoją śląską tożsamość oraz wyrażać poczucie obcości wobec polskiej martyrologii. Ale drastyczna, obelżywa, niecenzuralna forma facebookowego wpisu sprawiła, że miarka się przebrała.
Dlatego postanowiłem przypomnieć rozmowę, którą przeprowadziłem dwa lata temu z autorem „Wiecznego Grunwaldu" na łamach portalu Rebelya („Na serio interesuje mnie tylko literatura"). Wyjaśnia ona sporo kontrowersji nagromadzonych wokół poglądów pisarza.
Twardochowi nieraz zarzucano, że jest „ślązakowcem" i zwolennikiem RAŚ. Tymczasem na pytanie dotyczące jego zaangażowania politycznego odpowiedział: „nie należę do żadnej organizacji, mówię tylko we własnym imieniu. Owszem, bliskie jest mi przekonanie, że Ślązacy powinni być współgospodarzami Śląska – bo dziś, jako zbiorowość, nie są. Od 100 lat pozostają niewygodnymi sublokatorami, którzy przez kolejnych gospodarzy są rozstawiani po kątach. Jest to zapewne również przekonanie wielu działaczy RAŚ. Ale jednocześnie Ruch firmuje też przedsięwzięcia żenujące, które mnie zawstydzają, jak na przykład poparcie kandydatury Kazimierza Kutza, którego fenomen – jako niby-polityka i niby-działacza – jest dla mnie niezrozumiały".
Dalej w naszej rozmowie Twardoch wyjaśniał: „śląskość to nie jest pełna tożsamość. Sytuacja Ślązaków dziś podobna jest do sytuacji małych etnosów z połowy XIX wieku – do takich grup jak Słowacy, Ukraińcy, Łotysze czy Estończycy. Te etnosy miały swoje języki, ale nie miały własnego doświadczenia historycznego, więc je sobie wynajdywały. W przypadku Słowaków to był Janosik, w przypadku Ukraińców – dziedzictwo Rusi Kijowskiej i Kozactwa. Ślązacy się jednak na ten wysiłek nie zdobyli".