Od 1 kwietnia wybieramy między OFE i ZUS. To finał wielkiej kampanii mającej zniechęcić Polaków do otwartych funduszy emerytalnych. Rządzący uznali, że narażania przyszłych emerytur z powodu narastającego długu publicznego „ciemny lud nie kupi". Trzeba było przeprowadzić akcję oczerniającą filar kapitałowy i jego obrońców. OFE zostało uznane za winne powiększania długu, a środki zgromadzone na kontach Polaków zamieniono na zapisy w ZUS.
Sprzątanie po Balcerowiczu
Alternatywnymi metodami zbilansowania powiększającej się dziury w finansach publicznych były według rządu podwyżka podatków lub cięcie wydatków. Akurat z podnoszeniem podatków ten rząd problemu nie ma. Podnosi, tylko po cichu. Podwyższył i utrzymał – mimo zapowiedzi obniżek – stawkę VAT, zamroził i tak bardzo niskie progi kwoty wolnej od podatku, podniósł znacząco akcyzę, nie mówiąc o wprowadzeniu uznaniowości urzędów skarbowych w kwestii ulg stosowanych przez podatników. Natomiast dokończenie reformy emerytalnej, włączenie do systemu służb mundurowych czy górników, co dałoby ogromne oszczędności dla budżetu, nie mieściło się ekipie władającej Polską przez ostatnich sześć lat w głowach.
Doradca gospodarczy premiera Bogusław Grabowski na pytanie Anny Popiołek z „Gazety Wyborczej" „Dlaczego rząd nie powie wprost, że chodzi o stan finansów publicznych?" – odpowiedział szczerze: „Nie mówi w ten sposób, bo Polacy nie identyfikują się z własnym państwem. Przecież wszyscy opowiadają, że to dziura rządu, dziura premiera Donalda Tuska, dziura ministra finansów Jacka Rostowskiego, że rząd zabiera nasze pieniądze. [...] Doszliśmy do ściany. Gdybyśmy przekroczyli próg ostrożnościowy długu, to trzeba by było zamrozić emerytury. A jak przekroczylibyśmy 60 proc., to byłaby już zupełna katastrofa. Nie weszlibyśmy do strefy euro".
Na razie do strefy euro się nie wybieramy, ale to przecież bez znaczenia. Insynuacja, oszczerstwo, wykazywanie emocjonalnego rozchwiania – rządowi propagandziści nie cofnęli się przed niczym, żeby zdyskredytować przeciwnika. Bogusław Grabowski jak prawdziwy neofita (w 2004 roku został prezesem PTE Skarbiec-Emerytura SA, a następnie Skarbiec Asset Management Holding SA) w kwestii OFE wypowiadał się najbardziej radykalnie. Mirosławowi Gronickiemu i Januszowi Jankowiakowi zarzucił „płatny lobbing i quasi-naukę".
Były wicepremier i minister finansów „zgubił" w swoich prognozach 24 miliardy złotych (o tyle trzeba było znowelizować ustawę budżetową w 2013 roku). Nie przeszkadzało to Jackowi Rostowskiemu oskarżyć OFE o destabilizację finansów publicznych do 2060 r., a przeciwników, w tym przede wszystkim Leszka Balcerowicza, o interesowność: „Zaciekłość strony, która broni interesów osobistych oraz instytucji finansowych, jest godna dużo lepszej sprawy".