Herezje na synodzie. Opinia Tomasza Terlikowskiego

Wiele par, które dałoby się uratować, gdyby wiedziały, ?że rozwód czy nowy związek pozbawi je komunii świętej, teraz będzie się rozpadać. W świat bowiem idzie przekaz, ?że małżeństwo nie jest nierozerwalne – pisze publicysta.

Publikacja: 17.10.2014 02:00

Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Na synodzie w Rzymie trwa walka o katolicką ortodoksję. Niewielka, ale skuteczna medialnie grupa katolickich hierarchów próbuje doprowadzić do odrzucenia teologii ciała św. Jana Pawła II, a także – szerzej – katolickiej ortodoksji i zastąpić ją poglądami, które niczym istotnym nie różnią się od logiki współczesnego świata. Na szczęście, wbrew medialnym doniesieniom, nie brak hierarchów, także z Polski, którzy odważnie i bez wahania bronią pełnego nauczania Kościoła.

Opinia, którą przedstawiłem powyżej, nie jest bynajmniej tylko moja. Równie ostro, a do tego z o wiele większym autorytetem związanym z urzędem, wypowiadają ją także kardynałowie w Rzymie. „Dyskusja nad udzielaniem komunii świętej osobom rozwiedzionym jest bardzo niebezpieczna. Wprost podważa integralność małżeństwa, jego nierozerwalność i świętość" – mówił w wywiadzie dla „Naszego Dziennika" kard. Raymond Burke, prefekt Sygnatury Apostolskiej, i wzywał katolików i hierarchów do tego, by zjednoczyli się dla obrony wiary. „Po jednej stronie muszą stanąć ci, którzy znają i kochają wiarę katolicką. Potrzeba ich silnego zaangażowania się, by mieć pewność, że wiara katolicka będzie obroniona i zachowana" – mówił amerykański hierarcha.

Jeszcze mocniejsze słowa znaleźć zaś można było w wywiadach udzielonych mediom amerykańskim, w których kardynał wskazywał, że dobry pasterz nie może głosić i popierać nauczania zawartego w „Relatio", czyli w dokumencie podsumowującym pierwszy tydzień obrad. Kardynał Wilfrid Napier z Afryki idzie jeszcze dalej i podkreśla, że to, co znajduje się w dokumencie, nie ma nic wspólnego z tym, czego naucza Kościół katolicki – a to oznacza, że całe „Relatio" powinno zostać odrzucone w imię wierności nauczaniu Kościoła.

Sprzeczne ?z nauczaniem

Te słowa nie powinny zaskakiwać nikogo, kto przeczytał choćby część „Relatio". Dokument ten jest pełen fragmentów, które są sprzeczne z dotychczasowym nauczaniem Kościoła, a niekiedy nawet z Pismem Świętym, lub które są tak sformułowane, że można z nich wyprowadzić tezy niekatolickie.

Tak jest przede wszystkim z opiniami dotyczącymi homoseksualizmu. Autorzy „Relatio" sugerują na przykład, że homoseksualizm niesie ze sobą „walory i przymioty do zaoferowania wspólnocie chrześcijańskiej". Autorzy tegoż sformułowania niestety nie podejmują refleksji nad tym, jak pogodzić takie określenie z nauczaniem Kościoła, które stanowi, że akt homoseksualny jest grzechem, a sama tego rodzaju skłonność jest obiektywnym nieuporządkowaniem. Brak też w dokumencie odniesienia do jasnego stanowiska św. Pawła, który wskazuje, że „mężołożnicy nie odziedziczą Królestwa".

Trudno też dostrzec jakikolwiek katolicki rys w sugestiach, że Kościół powinien rozważyć udzielanie komunii świętej osobom rozwiedzionym żyjącym w ponownym związkach, szczególnie gdy tych nowych relacji „nie można rozwiązać, nie powodując nowych niesprawiedliwości i cierpień". Takie opinie są także sprzeczne z jasnym nauczaniem samego Jezusa Chrystusa, który wprost mówi w Ewangeliach, że ktokolwiek zostawia żonę i bierze sobie nową lub poślubia zostawioną, cudzołoży z nią.

Akurat ten fragment zwolennicy porzucenia dotychczasowego nauczania Kościoła dostrzegają, tyle że – jak kardynał Walter Kasper – uznają, że nie ma powodów, by na jego podstawie wyciągać jakiekolwiek wnioski. Zaś tych, którzy to robią, uznają – ni mniej, ni więcej – tylko za fundamentalistów. Idąc tą drogą, trzeba by uznać za fundamentalistów i fanatyków papieży i najważniejszych teologów z ostatnich dwóch tysięcy lat historii Kościoła. A także samego Jezusa Chrystusa, którego nauczanie chciałby poprawiać kard. Kasper.

Pseudomiłosierdzie

Odrzucenie nauczania Jezusa Chrystusa musi prowadzić do tego, że miłosierdzie (głoszone rzekomo przez liberalnych ojców synodalnych) przekształci się w głęboką niesprawiedliwość. I tak się dzieje, na co w fenomenalnym wywiadzie dla „La Stampy" zwrócił uwagę kard. Christoph Schönborn. „Kościół musi być po stronie samotnych i opuszczonych, cierpiących, papież podkreśla, byśmy byli przy biednych i maluczkich. A takimi są właśnie dzieci rozwiedzionych i osoby opuszczone przez współmałżonka" – mówił metropolita Wiednia.

Wcześniej kard. Schönborn przypominał, jakie cierpienie u dzieci wywołuje rozwód. „Moi rodzice rozstali się, kiedy miałem 13 lat. Strasznie to przeżywałem, obarczałem się, jak każde dziecko, winą. Muszę powiedzieć, że najgorszym dniem w całym moim dotychczasowym życiu był dzień, wieczór, kiedy dowiedziałem się, że rodzice się rozwodzą. Na szczęście było nas więcej. Ciocie, wujkowie otaczali nas miłością, pomagali mamie. Przetrwaliśmy, ale ranę noszę do dzisiaj. I nikt nie jest w stanie tego zmienić" – wyznał.

Niektórzy kardynałowie przekonują, że właśnie dokonuje się zmiana doktryny Kościoła

„Mam pytanie do takich osób, zadaję je zawsze, gdy pytają o komunię: gdzie są wasze dzieci? Co z nimi? Czy obarczyliście je ciężarem waszego upadku i grzechu? Jak możecie prosić o komunię, skoro przez złamanie przysięgi, którą złożyliście, te owoce waszej miłości – dzieci – teraz cierpią? Czy zdajecie sobie z tego sprawę?" – tłumaczy kardynał. I dodaje: „(...) to jest dramat, o którym milczymy także na synodzie. Dzieci po rozwodzie rodziców żyją zwykle między jednym a drugim. Co z tego wynika? Czy to się da naprawić?".

I już tylko te słowa (a nie brakuje innych, równie mocnych wystąpień biskupów broniących nauczania Kościoła) pokazują jednoznacznie, że odrzucenie ortodoksji zawsze musi prowadzić do nieszczęścia, a pseudomiłosierdzie (tak bowiem trzeba określić pomysły, by odstąpić od nauczania Kościoła) nieodmiennie prowadzi do niesprawiedliwości i ludzkiej krzywdy.

Nie inaczej jest z pomysłami liberalnych kardynałów, którzy propagując antropologiczne herezje, w istocie krzywdzą wiernych przysiędze małżonków, a także pomijają zupełnie interesy dzieci. Trudno też nie dostrzec, że ich działania w istocie przyczyniają się do osłabiania siły małżeństwa.

Wiele par, które dałoby się uratować, gdyby wiedziały, że rozwód czy nowy związek pozbawi je komunii świętej, teraz będzie się rozpadać, bo w świat idzie przekaz, zgodnie z którym małżeństwo nie jest nierozerwalne. I choć przekaz ten niewiele ma wspólnego z doktryną, to jest on coraz mocniej promowany przez media i niewielką, ale wpływową część hierarchów.

Zasiane wątpliwości

Atak liberalnych, a może lepiej powiedzieć wprost: niewiernych ortodoksji, hierarchów nie jest zresztą w historii Kościoła niczym nowym. Z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia w trakcie Soboru Watykańskiego II, w czasie którego tzw. frakcja reńska z niezwykłą wytrwałością prezentowała niekatolickie opinie jako nauczanie soboru, a później zbudowała medialno-polityczny twór określany mianem „ducha soboru".

Duch ten był całkowicie sprzeczny z soborową literą, ale lata jego propagowania doprowadziły do sytuacji, w której wielu katolików jest przekonanych, że sobór głosił idee postępu i rewolucji, i jest zdziwionych, że kolejni papieże (ze szczególnym uwzględnieniem św. Jana Pawła II i Benedykta XVI) je odrzucili.

Wiele wskazuje na to, że obecnie stosowana jest podobna strategia. Niemieckojęzyczni kardynałowie, a także część hierarchów włoskich próbują przekonać opinię publiczną, że właśnie dokonuje się zmiana doktryny Kościoła. I nawet jeśli (a głęboko w to wierzę) papież przedstawi za półtora roku dokument, który będzie potwierdzeniem katolickiej doktryny, to zostanie to przedstawione jako zdrada „ducha synodu", a część hierarchów oznajmi, że zachowa wierność synodowi, a nie papieżowi (tak jak to zrobiono, gdy Paweł VI opublikował „Humanae vitae"), i otwarcie sprzeciwi się nauczaniu Kościoła.

Ale jeszcze bardziej niebezpieczne będzie to, że w umysłach wiernych zostanie zasiane tak wiele wątpliwości i fałszywych doktryn, że nie będą oni wiedzieli, w co wierzyć.

Odpowiedzią wiernych ortodoksji katolików i hierarchów na taką sytuację musi być jeszcze wytrwalsze głoszenie Ewangelii życia i rodziny, którą pozostawił nam św. Jan Paweł II. Drogę wskazuje nam obecnie w Polsce arcybiskup Stanisław Gądecki, który z odwagą pokazuje, jaka jest doktryna naszej wiary. A zwyczajni katolicy muszą nie tylko przyjąć wiarę i żyć nią, ale także odważnie ową doktrynę głosić. Inaczej będą solą, która traci smak, tak jak są nią nieliczni (wciąż hierarchowie), którzy zastępują wiarę duchem świata.

Autor jest redaktorem naczelnym telewizji Republika

Na synodzie w Rzymie trwa walka o katolicką ortodoksję. Niewielka, ale skuteczna medialnie grupa katolickich hierarchów próbuje doprowadzić do odrzucenia teologii ciała św. Jana Pawła II, a także – szerzej – katolickiej ortodoksji i zastąpić ją poglądami, które niczym istotnym nie różnią się od logiki współczesnego świata. Na szczęście, wbrew medialnym doniesieniom, nie brak hierarchów, także z Polski, którzy odważnie i bez wahania bronią pełnego nauczania Kościoła.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Po spotkaniu z Zełenskim w Rzymie. Donald Trump wini teraz Putina
Opinie polityczno - społeczne
Hobby horsing na 1000-lecie koronacji Chrobrego. Państwo konia na patyku
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
felietony
Życzenia na dzień powszedni