Marcin Giełzak: Tak się niszczy dzieło Mieszka I, czyli bałkanizacja Polski

Jeśli premier Donald Tusk utrzyma obecny kurs, to niedługo naprawdę załamie się porządek konstytucyjny. Nihilizm prawny już doprowadził do tego, że mamy neosędziów. Czy choroba postąpi na tyle, że będziemy mieć neoprezydenta Karola Nawrockiego? – pyta Marcin Giełzak, współprowadzący podcast „Dwie Lewe Ręce”.

Publikacja: 26.06.2025 21:00

Premier Donald Tusk

Premier Donald Tusk

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Któregoś dnia pewien iluzjonista postanowił zaprezentować publice swój popisowy numer. Poprosił widza z pierwszego rzędu o złoty zegarek. Następnie umieścił cenny gadżet na stole, przykrył go chusteczką i wziął do ręki młotek. Dalej zapewnił zgromadzonych, że uderzy trzy razy z całej siły w czasomierz, ale nie należy się obawiać, bo jak zdejmie chusteczkę, nie będzie na nim nawet jednej rysy. Zrobił, jak zapowiedział. Wszyscy słyszeli dźwięk tłuczonego szkła, miażdżonego mechanizmu. Ktoś chyba nawet widział latające w powietrzu śrubki i sprężynki. Magik odkłada młotek, zapada cisza. Po chwili, która wydaje się być wiecznością, iluzjonista podnosi głowę w stronę publiczności i mówi z pewnym skrępowaniem: „Przepraszam państwa bardzo, ale chyba zapomniałem reszty tej sztuki”.

Donald Tusk miał być idealistą bez iluzji, a okazał się iluzjonistą bez idei

Obawiam się, że nasz rząd przypomina dziś tego nieszczęsnego prestidigitatora. Premier Donald Tusk pragnął przedstawić się w kampanii wyborczej jako idealista bez iluzji, ale im dłużej rządzi, tym bardziej widzimy iluzjonistę bez idei, a co gorsza, bez pomysłu.

Foto: rp.pl/Weronika Porębska

Nieważne, czy mówimy o deregulacji, rozliczaniu poprzedników za naruszenia konstytucji, budowie CPK czy elektrowni atomowych, cały czas trudno nie odnieść wrażenia, że premier zapomniał, jak wygląda reszta sztuczki. Każda z wymienionych tu spraw staje się wyłącznie pretekstem do tego, aby mnożyć medialne wrzutki, które mają na chwilę zaaresztować uwagę opinii publicznej. Język faktów został wyparty przez język faktów medialnych, polaryzacja pożarła politykę, a programowa rywalizacja o to, jaka będzie Polska, ustąpiła miejsca partyjnej bijatyce, której stawką jest to, czyja będzie Polska.

Tworzy się nierzeczywistość, w której wygranej Karola Nawrockiego nie było, nie ma zatem powodów, aby cokolwiek realnie zmieniać w pracy rządu czy codzienności partii będącej drugi rok u władzy. Zamiast zajmować się realnymi problemami tak własnej koalicji, jak i milionów Polaków, angażuje się w rozwiązywanie zmyślonego problemu sfałszowanych wyborów.

Czytaj więcej

Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi

Porządek konstytucyjny upada: po neosędziach i neo-KRS będziemy mieć teraz neoprezydenta Karola Nawrockiego?

Jeśli premier utrzyma ten kurs, to niedługo będzie miał on jednak zupełnie prawdziwy problem z rządzeniem państwem, w którym załamał się porządek konstytucyjny. Nihilizm prawny obydwu stron partyjnego sporu doprowadził do tego, że doczekaliśmy czasów, kiedy mówimy o neosędziach czy neo-KRS. Choroba jednak postępuje, bo niebawem będziemy mieć neoprezydenta, któremu łatwo będzie można odmówić samolotu, ochrony, możliwości wygłoszenia orędzia do narodu, a nawet uznania jego weta czy decyzji o skierowaniu projektu ustawy do Trybunału Konstytucyjnego.

Być może jednak rząd oszczędzi nam tego wszystkiego i zwyczajnie uniemożliwi elektowi objęcie najwyższego urzędu? Żyjemy w społeczeństwie spektaklu, a czy ustawienie policji na Krakowskim Przedmieściu i fizyczne zagrodzenie drogi do pałacu Karolowi Nawrockiemu i rzeszom jego zwolenników nie byłoby spektaklem, jakiego III RP jeszcze nie widziała? Jeśli jednak tak miałoby się stać, to co powstrzyma prawicową opozycję, aby ta uznała, że mamy neopremiera i neoparlament, które, dopuszczając się „zamachu stanu”, same wyjęły się spod prawa, a zatem wszystko, co uchwalą i nakażą, jest z istoty rzeczy nieobowiązujące?

Tak się niszczy dzieło Mieszka I, rozbijając naród z powrotem na plemiona i zastępując państwo strukturami partyjno-klanowymi. Przyszli politolodzy będą mieli o czym pisać, próbując wyjaśnić, jak mogło dojść do bałkanizacji jednolitej etnicznie i kulturowo wspólnoty politycznej

Tak się niszczy dzieło Mieszka I, rozbijając naród z powrotem na plemiona i zastępując państwo strukturami partyjno-klanowymi. Przyszli politolodzy będą mieli o czym pisać, próbując wyjaśnić, jak mogło dojść do bałkanizacji jednolitej etnicznie i kulturowo wspólnoty politycznej.

Nie dopuśćmy do „trzeciej tury” wyborów na ulicach

Nadal mam nadzieję, że obserwujemy tutaj tylko próbę stworzenia mitu politycznego, który będzie lepiszczem dla pokonanej partii, rozlatującej się koalicji, wątpiącego elektoratu; innymi słowy, że jest to kolejna medialna wrzutka. Ufam, że premier jedynie grozi młotkiem, bo nie ma żadnej intencji sprowadzać go na zegarek.

Czytaj więcej

Donald Tusk pytany o wybory prezydenckie. Wyjął konstytucję, zacytował jeden z artykułów

Jeśli jednak jego zamiar jest inny albo jeśli narzędzie wyślizgnie mu się z ręki, już widzę w błysku intuicji, jak nasza klasa dyskutująca, ludzie mediów i polityki, będą przerzucać się pomysłami na to, co zrobić z roztrzaskanym zegarkiem. Może da się go poskładać? Może należy wypłacić właścicielowi odszkodowanie? A może chcącemu nie dzieje się krzywda i w sumie nic się nie stało? Najlepiej jednak byłoby nie niszczyć zegarka, jeśli nie miało się żadnego planu na to, co dalej. Tę samą metodę należy przyłożyć do naszego powyborczego kryzysu. Jeszcze nie powstał groźny precedens, który na przyszłość umożliwi każdemu rządowi ponowne liczenie głosów, ilekroć nie będzie mu odpowiadać wynik wyborów, pod ten czas składając władzę w bezpieczne ręce „swojego” marszałka Sejmu.

Czytaj więcej

Po wyborach prezydenckich. Mężyk: Erozja PO odsłoni jej elektorat na zabiegi Konfederacji

Jeszcze nie wzięliśmy sobie na głowy problemu tego, że głosy zamiast mężów zaufania policzą nam prokuratorzy będący w dyspozycji ministra sprawiedliwości, który z kolei odbiera polecenia od premiera. Jeszcze nie sprowokowaliśmy sytuacji, w której opozycja, wierna naszym najgorszym tradycjom, będzie szukać uznania swoich racji, organizując „trzecią turę wyborów” na ulicach albo prosząc o interwencję obce mocarstwa. Jeszcze możemy być mądrzy przed szkodą. Jeszcze…

Marcin Giełzak

Marcin Giełzak

Foto: materiały prasowe

Autor

Marcin Giełzak

Publicysta, autor książki „Wieczna Lewica”, współprowadzący podcast „Dwie Lewe Ręce”

Któregoś dnia pewien iluzjonista postanowił zaprezentować publice swój popisowy numer. Poprosił widza z pierwszego rzędu o złoty zegarek. Następnie umieścił cenny gadżet na stole, przykrył go chusteczką i wziął do ręki młotek. Dalej zapewnił zgromadzonych, że uderzy trzy razy z całej siły w czasomierz, ale nie należy się obawiać, bo jak zdejmie chusteczkę, nie będzie na nim nawet jednej rysy. Zrobił, jak zapowiedział. Wszyscy słyszeli dźwięk tłuczonego szkła, miażdżonego mechanizmu. Ktoś chyba nawet widział latające w powietrzu śrubki i sprężynki. Magik odkłada młotek, zapada cisza. Po chwili, która wydaje się być wiecznością, iluzjonista podnosi głowę w stronę publiczności i mówi z pewnym skrępowaniem: „Przepraszam państwa bardzo, ale chyba zapomniałem reszty tej sztuki”.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Niemcy mają problem z pamięcią o wojennych rabunkach. Pomóżmy im ją odświeżyć
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: A może zlikwidować świadectwa szkolne?
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Jedyny słuszny wniosek powyborczy
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Niemcy – w pogoni za przywództwem w Europie
Opinie polityczno - społeczne
Roman Kuźniar: Vox populi nie jest głosem Bożym