Jakieś dwa tygodnie temu niemal niezauważona przemknęła konferencja prasowa, na której Jacek Sasin, minister aktywów państwowych, oraz Henryk Kowalczyk, minister rolnictwa – obaj wicepremierzy – z ogromną satysfakcją ogłosili, że prawie gotowa jest już Krajowa Grupa Spożywcza, czyli olbrzymi państwowy holding. Co charakterystyczne, żaden z ministrów nie uznał nawet za stosowne jakoś szczególnie uzasadnić, dlaczego właściwie państwo, teoretycznie uznające zasady wolnorynkowe, powołuje do życia wielki państwowy organizm – coś w rodzaju peerelowskiego zjednoczenia (młodszym czytelnikom wyjaśniam: w Peerelu zjednoczenie jednoczyło – jak sama nazwa wskazuje – grupę państwowych firm).
Jedno wyjaśnienie możemy sobie dopowiedzieć sami: wiadomo, że każdy kolejny państwowy moloch to ileś tam posad dla partyjnych towarzyszy albo ich krewnych, niezależnie od tego, ile razy Jarosław Kaczyński potępiłby nepotyzm i kolesiostwo. Ale to są sprawy nieoficjalne. Co z oficjalnymi uzasadnieniami?
Trzeba poprzestać na zdawkowych tłumaczeniach oraz odwoływać się do całej filozofii rządzenia i państwa wyznawanej przez Jarosława Kaczyńskiego. PiS, jak wiadomo, jest po prostu partią socjaldemokratyczną, centralistyczną i skrajnie etatystyczną. Skrajnie – ponieważ można już dziś z pełnym przekonaniem stwierdzić, że żadne inne rządy w III RP nie zrobiły tyle dla wpychania państwa w gospodarkę. Najpierw uzasadnieniem była ogólna sprawiedliwość społeczna, potem covid, teraz wojna. KGS jest kolejnym tego przykładem.
Czytaj więcej
Nie tylko ja w PiS patrzę życzliwie na inicjatywę prezydenta – mówi Henryk Kowalczyk, wicepremier...
Wicepremier Kowalczyk od niechcenia rzucił podczas konferencji kilka stwierdzeń, które najwyraźniej uznał za tak oczywiste, że nie widział potrzeby ich rozwijania. Powiedział zatem na przykład, że ceny w skupie produktów rolniczych są chwiejne, gdyż przemysł przetwórczy nie jest w polskich rękach. Można by z tego wywnioskować a contrario, że gdyby był w polskich rękach, tylko z tego powodu ceny by się w cudowny sposób przestały wahać. Potępił również zagraniczną własność w przetwórstwie, jako że niepolskie firmy „wyprowadzają zyski”. Nie wiem, czy pan wicepremier Kowalczyk wie, że na tym polegają właśnie zagraniczne inwestycje – również polskie za granicą: instaluje się zagraniczna firma, działa, płaci w danym kraju podatki, a zyski po opodatkowaniu transferuje do swojej centrali. Polska podobno zagraniczne inwestycje popiera – tak przynajmniej sygnalizuje pan premier. Może nie dogadał tego z wicepremierem Kowalczykiem. Z wypowiedzi ministra rolnictwa wynikało również, że niezależnie od sytuacji rynkowej KGS ma płacić tak, żeby rolnicy byli zadowoleni – co wprost oznacza zerwanie z zasadami rynkowymi.