W Waszyngtonie można usłyszeć, że ekipa, która dziś sprawuje władzę w Warszawie, do zachowania demokracji przywiązana nie jest. Utrzymuje ją bo wyborcy, społeczeństwo obywatelskie czy niezależne media nie pozwalają Jarosławowi Kaczyńskiego w pełni wprowadzić w życie swoich planów. W amerykańskiej optyce w przepaść autorytaryzmu wpadły już Węgry, Polska maszeruje na skraju tej przepaści.
Ta zmiana oceny naszego kraju może mieć przełożenie na politykę Ameryki. W stolicy USA toczy się debata, czy wystosować w najbliższych tygodniach zaproszenie dla polskich władz na zapowiedziany przez Joe Bidena „szczyt demokracji". Co znacznie ważniejsze, poczucie, że nasz kraj nie dzieli już tych samych wartości co Ameryka, może doprowadzić do ochłodzenia już nie tylko dyplomatycznych, ale i wojskowych relacji USA z Polską. Na razie zapisy umowy w tej sprawie wynegocjowanej z poprzednią administracją, tzw. Fort Trump, są wprowadzane w życie. Jednak kontekst geostrategiczny nie sprzyja ich realizacji. Skoncentrowany na powstrzymaniu Chin Waszyngton nie zawahał się w tym tygodniu doprowadzić do zerwania przez Australię „kontraktu stulecia" z Francją na zakup okrętów podwodnych. A Paryż jest ważniejszym od Warszawy partnerem dla administracji Bidena.
Czytaj więcej
Zerwanie dostaw do Australii francuskich okrętów podwodnych to znak, że USA nie traktują Unii po partnersku.
Amerykanie jeszcze kilka miesięcy temu ograniczali się do roli widza spektaklu łamania kolejnych zasad państwa prawa nad Wisłą. Zostawiali zadanie powstrzymania tego procesu Brukseli. Sprawa koncesji dla TVN zmieniła to podejście. Stany mają wrażenie, że dla utrzymania się u władzy Kaczyński jest gotowy poświęcić to, co wydawało się święte: relacje z najważniejszym sojusznikiem. To jest strategia wdrażana przez Orbána. Od lat nie waha się on wystawiać na szwank relacji z Ameryką dla korzyści ze współpracy z innymi, także Chinami i Rosją. Zmiana kursu Warszawy następuje przy tym w momencie, gdy wojska rosyjskie umacniają się w oddalonej o 200 km od Warszawy Białorusi, a odejście Angeli Merkel stawia pod znakiem zapytania stan stosunków z naszym najważniejszym partnerem w Unii: Niemcami.