Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam w „Tygodniku Powszechnym” wywiad Bereniki Steinberg z Magdaleną Bigaj, edukatorką higieny cyfrowej. „Jedno z ostatnich badań pokazuje, że dzieci zaczynają później mówić. Autorzy postawili hipotezę, że wynika to nie tylko z coraz wcześniejszej ekspozycji na ekrany, ale też z faktu, że po prostu przy dzieciach się dzisiaj mniej mówi (...) Atrakcyjność treści cyfrowych może powodować, że życie poza ekranem wydaje się mniej atrakcyjne. Że rozmowa z drugim człowiekiem nie jest tak ciekawa, jak przeglądanie memów” – mówi ekspertka.
Matura ze sztucznej inteligencji w czasach, kiedy dzieci zaczynają później mówić, to zły pomysł
Kiedy posłanka Izabela Bodnar (do wtorku związana z Polską 2050) rozpoczęła w Sejmie dyskusję o zniesieniu obowiązkowej matury z matematyki, głos zabrał prof. Piotr Sankowski. Na platformie społecznościowej X napisał: „Popieram zniesienie matury z matematyki, ale pod warunkiem, że wprowadzimy obowiązkowy egzamin maturalny ze Sztucznej Inteligencji!”.
Profesor Piotr Sankowski, twierdząc, że „powinniśmy wzmacniać kształcenie w dziedzinach ścisłych, aby ludzie łatwiej odnajdywali się w nowej rzeczywistości”, ma rację. Powracająca dyskusja o obowiązkowej maturze z matematyki chybia jednak celu: dr Tomasz Rożek z fundacji Nauka to lubię zauważył, że nie rozmawiamy przecież o tym, „co zrobić, żeby w szkołach była matematyka, a nie lekcje rachunków (co nie jest tym samym)". Zostawmy jednak spór o matematykę, koncentrując się na pomyśle egzaminu ze sztucznej inteligencji.
Profesor Piotr Sankowski, twórca kluczowego dla rozwoju polskich badań nad sztuczną inteligencją ośrodka IDEAS w NCBR, jest uznanym naukowcem (w konflikcie z ministerstwem, środowisko stanęło za nim murem). Byłabym ignorantką, dyskutując z tym, że gospodarka potrzebuje sztucznej inteligencji, w którą państwo musi zainwestować poważne pieniądze.