Znamienne, że ci, którzy walczyli z rozliczeniami komunizmu i nawoływali do powszechnej amnezji, za naczelne zadanie Polski dziś uznają rozliczenie kaczyzmu
Platforma Obywatelska ma szansę dokonać reform, które staną się modernizacyjnym impulsem, a w konsekwencji doprowadzą do gospodarczego skoku. Musi to być jednak pakiet na miarę tych wprowadzonych przez Balcerowicza w 1989 roku i powinny zostać one przeprowadzone w ciągu najbliższych miesięcy.
Jest to fundamentalna zasada wszystkich historycznych reformatorów działających w systemie demokratycznym. Poważnych zmian w funkcjonowaniu instytucji państwa dokonuje się po zdobyciu władzy. Ten kilkumiesięczny okres nazywany jest zresztą „stanem łaski”. Zużytkować można wówczas kapitał poparcia społecznego, który nie uległ nadszarpnięciu przez problemy i konflikty rządzenia.
Obrońcy status quo nie mają wystarczającego czasu na mobilizację i podjęcie kontrofensywy. Dodatkowo efekty reformy są odłożone w czasie. Demokratyczni politycy, którzy przede wszystkim myślą o następnych wyborach, nie podejmują kosztownych decyzji, których efektów mogą nie doczekać. Gospodarcze reformy mogą przynieść pierwsze pozytywne efekty po kilku latach. Przeprowadzenie ich na początku kadencji daje rządzącym szanse konsumpcji ich owoców. Im później są one wprowadzane, tym to mniej prawdopodobne, a więc determinacja władzy do ich przeprowadzenia maleje.
Donald Tusk i jego partia są dziś w wyjątkowo korzystnej sytuacji. Udało się im zmobilizować duże poparcie społeczne. Mniejsze znaczenie ma, że jego natura była negatywna – stanowiła nią chęć odsunięcia PiS od władzy.