Jednym z elementów kampanii wyborczej budzącym – kolejny raz – skrajne emocje i nieporozumienia były sondaże. Rozpiętość notowań przekraczająca 10 procent rodziła pytania o ich wiarygodność. Znany politolog postulował konieczność zajęcia się tym „skandalem” po wyborach, a czołowy polityk w ferworze walki wyborczej posunął się nawet do stwierdzenia, że „sondaże są sfałszowane”.
W wiarygodność sondaży powątpiewali komentatorzy gazet. „Można dojść do przekonania, że to albo jedno wielkie oszustwo, albo ludzie tak często zmieniają zdanie” – pisał „Super Express”. Komentatorzy „Gazety Wyborczej” sami nie wierzyli wynikom zamówionego przez „GW” sondażu prognozującego znaczne zwycięstwo PO i przewidywali końcowy remis. Tuż po wyborach „Dziennik” napisał, że najbardziej wiarygodny był sondaż TNS OBOP dla tej gazety, chociaż w rzeczywistości było raczej odwrotnie.
Tłumaczenia ad hoc socjologów, że różnice w sondażach biorą się z różnych metod badawczych lub że winni są polscy respondenci, którzy nie mówią prawdy, pogłębiają ogólną dezorientację. Tymczasem powyborcza analiza badań sondażowych wskazuje, że w tej dziedzinie zrobiliśmy duży postęp i jest znacznie lepiej, niżby wynikało z ogólnego lamentu.
Do zamieszania przyczyniła się (niestety!) „Rzeczpospolita”, akceptując metodę prezentacji wyników stosowaną przez GfK Polonia. Ośrodek ten podawał procent osób zdecydowanych głosować na daną partię wśród ogółu wyborców, podczas gdy inne ośrodki podawały procent głosów wśród zdecydowanych, na jaką partię głosować. W rezultacie ich wyniki sumują się do 100 proc., a wyniki GfK Polonia sumują się tak dopiero po dodaniu osób niezdecydowanych (których procent do końca kampanii był dosyć wysoki). Oczywiście wyniki GfK dawały więcej informacji, ale można je było porównywać z innymi dopiero po odpowiednim przeskalowaniu.
Nie wchodząc w matematyczne szczegóły, trzeba stwierdzić, że nikt chyba nie liczył na to, że wyborcy (czytelnicy) zauważą te różnice i sami dokonają odpowiedniego przeskalowania. Nawet dziennikarze i znani socjologowie, jak widać z wielu komentarzy, nie bardzo zdawali sobie z tego sprawę.