W kwestii budowy widocznego znaku w Berlinie, miejsca upamiętnienia wysiedleń, strona niemiecka zachowuje niezmiennie sztywne stanowisko. Niewiele w tej sprawie zmieniło się po ostatnich wyborach w Polsce. Mimo wielu dyskusji i formułowanych ze strony Polski zastrzeżeń, rząd federalny nie zamierza wycofać się z projektu. Jedyne rozwiązanie wciąż widzi w tym, aby strona polska zaakceptowała projekt i w jakiejś formie włączyła się w jego realizację. Natomiast o jego zasadności Berlin w ogóle nie chce rozmawiać, uznając sprawę za oczywistą.
Jakakolwiek krytyka pomysłu z polskiej strony spotyka się najczęściej z emocjonalnym odrzuceniem i pomówieniami o nacjonalizm. Kiedy jesienią ubiegłego roku ówczesny minister kultury Kazimierz M. Ujazdowski skrytykował pomysł budowy widocznego znaku podczas konferencji zorganizowanej przez polskie Centrum Badań Historycznych w Berlinie, został przez prasę niemiecką zmieszany z błotem jako „wstrętny kaczysta”. O samej sprawie nie będziemy z wami rozmawiać, możemy jedynie dyskutować o warunkach waszego udziału w projekcie – zdają się sugerować niemieccy politycy w rozmowach z polskimi partnerami.
My popełniliśmy w sprawie widocznego znaku kilka istotnych błędów. Zbyt mocno spersonalizowaliśmy problem. W ten sposób można odnieść wrażenie, że wystarczy usunąć w cień szefową Związku Wypędzonych Erikę Steinbach lub zastąpić ją mniej kontrowersyjną osobą, a problem znika.Zbyt mało uwagi poświęciliśmy samemu problemowi: wizji historii Europy XX wieku, z której wyrasta widoczny znak w Berlinie. Ta wizja zakłada, że doświadczenie wysiedleń – tu z konieczności przede wszystkim wysiedleń Niemców – stanie się z czasem uniwersalnym doświadczeniem europejskim. Nie przypadkiem to prawa człowieka są dziś kluczowym pojęciem, przez którego pryzmat opowiada się w Niemczech historię przymusowych wysiedleń po wojnie. Pamięć o wysiedleniach, obok pamięci o Holokauście, ma stać się w ten sposób fundamentem nowej europejskiej pamięci zjednoczonej Europy.
Projekt Tuska, aby upamiętnić w Gdańsku II wojnę światową jest ważnym krokiem na drodze budowania przez Polskę kultury europejskiej pamięci
Przesada? Bynajmniej. Wystarczy zajrzeć do teoretycznych rozważań na ten temat popularnych w Niemczech wśród lewicowego establishmentu socjologów, takich jak Ulrich Beck, Daniel Levi czy Natan Sznaider: „Wypędzenia stają się wydarzeniem konstytutywnym dla europejskiej przeszłości, jako możliwy fundament podzielanego systemu europejskich wartości wyartykułowanych w ramach dyskursu o prawach człowieka”.