Jeden ze świątecznych odcinków serialu „Miasteczko South Park" opowiada historię pojmania Świętego Mikołaja przez iracką służbę bezpieczeństwa. Główni bohaterowie, którzy obserwują katastrofę Mikołajowych sań i jego uwięzienie (wszystko w konwencji parodii filmu „Helikopter w ogniu"), zwracają się po pomoc do Jezusa, z którym formują misję ratunkową. Odbijają Świętego Mikołaja z rąk Irakijczyków, niestety, w trakcie ucieczki Jezus zostaje zastrzelony przez żołnierzy. Po powrocie do South Park Święty Mikołaj wygłasza mowę, w której proponuje, aby od tego momentu święta Bożego Narodzenia upamiętniały Jezusa, który oddał za niego swoje życie.
Żart ten na pewno balansuje na krawędzi bluźnierstwa. W istocie jest on jednak niezwykle pomysłową i celną satyrą na charakter amerykańskich świąt Bożego Narodzenia. Nazwa „Christmas", głównie ze względów poprawności politycznej, bywa często obecnie zapisywana jako „Xmas" lub nawet zastępowana przez „Holidays", więc związek świąt z religią chrześcijańską jest obecnie raczej luźny. (Notabene „X" – grecka litera chi – w Xmas również oznacza Chrystusa, więc Xmas nie jest „świecką" wersją Bożego Narodzenia, jak chcą to widzieć często zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy sekularyzacji). Święta Bożego Narodzenia mają obecnie przede wszystkim charakter komercyjny, będąc hucznym festiwalem konsumpcji; Święty Mikołaj jest natomiast – zamiast Jezusa Chrystusa – centralną ich postacią.
Ekonomia Scrooge'a
Konsumpcjonistyczny wymiar Bożego Narodzenia jest krytykowany od dłuższego czasu. Purytanie w XVII wieku, zarówno w Anglii, jak i w koloniach za oceanem, uderzali w celebrację Bożego Narodzenia jako niezgodną z Biblią, a co ważniejsze – jako celebrację katolicką. Jednak narodziny estetyki amerykańskich świąt w XIX wieku nie były przecież katolickie w wyrazie. Publicystyka krytykująca świąteczny konsumpcjonizm jest bogata tak po katolickiej, jak i po protestanckiej stronie.
Dochodzą do tego argumenty publicystów niekoniecznie religijnych, którzy zajmują się konsumpcjonizmem od socjologiczno-ekonomicznej strony, przeważnie zresztą nie kryjąc sympatii po lewej stronie sceny politycznej. Tutaj sprawa jest prostsza. Przede wszystkim konsumpcja świąteczna prowadzi wręcz do marnowania zasobów: jak dowodzi w swojej „Scroogenomics" Joel Waldfogel, prezenty, którymi obdarowujemy się w czasie rodzinnych spotkań, są przeważnie nietrafione, w związku z czym to, ile wydajemy na święta, nie ma pokrycia w satysfakcji osób z tych wydatków korzystających (dlatego też książka ma podtytuł „Dlaczego nie powinieneś kupować prezentów na święta").
Nie bez znaczenia pozostaje kwestia tego, kto jest obdarowywany. Nie jest przecież tajemnicą, że okres świąteczny to złote żniwa dla producentów i dystrybutorów zabawek, a szkody związane z dziecięcą konsumpcją są dość skrupulatnie zbadane. W przypadku USA, a coraz częściej również Europy, dość sporym problemem jest zadłużanie się – czy to przez karty kredytowe, czy pożyczki gotówkowe – w celu sprostania „społecznym oczekiwaniom" dotyczącym poziomu konsumpcji w okresie świątecznym. Wszystko zaś spięte razem ma dowodzić, że święta Bożego Narodzenia są jedynie wyrazem dominacji globalnego kapitalizmu, ponieważ ich celebracja odbywa się w interesie poszczególnych firm i producentów, a także banków i rynków finansowych.